Głosowanie nad projektem zakładającym częściową dekryminalizację aborcji, które zakończyło się odrzuceniem propozycji zmian, wywołało prawdziwą burzę w środowiskach broniących praw kobiet. Przeciwko projektowi zagłosowali bowiem nie tylko posłowie Prawa i Sprawiedliwości, ale również część koalicjantów obecnego rządu. Wyłamało się również kilku posłów Koalicji Obywatelskiej – wśród nich był Roman Giertych, który był wówczas obecny w Sejmie. Premier Donald Tusk zadecydował o zawieszeniu go w klubie poselskim oraz pozbawieniu funkcji wiceprzewodniczącego klubu. Poseł Giertych opublikował oświadczenie na platformie X, w którym stwierdził, że nie głosował, bo jeszcze nie było tak „niechlujnego, nierozsądnego, a wręcz w niektórych punktach groźnego dla kobiet projektu ustawy”.

Czytaj też: Dekryminalizacja aborcji - Sejm nie uchwalił projektu ustawy

 

Prawnicy kontrują tezy Giertycha

Dlaczego poseł Giertych zaczął krytykować projekt dopiero po głosowaniu? Jak sam mówi, zapoznał się z nim dopiero w poniedziałek (głosowanie odbywało się w piątek). Swoje wątpliwości przedstawił „bardzo późno, bo dopiero w środę na prezydium klubu”, gdy nie było już możliwości składania poprawek. Stwierdził zresztą, że doszedł do wniosku, że i tak nie zostanie wysłuchany. W oświadczeniu wskazuje jednak na to, dlaczego jego zdaniem projekt był szkodliwy. Po pierwsze, uważa, że wykreślenie art. 152 par. 1 i 2 kodeksu karnego doprowadziłoby do całkowitej „wolnej amerykanki” w wykonywaniu aborcji, i że „oznaczałoby to, że w większości przypadków aborcję wykonywałby znachor.” Jego tezę kontrują prawnicy we wspólnym oświadczeniu (podpisali się pod nim: adw. Kamila Ferenc, adw. dr Sabrina Mana-Walasek, adw. Jerzy Podgórski i adw. Karolina Gierdal). Jak przypominają, zmiana przepisów karnych nie powoduje legalizacji aborcji, nie zmienia ustawy o planowaniu rodziny. - Za wykonanie aborcji poza wskazaniami z ustawy pozostała więc inna odpowiedzialność: finansowa, dyscyplinarna, zawodowa, łącznie z możliwością pozbawienia lekarza prawa wykonywania zawodu. Brak sankcji karnej, która w państwie demokratycznym powinna być ostatecznością, nie czyni aborcji legalną. Pojęcia legalizacji a dekryminalizacji to dwa odrębne pojęcia – wskazują w oświadczeniu.

Przypominają też, że aborcja na takim etapie zazwyczaj nie wymaga wykonywania żadnych zabiegów – przeważnie jest przeprowadzana farmakologicznie, poprzez podanie tabletek. Nie ma więc mowy o działalności „znachorów”, którym grozi zresztą odpowiedzialność karna na podstawie ustawy o wykonywaniu zawodu lekarza i lekarza dentysty.

Czytaj też w LEX: Spór o dopuszczalność przerywania ciąży z perspektywy etycznej i filozoficznoprawnej (komentarz do wyroku TK w sprawie K 1/20) >

 

