Premier Donald Tusk powiedział we wtorek, że jego zdaniem w tej kadencji parlamentu nie uda się wprowadzić do agendy sejmowej projektu ustawy dotyczącej tzw. podatku bankowego.
Szef rządu pytany na wtorkowej konferencji prasowej, czy jeszcze w tej kadencji parlamentu zostanie przyjęty projekt dotyczący tzw. podatku bankowego, odparł: Nie przypuszczam - wynika to z mojej rozmowy z marszałkiem Sejmu Grzegorzem Schetyną - by dało się jeszcze wcisnąć w agendę sejmową jakąś istotną liczbę nowych projektów ustawowych.
Jak dodał, w Sejmie na rozstrzygnięcie czeka ponad 200 projektów. Mamy 7-8 posiedzeń do końca kadencji, budżet i kilka innych pilnych działań. Więc wydaje mi się to mało prawdopodobne (aby udało się do końca tej kadencji parlamentu uchwalić tzw. podatek bankowy - PAP).
Premier zaznaczył, że tzw. podatek bankowy nie będzie podatkiem łupiącym banki, by naprawiać budżet. Wyjaśnił, że będzie to podatek, opłata czy danina, która w całości zabezpieczałaby w jakimś sensie banki oraz depozytariuszy, zwiększając możliwości Funduszu Gwarancyjnego. Szef rządu zapowiedział szybką informację w tej sprawie.
Według projektu ustawy przygotowanego przez resort finansów, do którego dotarła w poniedziałek PAP, wpływy z tzw. podatku bankowego wyniosą 500-700 mln zł netto rocznie, a sama opłata obejmie banki krajowe, oddziały instytucji kredytowych, oddziały banków zagranicznych oraz spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe.
Projekt ustawy przewiduje utworzenie w ramach sektora finansów publicznych Funduszu Stabilizacyjnego, będącego państwowym funduszem celowym. Projekt ma na celu wzmocnienie stabilności finansowej sektora instytucji finansowych prowadzących działalność depozytowo-kredytową w Polsce oraz roli i zakresu zadań Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
W projekcie przewidziano nałożenie na niektóre instytucje finansowe obowiązku uiszczania tzw. opłaty ostrożnościowej, jako powtarzalnego, obowiązkowego świadczenia o charakterze publicznoprawnym, z którego wpływy zasilą Fundusz Stabilizacyjny. Wprowadzenie opłaty miałoby charakter bezterminowy i umożliwiałoby zasilenie netto sektora finansów publicznych kwotą ok. 500-700 mln rocznie.
Tusk mówił również we wtorek o priorytetach polskiej prezydencji w kontekście unijnego budżetu. Mamy kilka bardzo ważnych celów. Ten najważniejszy to obrona polityki spójności; po drugie nieredukowanie budżetu Unii Europejskiej. Chcielibyśmy, aby tradycyjnie ten budżet znowu wzrósł - mówię tu o wieloletnich ramach finansowych, ale także o dwóch najbliższych tzw. jednorocznych budżetach - podkreślił szef rządu.
Zdajemy sobie sprawę, że ta batalia będzie niezwykle ciężka, ponieważ płatnicy netto jednym chórem mówią dzisiaj, że są zainteresowani raczej redukcją budżetu europejskiego. Nie sądzę też, aby możliwe było zwiększenie liczby źródeł dochodów Unii Europejskiej, na przykład poprzez nałożenie podatku od transakcji finansowych, podatku lotniczego czy podatku węglowego - dodał Tusk.
Premier ocenił, że nie ma szansy na powszechną zgodę w Unii Europejskiej, by dołożyć kolejne źródła na finansowanie zadań. Dlatego naszym głównym celem jest obrona wielkości budżetu, tak aby on był większy, nie mniejszy, a w najgorszym przypadku, żeby ta redukcja nie była zbyt dotkliwa - wyjaśnił.
Tusk zaznaczył, że w przypadku polityki spójności Polska będzie promować wydatki, które służą wzrostowi konkurencyjności, a także wzrostowi gospodarczemu.