Szykują się zmiany w przepisach dotyczących fizjoterapii i dostępu do rehabilitacji domowej. Wynikają one z zarządzenia prezesa NFZ z września br., dotyczącego zawierania i realizacji umów z rehabilitacji leczniczej oraz projektu rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu rehabilitacji leczniczej.

Według zarządzenia rehabilitacja domowa w ramach rehabilitacji ambulatoryjnej ma być zlikwidowana w lipcu 2025 roku. Do tego czas obowiązywać ma okres przejściowy - fizjoterapeuta w ramach kontraktu fizjoterapii ambulatoryjnej będzie mógł poświęcić do 20 procent czasu pracy na świadczenia podczas wizyt domowych. NFZ argumentuje, że chce ukrócić nieetyczne praktyki, ponieważ niektóre poradnie rehabilitację domową rozliczają jak wykonywaną ambulatoryjnie, by otrzymać o 25 zł więcej za pacjenta. Jednocześnie zapewnia, że rehabilitacja domowa pozostanie dostępna dla pacjentów.

Specjaliści protestują - także przed Sejmem 

Z proponowanymi przez resort zdrowia zmianami nie zgadzają się fizjoterapeuci i rehabilitanci. Podkreślają, że nowe przepisy drastycznie ograniczą dostęp pacjentów do wsparcia fizjoterapeutów, a na skutek zarządzenia prezesa NFZ od 1 stycznia pracę mogą stracić tysiące specjalistów. – Obecnie rehabilitację domową wykonuje prawie 2 700 podmiotów. Od stycznia zostanie ich 408 i tylko one będą mogły rehabilitować pacjenta w domu. System fizjoterapii, który mamy w tej chwili, wypracowywaliśmy przez wiele lat. Swego czasu wiele przychodni nie chciało w ogóle wykonywać rehabilitacji domowej. NFZ musiał wręcz zachęcać w postępowaniach konkursowych, dając dodatkowe punkty, by to robiły. No i ostatecznie na mapie mamy te 408 zespołów rehabilitacji domowej plus ambulatoria, które wykonują takie świadczenia –  mówiła Monika Dębińska z Ogólnopolskiego Porozumienia Pracodawców Rehabilitacji.

Przypomniała, że rok temu fizjoterapeuci musieli dostosować ambulatoria do wymogów świadczenia usług rehabilitacji domowej. – Teraz zostajemy ze sprzętem i pacjentami, którym musimy powiedzieć, że rehabilitant nie przyjedzie. Wprowadzone zmiany skutkować będą zamknięciem wielu ośrodków ambulatoryjnych i koniecznością masowych zwolnień fizjoterapeutów –  mówiła Dębińska.

Przedstawiciele fizjoterapeutów i rehabilitantów, którzy obawiają się wejścia w życie przepisów w proponowanym kształcie, w środę (6 listopada) zorganizowali protest przed Sejmem. Na sztandarach pojawiły się hasła „Stop paraliżowi rehabilitacji” i „Stop zarządzeniu 94/2024/DSOZ prezesa NFZ”.

Czytaj także: Pacjenci z mózgowym porażaniem dziecięcym mogą zostać bez rehabilitacji domowej

Nowe konkursy na rehabilitację domową

W swoim stanowisku NFZ zaznacza, że wbrew informacjom przez część środowiska fizjoterapeutów, rehabilitacja domowa jest i będzie dostępna dla pacjentów. Fundusz zapewnił, że zgodnie z zapowiedziami ogłosi uzupełniające konkursy na rehabilitację domową. W efekcie więcej pacjentów będzie mogło z niej skorzystać. Obecnie jest podpisanych blisko 400 umów na realizację tych świadczeń.

Z danych przekazanych przez NFZ wynika, że część podmiotów fizjoterapii ambulatoryjnej (ok. 11 proc.) realizuje powyżej 20 proc. świadczeń w warunkach domowych. W skrajnych przypadkach jest to nawet 99 proc. Oznacza to, że taki podmiot ma umowę z NFZ na rehabilitację w ambulatorium, ale de facto realizuje świadczenia w domu pacjenta. Do tego rozlicza świadczenia wykonywane w domu stawką za świadczenia w ambulatorium, które są wyżej wyceniane. Różnica to średnio ok. 25 zł na pacjenta. – Jednak, gdy pomnożymy te pieniądze przez liczbę pacjentów rozliczanych w ten sposób, koszty są ogromne. Taka rynkowa praktyka jest niekorzystna dla pacjentów, którzy mają skierowanie na rehabilitację w ambulatorium, ponieważ muszą dłużej czekać na rozpoczęcie terapii. W ostatnich latach liczba pacjentów, którzy czekają na fizjoterapię ambulatoryjną wzrastała i na koniec 2023 r. wyniosła ponad 860 tys. –  zwrócił uwagę NFZ.

Co jest korzystne dla pacjentów?

Dlatego Fundusz, w uzgodnieniu z największymi reprezentantami środowiska fizjoterapeutów, od 1 stycznia 2025 r. wprowadza mechanizm, który pozwoli na wykonywanie świadczeń domowych w ambulatorium w 20 proc. W pozostałych 80 proc. podmiot musi skupić się na realizacji podstawowej umowy z NFZ, czyli na realizację rehabilitacji ambulatoryjnej – wyjaśnił NFZ.

– Placówki, które nie mają umowy na rehabilitację domową, będą mogły przystąpić do konkursów ogłoszonych przez NFZ w miejscach, gdzie "zasadne jest wzmocnienie zabezpieczenia pacjentów w te świadczenia. Rehabilitacja w warunkach domowych przeznaczona jest dla pacjentów, którzy nie poruszają się samodzielnie i nie mają możliwości dotarcia do placówki rehabilitacyjnej. Jest realizowana na podstawie skierowania od lekarza, np. POZ lub specjalisty rehabilitacji. Cykl rehabilitacji domowej trwa do 80 dni zabiegowych w roku kalendarzowym. W uzasadnionych medycznie przypadkach tę rehabilitację można przedłużyć – uzasadnia NFZ.

Monika Dębińska w rozmowie z PAP wyliczała, że rehabilitacji domowej potrzebuje znaczna część pacjentów, chociażby po wszczepieniu endoprotezy biodra lub kolana albo z orzeczeniem o niepełnosprawności w znacznym stopniu. Ci ostatni w 2018 r. wywalczyli rehabilitację poza kolejnością. Nie ma na nią limitów, a i tak zdarza się, że czekają na nią nawet dwa miesiące. To osoby z przewlekłą i postępującą chorobą, np. Parkinsona czy Alzheimera, ze stwardnieniem rozsianym, po udarach, z porażeniem mózgowym. Często nie poruszają się o własnych siłach. – W większości tacy pacjenci nie są w stanie sami dojechać do przychodni, bo nie mają środków finansowych i możliwości transportu, a stan ich zdrowia nie pozwala, aby przemieszczać się niespecjalistycznym transportem. Niejednokrotnie to osoby leżące, sparaliżowane. Do pokonania mogą mieć nawet kilkadziesiąt kilometrów – argumentowała Dębińska.

Czytaj także: NFZ porządkuje leczenie i rehabilitację dzieci i dorosłych w śpiączce