Projekt nie był doskonały, ale nie wywołałby takich skutków

- Uważam, że wejście w życie zmian dotyczących depenalizacji pomocnictwa w aborcji miałoby znaczenie statystyczne - mówi dr Paweł Czarnecki z Katedry Postępowania Karnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Niemniej liberalizacja przepisów dotyczących usuwania ciąży, była jedną z ważniejszych obietnic, jakie przed wyborami składała koalicja rządząca, dlatego oburzenie uważam za zrozumiałe. Nie zgadzam się z argumentami podnoszonymi przez mecenasa Giertycha, nie uważam np., by proponowana zmiana doprowadziła do legalizacji usuwania ciąży przez osoby niewykwalifikowane, przy jednoczesnym pozostawieniu karalności tego czynu w przypadku lekarzy. Moim zdaniem ten wpis to - w jakimś sensie - próba merytorycznego uzasadnienia politycznej decyzji - wskazuje. Podkreśla jednak, że rząd nie uniknie konieczności doprecyzowania przepisów kodeksu karnego, bo wyrok Trybunału Konstytucyjnego doprowadził do rozszerzenia przedmiotu ochrony i obecnie nie jest jasne, od jakiego momentu przepisy chronią życie ludzkie. - To wymaga spokojnej dyskusji i wypracowania jednolitej koncepcji - podkreśla.

Czytaj też w LEX: Czy można mówić o dobrach osobistych Nasciturusa - analiza w świetle prawa polskiego >

Dodaje, że ochrona życia poczętego człowieka na gruncie art. 38 Konstytucji RP czy przepisów art. 2 EKPC nie ma charakteru absolutnego, zatem można przygotować sensowny projekt w konsultacji z ekspertami nie na łapu capu. Nie istnieje coś takiego jak prawo do aborcji na żądanie, natomiast można mówić o wskazanej sferze w kontekście prawa do macierzyństwa czy prawa do prywatności. Na gruncie przepisów kodeksu karnego i w kontekście standardu wypracowanego w orzeczeniu TK z 1997 r. (K 26/96) oraz uchwał SN z 2006 r. (I KZP 18/06) i 2008 r. (I KZP 13/08) zmiana wykładni art. 148 par. 1 kodeksu karnego wydaje się niedorzeczna. - Ma rację natomiast mec. Giertych, że projekt był niedopracowany, nieuwzględniający pozostałych przepisów czy też w szczególności niespójny z relacją art. 4a ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, ale takie głosy pojawiały się już wcześniej w debacie prawniczej - podkreśla dr Czarnecki.

Czytaj też w LEX: Powstanie ciąży w następstwie czynu zabronionego jako przesłanka legalnego jej przerwania >

 

Za śmierć kobiety nadal odpowiedzialność

Poseł Giertych zaznaczał, że „jednocześnie ustawa wykreślała art. 154 par. 1 kodeksu karnego, czyli uchylała odpowiedzialność karną za śmierć kobiety wynikłą z dokonanej przez kogoś aborcji”. To, zdaniem prawników, również chybiony argument. Projekt nie uchylał bowiem przepisów o karalności w tym przypadku, a zmiana była techniczna, związana z numeracją. W projekcie przewidziano bowiem, że „jeżeli następstwem przestępstwa określonego w art. 152 par. 3 lub w art. 153 jest śmierć kobiety ciężarnej, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 15”. Nadal obowiązuje również art. 155 k.k. (nieumyślne spowodowanie śmierci) oraz 153 par. 1 k.k. (doprowadzenie do przerwania ciąży podstępem lub groźbą), które mogłyby mieć w tej sytuacji zastosowanie. 

Giertych komentował też, że jego zdaniem „ustawa wprowadza symboliczną de facto karę za dokonanie aborcji do momentu porodu”. Prawnicy przypominają jednak, że kara obowiązująca obecnie jest… niższa. Wynosi bowiem maksymalnie trzy lata, a projekt podwyższał granicę do lat pięciu. - Zakres normy karnej został ograniczony, niemniej wysoka kara została utrzymana – wskazują.

Prawnicy odpierają także zarzut Giertycha dotyczący ewentualnej możliwości interpretacji, która mogłaby doprowadzić do „zrównania aborcji z zabójstwem”. Powołują się przy tym na orzecznictwo i obowiązujące przepisy. Warto również przypomnieć, że na etapie prac legislacyjnych projekt dość znacząco ewoluował w stosunku do pierwotnej wersji. Miało to związek z dyskusjami i głosami ekspertów, które odbywały się w ramach prac Komisji Nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektów ustaw dotyczących prawa do przerywania ciąży. 

