Chodzi o obowiązujące od początku tego roku przepisy ustaw o podatkach dochodowych, które mają motywować firmy zwlekające z zapłatą należności do regulowania płatności na czas. Przedsiębiorca, który nie zapłaci faktury musi po upływie określonego terminu skorygować swoje rozliczenie z fiskusem i wyłączyć te wydatki z kosztów uzyskania przychodu.
Partner w firmie doradczej Crido Taxand Paweł Toński uważa, że rozwiązanie potocznie zwane "ulgą na złe długi" w podatkach dochodowych w rzeczywistości ulgą nie jest. "Przewiduje karę dla firm, które nie płacą faktur na czas, ale przedsiębiorca, który nie dostał zapłaty nie uzyskuje żadnej korzyści z tego tytułu. Kara nałożona na dłużnika nie przekłada się na żadną korzyść dla wierzyciela" - zwrócił uwagę ekspert.
Wierzyciel nieuregulowane należności i tak musi włączyć do swoich przychodów i ewentualnie odprowadzić podatek, jeżeli przełoży się to na dochód. Inny mechanizm zastosowano w uldze na złe długi w VAT - firma, która nie dostanie zapłaty nie musi płacić podatku (koryguje swoją deklarację), a dłużnik traci prawo do odliczenia.
Toński zauważył, że z niezrozumiałych powodów - inaczej niż w przypadku ulgi w VAT - mechanizm ulgi na złe długi w CIT przewiduje zupełnie inne terminy na dokonywanie korekt. Przepisy o VAT mówią, że korektę przygotowuje się po upływie 150 dni od terminu płatności faktury (ustawodawca nie reguluje, jaki ma być termin płatności). W przypadku CIT mowa jest o 30 dniach po upływie terminu płatności albo 90 dniach od zaliczenia do kosztów - jeżeli termin płatności jest dłuższy niż 60 dni.
"To oznacza, że na firmy nałożono obowiązek prowadzenia dwóch równoległych ewidencji. W przypadku firm, które miesięcznie mają setki, czy tysiące faktur to rodzi naprawdę duże problemy" - powiedział Toński. Dodał, że jeszcze więcej problemów będzie miała firma, która ze względu na opóźnienia w swoich płatnościach musi skorygować rozliczenia związane z amortyzacją środków trwałych.
Ekspert dodał, że ustawodawca wprowadzając ulgę na złe długi w CIT nie uwzględnił wielu specyficznych rozliczeń, np. w grupach kapitałowych, gdzie strony z większą swobodą mogą umawiać się na terminy płatności. Regulacje nie biorą też pod uwagę, że np. że w przypadku dużych i trwających długo kontraktów, np. budowlanych część zapłaty z faktur inwestorzy zatrzymują na poczet kaucji gwarancyjnych. W jednym i drugim przypadku podatnicy mogą być zmuszeni do korekty swoich rozliczeń, mimo że ich kontrahent nie poniósł uszczerbku. "To wylewanie dziecka z kąpielą" - ocenił Toński.
Także doradca podatkowy w kancelarii KNDP Kolibski Nikończyk Dec & Partnerzy uważa, że w przeciwieństwie do ulgi na złe długi w VAT jedynym, który odnosi korzyści z ulgi w podatkach dochodowych jest fiskus. Doradca przyznał, że ulga może być batem na dłużników, ale nie pomaga w żaden sposób tym, którzy nie dostają pieniędzy na czas.
"Te przepisy są fatalnie napisane, tak jakbyśmy mieli do czynienia tylko z prostymi sytuacjami, np. supermarketami, które narzucają swoim dostawcom długie terminy płatności. Rzeczywistość jest jednak o wiele bardziej skomplikowana. Zapomniano o wielu innych transakcjach, gdzie długie terminy płatności są czymś naturalnym" - powiedział Piłat. Wskazał, że chodzi np. o zakup nieruchomości, gdzie płatności są regulowane na raty.
"Nowe zasady stosowania ulgi na złe długi" >>>
"Nie dochodzi tu do żadnego nadużycia, tymczasem okazuje się, że w takim przypadku nabywca nieruchomości będzie musiał składać korekty odpisów amortyzacyjnych przez wiele lat. W ten sposób cała instytucja zakupu na raty leży. Co więcej resort finansów wyraził opinię, że zasady tej ulgi mają też zastosowanie do leasingu finansowego. Jeżeli tak rzeczywiście miałoby być, to leasing finansowy, który przypomina zakup na raty nie ma sensu" - ocenił Piłat.
Według ekspertów przepisy można jednak poprawić - przede wszystkim należy ujednolicić terminy ulgi na złe długi w VAT i podatkach dochodowych. Toński uważa też, że regulacje powinny oddziaływać symetrycznie na obie strony transakcji. "Jeżeli firma, która nie płaci faktury musi skorygować swoje deklaracje, to takie samo prawo powinien mieć też wierzyciel, który nie uzyskał płatności. W przeciwnym razie można podejrzewać, że celem wprowadzenie +ulgi+ nie była ochrona wierzycieli, ale fiskusa" - powiedział Toński.
mmu/ drag/