Problem związany z tym, że pod lekarzy podszywają się osoby, które w rzeczywistości nie mają odpowiedniego wykształcenia, istnieje od lat. W tym przypadku oszustów można jednak zdemaskować, sprawdzając, czy dana osoba ma aktualne uprawnienia do wykonywania zawodu – wystarczy wyszukać rzekomego medyka w Centralnym Rejestrze Lekarzy, który jest prowadzony przez Naczelną Izbę Lekarską. O wiele bardziej skomplikowana jest sytuacja, w której udajemy się do specjalisty, który, zamiast leczyć, proponuje rozwiązania alternatywne, które nie znajdują poparcia w aktualnej wiedzy medycznej.

Czytaj również: Uprawnienia lekarza łatwo sprawdzić, chyba że straci je już w trakcie pracy

Gra na (silnych) emocjach

Na problem po raz kolejny zwróciła uwagę Rada Organizacji Pacjentów (ROP), która od 2022 r. jest stałym organem działającym przy Ministerstwie Zdrowia. Składa się z reprezentantów organizacji pacjentów i prowadzi dialog w sprawach systemowych w ochronie zdrowia oraz wymianę poglądów w kwestiach najistotniejszych z punktu widzenia pacjenta. Składa się z 15 członków powoływanych na 5-letnią kadencję. Niedawno ROP skierowała pismo do prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, w którym przypomina, że problem tzw. leczenia „alternatywnego”, „holistycznego” narasta w Polsce od lat. Jak podkreślono, w procederze biorą udział również przedstawiciele zawodów medycznych, którzy wcale się z tym faktem nie kryją – ich nazwiska łatwo odnaleźć w sieci. Przedstawiciele ROP wskazują, że jest to szczególnie nieetyczna praktyka, bo wykorzystuje brak wiedzy i silne emocje pacjentów, którzy często pozostają bezradni w obliczu problemu zdrowotnego (prawdziwego albo wmówionego przez pseudomedyków).

Sprawdź w LEX: Czy lekarz może polecać pacjentom konkretne wyroby medyczne lub ich producentów? >

Istnienie problemu potwierdzają relacje pacjentów, których wysłuchano podczas posiedzenia Rady. Łączy je jedno – w każdym opisywanym przypadku chorzy trafiali do lekarzy z prawem do wykonywania zawodu, którzy ich nie leczyli. ROP przytacza wypowiedź jednej z pacjentek, która stwierdziła, że: „To nie jest tak, że my szukamy medycyny alternatywnej. My idziemy do lekarzy, a okazuje się, że to oszuści”. – Oczekujemy, że samorząd lekarski, w dobrze rozumianym interesie własnym, w trosce o bezpieczeństwo pacjentów, a także w ramach dbałości o etykę środowiska zawodowego i godność zawodu lekarza, podejmie bez zbędnej zwłoki wszelkie możliwe działania, by ten niebezpieczny proceder zakończyć – zaznaczono w piśmie.

W odpowiedzi na pismo skierowane przez ROP Łukasz Jankowski, lekarz, prezes NRL, zadeklarował, że apel został przekazany do wszystkich Okręgowych Izb Lekarskich, Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej i przewodniczącego Naczelnego Sądu Lekarskiego. Od razu spotkał się też z odzewem środowiska lekarskiego. Od marca br. NRL uruchomiła również specjalny adres mailowy (naruszenia@nil.org.pl), za pośrednictwem którego można anonimowo zgłosić postępowania lekarzy niezgodne z aktualną wiedzą medyczną (EBM), Kodeksem Etyki Lekarskiej itp.

Czytaj więcej: Samorząd lekarski uruchomił skrzynkę do zgłaszania nieprawidłowości

Podczas posiedzenia ROP, na którym dyskutowano nad problemem, głos zabrał również dr n. med. Klaudiusz Komor, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Podkreślił, iż wszystkich lekarzy obowiązuje Kodeks Etyki Lekarskiej, który stanowi, że należy leczyć zgodnie z najnowszą wiedzą medyczną, czyli medycyną opartą na faktach, a każda próba pseudoleczenia pacjentów przez lekarzy powinna być zgłaszana do właściwych organów. 

Czytaj w LEX: Sankcje orzekane w postępowaniu o odpowiedzialność zawodową lekarzy >

 


