W wywiadzie dla głównego kanału telewizji publicznej France 2 szef państwa wyjaśnił, że w ten sposób chce spełnić jedną z obietnic dotyczących polityki podatkowej, z którą występował w swej kampanii wyborczej, jednak to nie obywatele będą bezpośrednio obciążeni tym podatkiem.
Francuski prezydent wyjaśnił, że jego projekt nie polega jednak na "uderzaniu w wielkie przedsiębiorstwa", lecz na tym aby je skłonić "do współpracy w trudnych chwilach, w których tak wiele żąda się od pracowników".
"Czyż nie mogą się zdobyć przez dwa lata na taki wysiłek ci, którzy mają najwyższe dochody?" - mówił prezydent Francji.
Podkreślił jednocześnie, że wielkie przedsiębiorstwa "powinny zdobyć się na przejrzystość i ujawnić wysokość płac swych pracowników".
"Kiedy wynagrodzenie członka personelu kierowniczego przekracza milion euro, to przedsiębiorstwo będzie ponosiło koszty tego 75-procentowego podatku" - sprecyzował Hollande w wywiadzie. Przypomniał, że od początku stawiał jasno sprawę: "W ciągu dwóch lat wszyscy będą mieli ciężko".
Prezydent Francji ostrzegł w wywiadzie, że przedłużający się kryzys "skazuje Europę na eksplozję" i zachęca do działania ruchy populistyczne.
Potwierdził, że Francja nie rezygnuje ze swego celu, jakim jest utrzymanie deficytu publicznego na poziomie 3 proc. PKB w 2013 roku, jednak cel ten nie zostanie osiągnięty jeśli kraj nie powróci na drogę wzrostu gospodarczego.
Po tym jak Rada Konstytucyjna zmusiła Hollande'a do wprowadzenia zmian w ustawie dotyczącej 75-procentowego podatku, francuskie media wyrażają opinię, że zmiana w projekcie ustawy, który stanowił jedną z głównych obietnic wyborczych, może sprawić, że ustawa przyniesie jedynie symboliczne efekty.
Przede wszystkim, jak napisał "Le Monde", ze względu na niewielką liczbę osób, które zarabiają rocznie ponad milion euro, po drugie zaś dlatego, ze przedsiębiorstwa mogą posłużyć się rozmaitymi zręcznymi formułami i sposobami wynagradzania najwyższego personelu kierowniczego, aby uniknąć płacenia 75-procentowego podatku.