- Prosimy o przyjęcie ustawy bez poprawek, a jednocześnie zobowiązujemy się do tego, że w ciągu najbliższych tygodni ustawa zostanie poddana szczegółowej i wszechstronnej ewaluacji, w trakcie której zachowamy również wrażliwość na zgłaszane przez państwa senatorów propozycje poprawek oraz inne uwagi, które formułowaliście państwo w dyskusji, zarówno na posiedzeniu plenarnym, jak i na posiedzeniu komisji senackiej – powiedział w środę w Senacie Sebastian Gajewski, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej, przedstawiając stanowisko rządu.

Ale skoro tak, to po co było uchwalać ustawę w iście ekspresowym tempie, żeby potem ją od razu poprawiać? Zwłaszcza, że już w czasie debaty widać było, że przepisy nie są jasne dla samych senatorów, skoro dopytywali o tak podstawowe kwestie jak ta, czy założone w przepisach osiągnięcie powszechnego wieku emerytalnego (jako jeden z warunków prawa do renty wdowiej) dotyczy osoby zmarłej czy owdowiałej…

Czytaj również: Renta wdowia bez poprawek przyjęta przez Senat>>

Ministerstwo, choć zamierza te przepisy zaraz zmieniać, jest z nich bardzo zadowolone. Tymczasem zaledwie w ciągu siedmiu miesięcy działania tego resortu pod rządami Lewicy, to już kolejny projekt, który ma wady, których można było uniknąć. O ile obywatelski projekt byłby zmieniany nie w pośpiechu, a przy wsparciu ekspertów od ubezpieczeń społecznych. Wtedy udałoby się zapewne wypracować inne, bardziej sprawiedliwe rozwiązanie, bez konieczności wydawania miliardów. Nie było żadnego powodu, by akurat teraz, na łapu-capu, przyjmować przepisy.

Może warto w tym miejscu przypomnieć, że już na etapie prac nad wdrożeniem przepisów o sygnalistach ministerstwo pokazało, że nie jest zainteresowane głosem opinii publicznej. I choć ze względu na opóźnienia we wdrożeniu unijnej dyrektywy, zdecydowało się na prace nad projektem w trybie odrębnym, czyli bez konsultacji publicznych i uzgodnień międzyresortowych, to i tak niesmak pozostał. W praktyce zaś okazało się, że na zastosowaniu trybu odrębnego niewiele zyskało, bo na skutek kilkumiesięcznych międzyresortowych przepychanek, których owocem były kolejne wersje projektu, prace nad nim wcale nie przyśpieszyły.

W podobnym trybie uchwalane były przepisy o dodatku do wynagrodzeń dla pracowników pomocy społecznej. Wtedy też nikt nie pytał o zdanie przedstawicieli samorządu terytorialnego. Zapowiedzi były szumne, a wyszło jak zwykle - przepisy podzieliły pracowników, a rząd do dziś tego nie poprawił. Co więcej, także przepisy przedłużające ważność orzeczeń o niepełnosprawności były procedowane przez ministerstwo rodziny bez ustaleń z Komisją Wspólną Rządu i Samorządu Terytorialnego w zakresie zadań samorządów.

Taki styl tworzenia prawa jest nie do przyjęcia. Czy nie lepiej i ekonomiczniej (biorąc pod uwagę proces legislacyjny) byłoby dopracować ustawę i dopiero wtedy brać się za jej uchwalanie? Czy naprawdę nikt nie panuje nad tym w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i w Rządowym Centrum Legislacji?

To PiS w ciągu ostatnich ośmiu lat słynęło z uchwalania ustaw na jednym posiedzeniu Sejmu. Szkoda, że nowy rząd powiela złe wzorce. Wszak determinacja w forsowaniu projektów, na których zależy koalicjantom nie jest wytłumaczeniem uchwalania złego prawa.

Na brak projektów, które przedstawia MRPiPS, nie można narzekać. Można wręcz powiedzieć, że resort prowadzi ofensywę legislacyjną, tyle tylko, że zamiast strzelać kulami armatnimi, strzela kapiszonami. Zamiast załatwiać poważne problemy szuka tematów zastępczych. Bo czy akurat trzeba angażować siły i środki w uregulowanie maksymalnej temperatury w pracy, skoro samo ministerstwo przyznaje, że przepisy są, ale w różnych aktach prawnych? Czy naprawdę nie ma ważniejszych spraw, nad którymi trzeba się teraz pochylić?

Legislacyjnemu bałaganowi towarzyszy rozdawnictwo - renta wdowia, po tzw. czternastej emeryturze, to kolejne świadczenie socjalne, o czym, wyraźnie w Senacie mówił wiceminister Gajewski. Zapewne wiele osób zada sobie teraz pytanie, po co pracować i płacić składki, skoro państwo z głodu umrzeć nie da i zawsze "dosypie", zwłaszcza tym, którzy składek nie płacili albo zapłacili ich niewiele. To działanie zniechęcające do pracy i odkładania na emeryturę. Czym rządzący zachęcą seniorów do dłuższej pracy, skoro wieku emerytalnego podnieść nie można, bo to niepolityczne i przez to przegrywa się wybory?

Ważnych spraw do załatwienia jest sporo. Choćby wdrożenie dyrektywy unijnej o minimalnym wynagrodzeniu za pracę - termin upływa już 15 listopada br., a ministerstwo do dziś nie opublikowało projektu ustawy. Czy to znaczy, że też zamierza nad nim pracować w trybie odrębnym?