Seria antybiotyków na boreliozę i witaminy na raka

Wśród tzw. „alternatywnej medycyny” można dopatrzeć się pewnych trendów i chorób, którymi pseudokliniki chcą przyciągnąć do siebie chorych. Skrajnymi przypadkami są sytuacje, w których pacjentów przekonuje się, że wlewy witaminowe wyleczą nowotwór – co jest szczególnie niebezpieczne w przypadku choroby, w której tak istotny jest czas i szybkie podjęcie leczenia. Ostatnio pacjenci często są przyciągani obietnicami wyleczenia borelizy za pomocą tzw. metody ILADS, której skuteczność nie została potwierdzona żadnymi badaniami. Polega ona na tym, że choremu na „przewlekłą boreliozę” (która także nie jest oficjalną jednostką chorobową, „medycy” zajmujący się medycyną alternatywną często przypisują jej jednak nieswoiste objawy, z którymi zgłasza się pacjent) przez wiele miesięcy podaje się jeden lub kilka antybiotyków. Tymczasem obowiązujące standardy zastrzegają w leczeniu właściwie zdiagnozowanej boreliozy stosowanie pojedynczego antybiotyku przez okres do 30 dni. Długotrwała (i często niepotrzebna) antybiotykoterapia wiąże się z silnym osłabianiem układu odpornościowego i może wywołać u pacjenta poważne konsekwencje zdrowotne (wśród możliwych powikłań wymienia się np.: trwałe uszkodzenie wątroby, trzustki, jelit, nerek, ośrodkowego układu nerwowego, zapalenia ścięgien). Tego typu praktykom przygląda się Rzecznik Praw Pacjenta, który do maja br. prowadził w tej sprawie postępowania względem 25 placówek medycznych. W przypadku 15 z nich RPP stwierdził nieprawidłowości, w 13 powiadomił również organy odpowiedzialności zawodowej dla lekarzy – okręgowych rzeczników odpowiedzialności zawodowej. W kwietniu zapadł pierwszy wyrok przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Warszawie - sąd oddalił skargę podmiotu leczniczego i utrzymał w mocy decyzję RPP.

Czytaj w LEX: Organy orzekające w sprawach odpowiedzialności zawodowej lekarzy >

O aktualnych problemach związanych z pseudoleczeniem Bartłomiej Chmielowiec, Rzecznik Praw Pacjenta, mówił również w rozmowie z serwisem  Prawo.pl. - Mamy placówki medyczne z wykształconą kadrą, które oferują wlewy witaminowe czy biorezonanse, które mają wyleczyć z choroby nowotworowej. To wyjątkowo okrutne, że wykorzystuje się pacjenta, który jest zdesperowany i próbuje wszystkiego, aby się wyleczyć, tylko po to, aby zwyczajnie na nim zarobić. Jest to oczywiście także bardzo groźne dla jego zdrowia i życia - podkreślał. 

Czytaj całą rozmowę: Chmielowiec: Rzecznik musi mieć uprawnienia, by skutecznie chronić pacjentów

Zawieszenie przed wyrokiem? To możliwe

Lekarz, który stosuje tego typu praktyki, musi również liczyć się z odpowiedzialnością zawodową. Zgodnie z art. 77 ustawy o izbach lekarskich, w niektórych, szczególnie poważnych przypadkach sąd lekarski (na wniosek rzecznika odpowiedzialności zawodowej) wydaje postanowienie o tymczasowym zawieszeniu prawa wykonywania zawodu albo o ograniczeniu zakresu czynności w wykonywaniu zawodu lekarza przez obwinionego na okres do roku. Jak wskazuje Karol Kolankiewicz, adwokat specjalizujący się w sprawach związanych z prawem medycznym, prawem karnym i ochroną danych osobowych, jest to możliwe również przed wydaniem wyroku sądowego.

Prawnik wyjaśnia, że tymczasowe zawieszenie prawa do wykonywania zawodu lekarza jest możliwe, gdy zebrane dowody wskazują z dużym prawdopodobieństwem że lekarz, którego dotyczy postępowanie lub obwiniony (lekarz, któremu rzecznik odpowiedzialności zawodowej przedstawił zarzuty) popełnił ciężkie przewinienie zawodowe. - Ponadto rodzaj wskazywanego ciężkiego przewinienia musi wskazywać, że dalsze wykonywanie przez takiego lekarza czynności zawodowych będzie zagrażać bezpieczeństwu pacjentów lub grozić będzie popełnieniem kolejnego przewinienia zawodowego – zaznacza.

Czytaj w LEX: Zarzut popełnienia błędu w sztuce lekarskiej - postępowanie z zakresu odpowiedzialności zawodowej >

A czym jest „ciężkie przewinienie zawodowe”? Jak tłumaczy mec. Kolankiewicz, możemy mieć z nim do czynienia na przykład wówczas, gdy lekarz posługuje się metodami uznanymi przez naukę za szkodliwe, bezwartościowymi lub takimi, które nie zostały zweryfikowane naukowo, np. gdy zaleca picie ziół zamiast leczenia onkologicznego. - Możemy mieć z nim do czynienia np. także w sytuacji, gdy okaże się, że lekarz publicznie (np. w portalach społecznościowych, w telewizji, czy w radiu) zaprzecza podstawowym zasadom sztuki medycznej wpływającym na bezpieczeństwo zdrowotne pacjentów czy całego społeczeństwa, np. gdy wielokrotnie neguje zasadność stosowania antybiotykoterapii lub innych leków (gdy są one konieczne w danym stanie chorobowym), czy odradza szczepienia obowiązkowe – wyjaśnia mec. Kolankiewicz.