Czytaj też w LEX: Wokół problematyki karalności przerywania ciąży w Polsce >

 


Sądy skazują za pomocnictwo w aborcji 

Przypomnijmy, że odrzucony podczas ostatniego posiedzenia Sejmu projekt zakładał wprowadzenie zmian jedynie w kodeksie karnym. Kolejne trzy poselskie projekty dotyczące aborcji (projekt ustawy o bezpiecznym przerywaniu ciąży, projekt nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży oraz projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie) nadal czekają na rozpatrzenie. Podczas piątkowego głosowania za uchwaleniem ustawy głosowało 215 posłów, przeciw uchwaleniu było 218 posłów, a wstrzymało się dwóch. Wśród 218 posłów, którzy byli przeciw uchwaleniu noweli Kodeksu karnego, było 176 posłów PiS, 24 posłów PSL-TD (wśród nich m.in. wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz i wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski), wszyscy głosujący posłowie klubu Konfederacji - 17 oraz koła Kukiz'15 - 2 posłów. Przeciwko nie głosował żaden poseł Koalicji Obywatelskiej, Lewicy i Polski 2050-TD. W głosowaniu nie wzięło jednak udziału trzech posłów KO oraz dwóch posłów Polski 2050-TD. 

Obecnie art. 152 k.k. mówi, że "kto za zgodą kobiety przerywa jej ciążę z naruszeniem przepisów ustawy, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech". Przewiduje też taką samą karę za pomoc kobiecie ciężarnej w przerwaniu ciąży z naruszeniem przepisów ustawy lub za nakłanianie jej do aborcji. W Polsce przepis rzeczywiście jest stosowany – w marcu ub. roku Sąd Okręgowy Warszawa-Praga skazał aktywistkę Aborcyjnego Dream Teamu Justynę Wydrzyńską na osiem miesięcy ograniczenia wolności, tj. 30 godzin prac społecznych w miesiącu, za udzielenie pomocy kobiecie w przerwaniu ciąży. Polegała ona na przekazaniu posiadanych przez Wydrzyńską tabletek, które miały wywołać poronienie. Kobieta próbowała uzyskać pomoc w zagranicznej klinice, uniemożliwił jej to jednak przemocowy partner (który zawiadomił prokuraturę o tabletkach; następnie dopuścił się fałszowania podpisów na wezwaniach do stawienia się kobiety na rozprawie).

Czytaj więcej: Pomoc w aborcji ukarana - aktywistka skazana na prace społeczne

Wyrok zapadł w pierwszej instancji i nie jest prawomocny. Na razie nie ma informacji o terminach kolejnych rozpraw. W obronie aktywistki stanęły m.in. Francja, Belgia, ambasada Holandii i liczne organizacje międzynarodowe, takie jak Organizacja Narodów Zjednoczonych.

Zobacz też linię orzeczniczą: Odpowiedzialność karna za pomoc w przerwaniu ciąży za granicą >

 

Będą kolejne próby 

Projekt nowelizacji kodeksu karnego został odrzucony, dlatego dalsze prace legislacyjne nie są możliwe. Wicemarszałkini Senatu Magdalena Biejat zapowiedziała, że Lewica złoży jeszcze raz projekt dekryminalizujący aborcję i „będzie go składać do skutku”. Jak zaznaczyła, dekryminalizacja aborcji to absolutne minimum, do którego trzeba doprowadzić. Wersja maksimum to legalizacja. Nie zmienia to jednak faktu, że nowy projekt będzie musiał ponownie przejść całą ścieżkę legislacyjną. Dlatego zapewne upłynie sporo czasu, zanim ponownie zajmą się nim posłowie.

 

 

,