Krzysztof Koślicki: Jak pan ocenia działania sądów administracyjnych w zakresie stosowania prawa podatkowego?

Marek Isański, prezes Fundacji Praw Podatnika: Mimo toczącej się tak burzliwie od lat dyskusji o konieczności podjęcia reform w polskim wymiarze sprawiedliwości niewiele, a właściwie nic się nie mówi o sądach administracyjnych. Przyjmuje się, że akurat te sądy działają stosunkowo poprawnie, że realizują zadania, do których zostały powołane, a nawet funkcjonuje milczące założenie, że rozpoznają sprawy prostsze, bardziej oczywiste i jako takie są załatwiane z definicji poprawnie. Na poparcie tezy o tym, że jest dobrze, używany jest argument o uchylaniu przez sądy administracyjne około 30 proc. zaskarżonych decyzji.

 

Pana zdaniem jest inaczej?

Postaram się wykazać, że funkcjonowanie sądownictwa administracyjnego w szczególności w sprawach podatkowych dotyczących zwykłych obywateli jest, delikatnie to ujmując, dalekie od oczekiwań. Dla zobrazowania skali problemu najlepiej posłużyć się łatwo zrozumiałym przykładem/porównaniem, o który w świecie rzeczywistym bardzo trudno. Znajdziemy go dopiero w krainie absurdu. W „świecie” rodem z Monty Python’a bardzo podobnie funkcjonowałby dział reklamacji fabryki samochodów objętych gwarancją, który nie uznawałby reklamacji niesprawnych samochodów, bo przeszły one pozytywnie wewnętrzną kontrolę jakości zgodną z procedurami przygotowanymi przez tenże sam dział reklamacji. Więc powinny jeździć. A to, że nie jeżdżą nie ma znaczenia, bo istotne jest przejście kontroli jakości.

Odmowa reklamacji uzasadniona jest więc „na swój sposób” w świecie absurdu racjonalnie. Bo przecież skoro samochód wyprodukowała fabryka, która zna się na produkowaniu samochodów to jest/powinien być to dobry produkt. Dodatkowym potwierdzeniem, że to dobry produkt jest to, że przeszedł on wewnętrzną kontrolę jakości. Czyli samochód nie jest złej jakości. W efekcie nie nadające się do używania auto uważa się za sprawne (….). W sądownictwie administracyjnym również ważniejsze jest to czy decyzje są zgodne z linią orzeczniczą sądu niż czy są zgodne z prawem. Niestety jest to świat realny/prawdziwy.

Zobacz również: Niepewne korzyści podatkowe fundacji rodzinnych >>

 

W sądach nie ma wspomnianej wewnętrznej kontroli jakości?

Sąd administracyjny nie dostrzega, że to jedynie z pozoru drobna różnica, podczas gdy jest ona fundamentalna. Oczywiście linia orzecznicza powinna być zgodna z prawem, ale nigdy nie ma pewności, że tak jest w rzeczywistości. W ten, jakże prosty, sposób doszło do zamiany sądu w idealną wręcz biurokrację, ze wszystkimi jej wadami. Biurokracja to przede wszystkim dążenie do pozorowania działań zamiast wykonywania solidnie zadań tej organizacji powierzonych. I sąd, jako ta biurokracja, pozoruje wykonywanie tego co powinien poprzez wyżej wskazane „pójście na skróty”. Zamiast odnoszenia/rozpoznawania zarzutów/argumentów podatnika i samodzielnej wykładni przepisów ogranicza się do zbadania zgodności decyzji z linią orzeczniczą sądu.

 

 

Czyli prawo swoje, a linia orzecznicza swoje?

Tak działający sąd administracyjny jest bardzo użyteczny dla władzy wykonawczej. Jest o wiele bardziej wydajny, może rozpoznawać dowolnie dużą ilość wpływających skarg. Pozwala na zwiększanie bieżących wpływów do budżetu zarówno poprzez przyzwolenie na nakładanie niezgodnych z prawem podatków, ale również poprzez wpływy z wpisów od wnoszonych skarg. I co dużo groźniejsze w swych skutkach przyzwala na funkcjonowanie i uchwalanie coraz gorszej jakości prawa.  Być może jest to odpowiedź na pytanie, dlaczego rządzący tego nie zauważają/nie chcą zauważyć.

 

Ma pan na myśli jakieś konkretne przykłady?

Takie podejście sądu potwierdza wiele spraw, z którymi zwracają się do sądu zwykli obywatele.  Np. ulga mieszkaniowa, darowizny pieniężne w obrębie najbliższej rodziny. Skoncentruję się na sprawach od lat analizowanych przez Fundację Praw Podatnika, a dotyczących tzw. „ulgowiczów meldunkowych”  i skutków egzekucji na podstawie wadliwej decyzji dla przedawnienia zobowiązania. Takich spraw do sądu wpłynęło tysiące. Samo kierowanie kolejnych  takich samych spraw do sądu przez obywateli nie świadczy o pieniactwie obywateli. Jest to oczywisty sygnał o poważnym problemie związanym z orzecznictwem sądu, na który sąd nie reaguje.

