Według Agaty Szymborskie-Sutton, szaleństwo w salonach samochodowych trwało do końca grudnia – w związku ze zmianą przepisów przedsiębiorcy chcieli się załapać na pełne odliczenie VAT od zakupu auta z tzw. kratką. Efekt? Według Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar, w grudniu zarejestrowano 21 540 aut z kratką, czyli aż o 73,03 proc. więcej niż w listopadzie. Tym samym w ostatnim miesiącu roku samochody osobowe z homologacją ciężarową stanowiły ponad 50 proc. wszystkich zarejestrowanych aut osobowych (w całym ubiegłym roku – 30,78 proc. rynku).
Czy szturm salonów był rzeczywiście tak opłacalny, jak się powszechnie uważa? - Dla amatorów najdroższych, luksusowych modeli, którzy na pełnym odpisie VAT zyskiwali nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, z pewnością tak. Ale tacy nabywcy stanowili zdecydowaną mniejszość – w całym ubiegłym roku z salonów wyjechało niespełna 380 aut z kratką z logo Porsche czy Lexus. Dla porównania: lider w tej grupie – Skoda – może pochwalić się rejestracją osobówek w wersji ciężarowej na poziomie ponad 15 tys. sztuk rocznie. Skoda, a także inne najpopularniejsze marki aut z kratką – Ford, Opel, Toyota czy Kia – sprzedają jednak przede wszystkim samochody, których średnia wartość wynosi kilkadziesiąt złotych. W tej grupie cenowej utrata możliwości odliczenia pełnej stawki VAT nie jest już tak dotkliwa, a w wielu przypadkach przedsiębiorcy nie stracą w ogóle - mówi Agata Szymborska-Sutton. Dlaczego?
- Na tapetę weźmy Skodę, najpopularniejszą markę wśród aut z kratką. Skoda Octavia Classic (1.6, 102KM) kosztuje obecnie 59 300 zł brutto. Tegoroczny podatek VAT, w stawce 23 proc., wynosi więc ok. 11 089 złotych. Obecnie odliczyć można tylko 60 proc. VAT, ale nie więcej niż 6 tys. zł, co oznacza, że różnica na niekorzyść przedsiębiorcy sięga ok. 5 089 złotych. Pamiętajmy jednak, że ową nieodliczoną część VAT możemy zaliczyć w koszty uzyskania przychodu – tym samym z tytułu amortyzacji omawianego modelu w ciągu 5 lat zapłacimy podatek dochodowy mniejszy o ok. 966 zł (przy założeniu, że przedsiębiorca rozlicza się z fiskusem według 19-proc. stawki liniowej). Różnica zmniejsza się zatem do ok. 4 122 złotych. Do tego dorzućmy promocje dealerów. Skoda „na wejście” proponuje klientom upust w wysokości 3 tys. zł za Octavię z rocznika 2011 (model z 2010 r. można kupić taniej aż o 8 tys. zł). Biorąc pod uwagę tylko ten minimalny upust, różnica wynosi już niewiele ponad tysiąc złotych, a przy dobrych negocjacjach może się okazać, że zostanie zniwelowana - uważa Szymborska-Sutton.
Jeszcze lepiej wygląda sytuacja w przypadku Opla. - Cena wyjściowa Astry Classic IV (1.4/100 KM z klimatyzacją i lakierem metalik) to 72 200 zł brutto. Według nowych przepisów przedsiębiorca nie może odliczyć podatku VAT w kwocie 7 tys. 501 zł , ale po uwzględnieniu, jak w powyższym przykładzie, 5-letniej amortyzacji, różnica na niekorzyść przedsiębiorcy zmniejsza się do ok. 6 076 złotych. Dealerzy Opla proponują jednak od razu upust „Na Firmę”: 4 tys. zł plus 3 proc., czyli łącznie ponad 6 tys. złotych. Z kolei Kia daje bez ceregieli aż 4,5 tys. zł obniżki na model see’d comfort (1.4/90 KM, regularna cena to 46 500 zł). Tymczasem po uwzględnieniu korzyści z amortyzacji nieodliczony VAT wynosi niewiele ponad 2 800 zł - mówi Szymborska-Sutton.
