"Nie oznacza to rzecz jasna, że Czechy czy Słowacja nie będą chciały przyjąć podatków płaconych przez takie osoby i +nakażą+ opłacanie ich w Polsce. Państwa te z radością powitają nowych podatników i nie będą się wgłębiały w ich sytuację podatkową. Jednakże polski urząd może zwrócić się do takich osób, nawet po kilku latach, i zażądać opłacenia zaległych podatków wraz z odsetkami karnymi oraz ewentualnymi karami nałożonymi na podstawie kodeksu karnego skarbowego. W takim przypadku przedsiębiorca będzie musiał zapłacić zaległość podatkową w Polsce i na własną rękę próbować odzyskać podatek bezzasadnie zapłacony za granicą. Zapewne państwa, które najpierw chętnie przyjęły zapłatę podatków, nie będą już tak samo chętne do ich zwrotu" – podkreślił Maciej Pilarek.
Eksperci wskazali, że część osób prowadzących działalność gospodarczą zastanawia się nad otworzeniem działalności w Czechach lub na Słowacji, gdzie poziom opodatkowania będzie prawdopodobnie niższy, w związku doniesieniami o możliwej likwidacji tzw. liniowego 19-proc. PIT. Podali, że obecnie stawki podatku dochodowego w Czechach wynoszą 15 i 22 proc., a na Słowacji 19 i 25 proc.
Zwrócili uwagę, iż, aby płacić podatek dochodowy w tych krajach, nie wystarczy zarejestrować się jako osoba prowadząca działalność gospodarczą w Czechach lub na Słowacji. "Wynika to z fundamentalnej zasady, wspólnej większości systemów podatkowych, że osoba fizyczna płaci podatek dochodowy przede wszystkim w tym kraju, w którym jest rezydentem podatkowym. O tym, kto jest rezydentem podatkowym danego państwa rozstrzyga jego prawo wewnętrzne, modyfikowane umowami o unikaniu podwójnego opodatkowania, zawieranymi przez poszczególne kraje, przy czym, co do zasady, rezydencję podatkową można mieć tylko jedną" - zaznaczyli.
Według nich praktyka pokazuje, że osoba fizyczna jest uznawana za rezydenta w tym kraju, w którym przebywa przez większość danego roku kalendarzowego, lub w którym znajduje się jej centrum interesów życiowych. "Zgodnie z tym drugim kryterium rezydentem państwa jest osoba, która wprawdzie przebywa w tym państwie mniejszą część roku, ale jest z nim związana innymi silnymi więzami (np. emigracja zarobkowa – osoba pracująca zawodowo na co dzień w Niemczech, która przyjeżdża do Polski na święta i inne wolne dni, gdyż tu znajduje się jej najbliższa rodzina – żona, dziecko – jest rezydentem podatkowym w Polsce, a nie Niemczech)" - podkreślili.
Eksperci dodali, że polscy przedsiębiorcy wypracowali alternatywę dla tych regulacji. Częstą praktyką jest, że osoba prowadząca działalność gospodarczą w Polsce otwiera biuro (filię) w Czechach lub na Słowacji i stamtąd prowadzi sprzedaż lub świadczy swoje usługi. Tam też spotyka się ze swoimi kontrahentami. W takiej sytuacji, w rozumieniu międzynarodowego prawa podatkowego, za granicą powstaje „zakład” tej osoby. Zyski, w zakresie, w jakim mogą zostać przypisane do tego zakładu, powinny zostać wtedy opodatkowane za granicą.
"Jeżeli w związku z otwarciem biura w Czechach lub na Słowacji przedsiębiorca przeprowadził się wraz z rodziną za granicę, istnieje duża szansa, że utraci on rezydencję podatkową w Polsce i jego dochody będą podlegały opodatkowaniu jedynie za granicą. Jeżeli jednak wraca +do domu+ na weekendy, święta etc., pozostanie w dalszym ciągu rezydentem w Polsce. Wówczas istotny stanie się fakt, czy biuro znajduje się w Czechach czy na Słowacji" – uzupełnił ekspert podatkowy, Jakub Prusiński.
Eksperci przypomnieli, że nasz kraj zawarł z Czechami i Słowacją odmienne umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania. W przypadku Czech, zyski zakładu znajdującego się w tym kraju nie podlegają opodatkowaniu w Polsce. W konsekwencji w stosunku do zysków zakładu możliwe jest „uniknięcie” opodatkowania w Polsce na rzecz niższego opodatkowania w Czechach. "Należy jednak podkreślić, że dotyczy to jedynie sytuacji, kiedy w Czechach jest faktycznie prowadzona (a nie jedynie zarejestrowana) działalność gospodarcza. Sposób wykazania powyższej okoliczności zależy od charakteru prowadzonej działalności – w każdym jednak przypadku wskazane jest legitymowanie się tytułem prawnym do lokalu (biura) za granicą, z którego prowadzona jest działalność, jak również dowody potwierdzające, że dana osoba rzeczywiście spędza tam znaczną część czasu" - podkreślili.
Natomiast w przypadku Słowacji, zyski zakładu słowackiego podlegają opodatkowaniu w Polsce, przy czym od polskiego podatku można odjąć proporcjonalnie podatek zapłacony na Słowacji.
Jak podali, zasady podlegania ubezpieczeniom społecznym (ZUS) są zbliżone do zasad opodatkowania zysków zagranicznych rezydentów lub przedsiębiorców posiadających swoje biuro za granicą. Składki opłaca się w tym państwie, w którym działalność jest prowadzona w znacznej części, lub w którym znajduje się „centrum zainteresowania” tej działalności. W każdym przypadku oznacza to w sytuacji, kiedy polski oddział ZUS upomni się o zaległe świadczenia, potrzebę wykazania, że działalność jest faktycznie prowadzona za granicą.
Wskazali, że sytuacja polskiego ZUS w razie sporu z przedsiębiorcą jest utrudniona przez wyrok polskiego Sądu Najwyższego z 2013 r. (II UK 333/12), w którym Sąd stwierdził, że polski ZUS nie może samodzielnie przesądzić o tym, iż tytuł ubezpieczenia w innym państwie członkowskim ma charakter fikcyjny. Ustalenie takie może zostać dokonane jedynie przez organ właściwy w sprawach ubezpieczeń społecznych tego państwa. Konieczność konsultowania się z organami administracji obcego państwa niewątpliwie utrudnia polskiemu ZUS prowadzenie sprawy, ale też dokonanie potrzebnych ustaleń nie jest niemożliwe. Wymuszenie na ZUS konsultacji z organem obcej administracji może jednak wymagać wejścia na drogę sądową.
"W praktyce polski urząd skarbowy lub oddział ZUS niewątpliwie zainteresuje się sytuacją, w której z dnia na dzień podatnik oraz ubezpieczony przestanie opłacać podatki i składki. Z góry można również założyć, że wyjaśnienia przedsiębiorcy o przeniesieniu działalności za granicę, o ile nie będą poparte niezbitymi dowodami, nie spotkają się z akceptacją polskiej administracji" – konkludował Jakub Prusiński. (PAP)
aop/ son/