Raport KPMG: System podatkowy na dwóję z małym plusem >>

W tych sprawach przez wiele lat standardem było oddalanie skarg podatników niezależnie od wagi podnoszonych argumentów. Do korekty orzecznictwa (uchylania decyzji) dochodzi dopiero, gdy sąd dostrzega i odnosi się do argumentów podatników. Co istotne, wśród prawników nie ma sporów co do tego, że zarówno „ulga meldunkowa” jak i konsekwencje egzekucji na podstawie wadliwej decyzji nie są zagadnieniami skomplikowanymi prawnie. Znamienne - dla tych i wielu innych spraw - jest, że już przy pierwszych skargach podatnicy przedstawiali poprawną wykładnię przepisów. Sąd się do niej jednak nie odnosił przez lata. Trudno więc sobie wyobrazić, aby zdecydowana większość spośród 500 sędziów sądów administracyjnych (bo tylu mniej więcej jest sędziów i statystycznie każdy taką sprawę musiał rozpoznawać) miała problemy/mogła mieć  z ich poprawnym zdekodowaniem przepisów. I gdyby sądy robiły to co do nich należy to poprawna linia orzecznicza (ochrona praw podatników) byłaby bardzo niemal natychmiastowa, a nie dopiero po wielu latach.

Niestety, w rzeczywistości składy sędziowskie rozpoznając skargi szły „na skróty” i rozstrzygały opierając się na „pierwszym” wydanym przez sąd wyroku w sprawie przez NSA. Dokonywał więc sąd swoistej „kontroli jakości decyzji” ograniczając swoją ocenę jedynie w zakresie zgodności decyzji z linią orzeczniczą NSA. Gdy w tych sprawach, podobnie jak w wielu innych, to pierwsze orzeczenie sądu w danej sprawie było co do zasady firmowaniem stanowiska organu podatkowego zawartego w decyzji, bo tak dla biurokratycznego „działania” jest najłatwiej. Sąd – najprawdopodobniej - wychodząc z założenia, że administracja znając prawo wie jak je stosować zbyt wielką wagę przykłada do zasady domniemania zgodności decyzji z prawem. Sąd nie dostrzegł tego co naprawdę ważne. Tego, że skoro jednak podatnicy składają skargi to wysokie jest prawdopodobieństwo, że stanowisko organu powinno budzić wątpliwości.  I skoro podatnicy za swoje wątpliwości co do zgodności z prawem decyzji muszą zapłacić wysoki wpis sądowy to muszą być w sprawie argumenty przeciwne do stanowiska zawartego w decyzji. I zasadnie oczekują od sądu, że w uzasadnieniu rzetelnie się do nich odniesie. Po to, aby z sądu wyszli przekonani, że ich prawa nie zostały naruszone.  

 

Cena promocyjna: 127.5 zł

|

Cena regularna: 170 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 127.5 zł


 

Niekorzystne orzeczenie można jednak zaskarżyć

Dochodzenie do zgodnej z prawem linii orzeczniczej nie jest możliwe bez wszechstronnego odnoszenia się przez sąd do wszystkich argumentów podnoszonych w sprawie. I skoro obywatele zaskarżają do sądu decyzje pomimo niekorzystnej dla nich linii orzeczniczej, to oznacza, że dotychczas do ich argumentów nie odniesiono się w taki sposób aby przekonać obywateli/podatników do tego, że nie mają racji. Winny jest więc sąd a nie obywatel.  Winny jest sytuacji, gdy zdaniem tak wielu podatników ich argumenty w ogóle nie zostały wzięte pod uwagę. Należy to podkreślić: nie chodzi o ich automatyczną aprobatę, ale o pełne odniesienie się do nich ze zrozumieniem. Bez tego samo formułowanie orzeczeń sądowych jako linii orzeczniczej w ogóle jest pozbawione podstaw.

Warto też zastanowić się nad tym, o czym świadczy tak duża skala uchylanych przez sąd decyzji, bo prawie 30 proc. to naprawdę dużo. W niewielkim stopniu związana jest z ochroną praw obywateli. Świadczy ona dużo bardziej o tym, że jakość decyzji wydawanych przez administrację podatkową jest coraz niższa. Faworyzowane przez sądy organy podatkowe coraz mniejszą wagę przypisują rzetelności prowadzonych postępowań, tak iż czasami sąd administracyjny nie może nie uchylić decyzji bez narażenia się na śmieszność. Warto aby sąd to wreszcie zauważył.

W efekcie całość postępowania sądu trudno nazwać kontrolą decyzji pod względem jej zgodności z prawem. Trudno też nazywać to prawem do sprawiedliwego sądu. I nawet, jeśli po latach sąd zacznie przyznawać rację podatnikom, nie może zmienić to całościowej oceny działania/funkcjonowania sądu jako biurokracji. Sąd nadal będzie badał zgodność decyzji z aktualną linią orzeczniczą, a nie z prawem. Tyle, że ta aktualna linia będzie zgodna z prawem. Zadowoleni będą ci podatnicy, których sprawy trafiły do sądu po zmianie linii orzeczniczej, bo wyroki w ich sprawach będą poprawne. A tymi, których przez lata sąd nie ochronił, nikt się nie przejmuje, a w szczególności sam sąd.

Marek Isański, prezes Fundacji Praw Podatnika