Analityk Tax Care podkreśla, że należy jednak pamiętać, że zmiana przepisów będzie dotkliwa w przypadku aut, których wartość znacznie przekracza 80 tys. zł, tyle mniej więcej wynosi bowiem limit amortyzacyjny dla samochodów osobowych (dokładnie: równowartość 20 tys. euro). Oznacza to, że do kosztów uzyskania przychodu można zaliczyć tylko tą część wartości pojazdu, która nie przekracza tegoż limitu. Tym samym nabywcy takich aut odliczą nie tylko dużo mniejszy VAT, ale nie będą mogły także zaliczyć w koszty dużej różnicy pomiędzy VAT-em odliczonym, a jego pozostałą częścią. - Kupcy aut ze średniej półki nie muszą się jednak martwić, że nie wzięli udziału w ubiegłorocznym wyścigu na zakup osobówki w wersji ciężarowej. Decydując się na samochód dzisiaj, większość z nich nie tylko nie straci finansowo, ale nabędzie bardziej funkcjonalne auto, które kiedyś będzie łatwiej i korzystniej sprzedać, niż model z uciążliwą w codziennym użytkowaniu kratką - mówi Agata Szymborska-Sutton, analityk Tax Care
Czy szturm salonów był rzeczywiście tak opłacalny, jak się powszechnie uważa? - Dla amatorów najdroższych, luksusowych modeli, którzy na pełnym odpisie VAT zyskiwali nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, z pewnością tak. Ale tacy nabywcy stanowili zdecydowaną mniejszość – w całym ubiegłym roku z salonów wyjechało niespełna 380 aut z kratką z logo Porsche czy Lexus. Dla porównania: lider w tej grupie – Skoda – może pochwalić się rejestracją osobówek w wersji ciężarowej na poziomie ponad 15 tys. sztuk rocznie. Skoda, a także inne najpopularniejsze marki aut z kratką – Ford, Opel, Toyota czy Kia – sprzedają jednak przede wszystkim samochody, których średnia wartość wynosi kilkadziesiąt złotych. W tej grupie cenowej utrata możliwości odliczenia pełnej stawki VAT nie jest już tak dotkliwa, a w wielu przypadkach przedsiębiorcy nie stracą w ogóle - mówi Agata Szymborska-Sutton. Dlaczego?
- Na tapetę weźmy Skodę, najpopularniejszą markę wśród aut z kratką. Skoda Octavia Classic (1.6, 102KM) kosztuje obecnie 59 300 zł brutto. Tegoroczny podatek VAT, w stawce 23 proc., wynosi więc ok. 11 089 złotych. Obecnie odliczyć można tylko 60 proc. VAT, ale nie więcej niż 6 tys. zł, co oznacza, że różnica na niekorzyść przedsiębiorcy sięga ok. 5 089 złotych. Pamiętajmy jednak, że ową nieodliczoną część VAT możemy zaliczyć w koszty uzyskania przychodu – tym samym z tytułu amortyzacji omawianego modelu w ciągu 5 lat zapłacimy podatek dochodowy mniejszy o ok. 966 zł (przy założeniu, że przedsiębiorca rozlicza się z fiskusem według 19-proc. stawki liniowej). Różnica zmniejsza się zatem do ok. 4 122 złotych. Do tego dorzućmy promocje dealerów. Skoda „na wejście” proponuje klientom upust w wysokości 3 tys. zł za Octavię z rocznika 2011 (model z 2010 r. można kupić taniej aż o 8 tys. zł). Biorąc pod uwagę tylko ten minimalny upust, różnica wynosi już niewiele ponad tysiąc złotych, a przy dobrych negocjacjach może się okazać, że zostanie zniwelowana - uważa Szymborska-Sutton.
Jeszcze lepiej wygląda sytuacja w przypadku Opla. - Cena wyjściowa Astry Classic IV (1.4/100 KM z klimatyzacją i lakierem metalik) to 72 200 zł brutto. Według nowych przepisów przedsiębiorca nie może odliczyć podatku VAT w kwocie 7 tys. 501 zł , ale po uwzględnieniu, jak w powyższym przykładzie, 5-letniej amortyzacji, różnica na niekorzyść przedsiębiorcy zmniejsza się do ok. 6 076 złotych. Dealerzy Opla proponują jednak od razu upust „Na Firmę”: 4 tys. zł plus 3 proc., czyli łącznie ponad 6 tys. złotych. Z kolei Kia daje bez ceregieli aż 4,5 tys. zł obniżki na model see’d comfort (1.4/90 KM, regularna cena to 46 500 zł). Tymczasem po uwzględnieniu korzyści z amortyzacji nieodliczony VAT wynosi niewiele ponad 2 800 zł - mówi Szymborska-Sutton.
Analityk Tax Care podkreśla, że należy jednak pamiętać, że zmiana przepisów będzie dotkliwa w przypadku aut, których wartość znacznie przekracza 80 tys. zł, tyle mniej więcej wynosi bowiem limit amortyzacyjny dla samochodów osobowych (dokładnie: równowartość 20 tys. euro). Oznacza to, że do kosztów uzyskania przychodu można zaliczyć tylko tą część wartości pojazdu, która nie przekracza tegoż limitu. Tym samym nabywcy takich aut odliczą nie tylko dużo mniejszy VAT, ale nie będą mogły także zaliczyć w koszty dużej różnicy pomiędzy VAT-em odliczonym, a jego pozostałą częścią. - Kupcy aut ze średniej półki nie muszą się jednak martwić, że nie wzięli udziału w ubiegłorocznym wyścigu na zakup osobówki w wersji ciężarowej. Decydując się na samochód dzisiaj, większość z nich nie tylko nie straci finansowo, ale nabędzie bardziej funkcjonalne auto, które kiedyś będzie łatwiej i korzystniej sprzedać, niż model z uciążliwą w codziennym użytkowaniu kratką - mówi Agata Szymborska-Sutton, analityk Tax Care