Czytaj: MF kręci bat na podatników – będzie domiar podatku >>
Według projektu, organy podatkowe będą mogły domagać się dodatkowych kwot związanych z unikaniem opodatkowania. Wysokość domiaru będzie uzależniona od wartości stwierdzonej w postępowaniu korzyści podatkowej. Maksymalnie wyniesie nawet 120 proc. Instytucję domiaru zakłada projekt nowelizacji ustaw o podatkach dochodowych i ordynacji podatkowej.
W Ministerstwie Finansów pracują teraz zapewne w większości młodzi ludzie, którzy jeszcze do tego nie interesują się historią. A nazwa domiar była bardzo w czasach "komuny" znana, a drobni przedsiębiorcy, którzy wtedy mogli prowadzić działalność, to wręcz zasypiali i budzili się myśląc o niej. Ale też spać za dobrze z tego powodu nie mogli.
Domiar źle się kojarzył, bo był postrachem na "prywaciarzy". Podatki trzeba było w tamtych czasach, jak zawsze, płacić według podanych w ustawach lub rozporządzeniach stawek i zasad. Ale do takiego podatnika zawsze mogła wpaść kontrola, wykryć jakieś nieprawidłowości i nałożyć domiar. Opinia wtedy w prywatnej inicjatywie była taka, że ten domiar może firmę zabić. I tak często bywało, bo tamtemu systemowi nie zależało za bardzo na rozwoju tego segmentu gospodarki.
Dzisiaj jest inaczej, w gospdarce rynkowej prywatne firmy są solą systemu ekonomicznego. Ale i one często narzekają na nieprzyjazny charakter systemu podatkowego. Atmosfera wokół tamtego domiaru była taka, że niejasne były reguły jego stosowania. Oby nie wróciły do biznesu "stare dobre czasy".