ForumIdei Fundacji Batorego opublikowało właśnie analizę swojego eksperta Grzegorza Makowskiego, doktora socjologii, wykładowcy Collegium Civitas, na temat korupcji i polityki antykorupcyjnej za rządów obozu prawicy. Opracowanie - Szykując grunt pod „wielką korupcję” Działania (anty)korupcyjne władz w latach 2015–2019 - zawiera i diagnozę problemu i propozycje rozwiązań. 

 

Cena promocyjna: 119.2 zł

|

Cena regularna: 149 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 149 zł


Już nie łapówki, korupcja bardziej "wyszukana"

Ekspert w swojej analizie powołuje się m.in. na indeks Corruption Perception Index (CPI) przygotowany przez Transparency International, a opublikowany po raz pierwszy w 1995 roku. Od roku 2012, po zmianie metodologii, jego zaletą jest możliwość porównywania wyników w czasie (poprzednie edycje CPI nie pozwalały na to ze względu na przyjęte procedury statystyczne). Indeks bazuje na badaniach sondażowych, na próbach ekspertów, m.in. specjalistów od oceny ryzyka gospodarczego i politycznego. 

Czytaj: Prawnicy: Sądy powinny być poza nadzorem ministra, ale otwarte na obywateli>>

W ostatniej dostępnej edycji CPI za rok 2019 - publikacja w 2020 - Polska uzyskała 58 punktów, co dało jej 41 miejsce na 180 państw objętych badaniem. Dla porównania, najlepiej postrzegane państwa to Dania, Nowa Zelandia oraz Finlandia uzyskały odpowiednio 87, 87 i 86 punktów. Średnia dla państw UE to 66 punktów. 

- Według tej miary mieścimy się tylko nieco poniżej przeciętnego wyniku dla państw UE. Jesteśmy postrzegani o wiele lepiej niż Węgry uzyskujące wynik zaledwie 44 punktów (dodatkowo Węgry od lat spadają zarówno w ocenach, jak i w rankingu), Słowacja (50 punktów) czy Bułgaria (43 punkty). Generalnie w 2019 roku Polska uzyskała najlepszy po Estonii (która, mając 74 punkty, zajmuje 18 miejsce w rankingu) wynik spośród państw dawnego bloku wschodniego. Z drugiej strony, o ile poprawialiśmy wynik w latach 2012–2014, o tyle w okresie 2015–2019 powoli, ale jednak, pogarsza się percepcja Polski ze względu na korupcję - podkreśla doktor Makowski. 

I dodaje, że zmienia się przede wszystkim charakter korupcji, a czasy, kiedy w Polsce przez korupcję rozumiało się niemal wyłącznie dawanie i przyjmowanie łapówek, dawno przeminęły. 

- Polacy są dziś świadomi, że korupcja jest zjawiskiem o znacznie szerszym znaczeniu niż tylko ten jeden rodzaj zachowania. Rozróżniamy, że oprócz łapówek korupcją jest też płatna protekcja, niedopełnianie obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych czy nadużywanie przez nich uprawnień albo przekupstwo wyborcze. Może mniej zdajemy sobie sprawę z tego, że polski kodeks karny w ślad za przepisami prawa międzynarodowego penalizuje też przekupstwo między prywatnymi firmami i kwalifikuje tak zwane „pranie pieniędzy” jako szczególnie groźną formę korupcji - czytamy. 

Ekspert dodaje, że podstawy tej góry tkwią w społeczeństwie – w kulturze, obyczajach, praktykach, instytucjach społecznych, które wcale nie muszą być "przestępcze" (mogą być akceptowane przez prawo), jednak "tworzą urodzajne podglebie dla przestępstw korupcyjnych". 

Uderza w równość społeczną

Makowski nie ma wątpliwości, że jej zasadniczym i najpoważniejszym skutkiem jest wzrost nierówności społecznych. Skoro bowiem – upraszczając – korupcja to partykularyzm, najpoważniejszym problemem jest właśnie nierówność w dostępie do rozmaitych zasobów publicznych. 

Czytaj: Prawnicy: Rezygnacja z nadzoru ministra szansą na reformę sądownictwa>>

- Drugim, głównym wątkiem podnoszonym w tym kontekście jest to, że korupcja godzi w prawa człowieka, utrudnia bowiem dostęp do podstawowych dóbr i usług, a w konsekwencji pozbawia ludzi możliwości życia w godnych warunkach i podnoszenia standardu tych warunków. Jako drastyczny przykład oddziaływania korupcji w tym kontekście często przywoływane są szacunki Transparency International, pokazujące, że korupcja nawet o 30 proc. podnosi koszty dostępu gospodarstw domowych do wody, a więc najbardziej podstawowego dobra publicznego, jakie można sobie wyobrazić - wskazuje.

W podobny sposób mogą rosnąć koszty, a więc i ograniczenia w dostępie do innych dóbr – edukacji, wymiaru sprawiedliwości czy stanowisk publicznych - czytamy w opracowaniu. 

 


Trzeci aspekt to „prawo do dobrego rządu”. -Słusznie bowiem zakłada się, że tylko efektywny rząd, zorientowany na dobro wspólne, może realizować politykę publiczną zmniejszającą nierówności. Widać stąd, że refleksja nad korupcją, jako formą partykularystycznej dystrybucji dóbr i czynnikiem nierówności społecznych, jest nie tylko obecna w środowisku akademickim, ale ma już trwałe miejsce w kręgach decydentów i stanowi element polityki publicznej - dodaje ekspert. 

Konieczna głęboka reforma m.in. służby cywilnej

W jego ocenie by nie dopuścić do rozwoju i utrwalenia nomenklaturowego systemu sprzyjającego korupcji na poziomie administracji publicznej oraz na styku między urzędnikami i politykami, niezbędne są zmiany ustrojowe. 

- Konieczna jest reforma służby cywilnej, która powinna rozciągnąć jednolite standardy pracy urzędników na wszystkie typy instytucji rządowych. W tym celu należałoby przede wszystkim uchylić ustawę o pracownikach urzędów państwowych z 1982 roku, jak również wiele innych ustaw, wyłączających poszczególne instytucje spod standardów służby cywilnej. Sama służba cywilna powinna zostać wzmocniona. Powinna zostać przyjęta nowa ustawa jasno określająca granicę między korpusem urzędniczym i politycznym - wskazuje Makowski. 

W opracowaniu wymienia działania, które powinny zostać podjęte w pierwszej kolejności - m.in. zasady naboru na najwyższe stanowiska urzędnicze tak, aby jedynym kryterium nie były sympatie partyjne. 

 

- Dobrym kierunkiem wydaje się koncepcja państwowego zasobu kadrowego – swego rodzaju bazy kandydatów na najwyższe stanowiska urzędnicze, do której można byłoby wejść wyłącznie poprzez wykazanie się wysokimi kompetencjami i odpowiednim doświadczeniem. Korzystając z tego zasobu, ugrupowania polityczne obejmujące władzę mogłyby swobodniej dobierać osoby na najwyższe stanowiska w instytucjach państwowych - podkreśla.