Chodzi nie tylko o spełnienie koniecznych kryteriów nominalnych i prawnych. Należy również przygotować do tego polską gospodarkę. Tylko w ten sposób euro nie stanie się obciążeniem, ale szansą dalszego rozwoju ekonomicznego.
Proces integracji walutowej musi być poprzedzony spełnieniem tzw. kryteriów konwergencji, czyli odpowiednich wskaźników ekonomicznych i zasad, określonych na mocy Traktatu o Unii Europejskiej. Wiele do zrobienia mamy, jeśli chodzi o kryteria prawne. Ostateczną decyzję o chęci przyjęcia euro muszą poprzedzić zmiany w konstytucji, co jest procesem długotrwałym i politycznie trudnym do przeprowadzenia. W przypadku zmian w ustawie zasadniczej potrzebnych jest poparcie 2/3 głosów.
Zdaniem głównego ekonomisty Ministerstwa Finansów samo spełnienie unijnych kryteriów nie wystarczy do pełnej integracji walutowej. Konieczne jest jeszcze dostosowanie naszej gospodarki do warunków, które zagwarantują sukces powodzenia całej operacji.
- Doświadczenia ostatnich lat, czyli z jednej strony Grecja, z drugiej strony Finlandia, pokazują, że trzeba być przygotowanym, by w sposób bezpieczny korzystać z bycia w strefie euro i posługiwania się wspólną walutą - zwraca uwagę Ludwik Kotecki w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria.
Jak podkreśla, najważniejsze są reformy strukturalne, które spowodują, że gospodarka w sposób maksymalnie elastyczny dostosowuje się do warunków jednolitej waluty. W tym zakresie jest jeszcze wiele do zrobienia. Od efektów wdrażania dalszych reform zależeć powinna, według Koteckiego, data naszego przystąpienia do strefy euro. Wokół niej należałoby później budować mapę drogową dochodzenia do tego terminu.
Tym bardziej, że sama strefa także wymaga zmian i reform, czego najlepszym dowodem jest jej głęboki kryzys. Coraz częściej mówi się o tym, że niektóre kraje mogą ją opuścić i wrócić do swoich narodowych walut. Słychać też prognozy dotyczące rozpadu eurostrefy pod wpływem kłopotów gospodarczych, w jakich się znalazła. Dlatego ewentualne dalsze pogłębianie procesu integracji walutowej na pewno nie nastąpi szybko. Mówi się o konieczności dużych zmian prawnych, łącznie ze zmianami traktatu europejskiego.
- Patrząc na ostatni dokument przewodniczącego Jose Manuela Barroso, tzw. Blueprint [Blueprint for a deep and genuine Economic and Monetary Union z listopada ub.r. red.], o tym, jak ma wyglądać ta pogłębiona strefa euro, to widać, że to niestety będzie trwało kilka ładnych lat - dodaje Ludwik Kotecki.
Podkreśla jednak, że równolegle do planowanych zmian wewnątrz strefy euro powinien się toczyć proces polskich przygotowań do przyjęcia euro.
Zgodnie z unijnymi wymogami kandydat do strefy euro musi spełnić kryteria konwergencji (tzw. kryteria z Maastricht). Pierwszym warunkiem jest inflacja, która nie może przekraczać o 1,5 proc. poziomu inflacji trzech państw unijnych o najbardziej stabilnym poziomie cen. Kandydat do eurostrefy nie może też być objęty procedurą nadmiernego deficytu, co oznacza, że jego deficyt budżetowy nie powinien przekraczać 3 proc. Produktu Krajowego Brutto, zaś zadłużenie 60 proc. PKB. Równie istotne jest trzecie z kryteriów, czyli stabilność kursu walutowego. Przed przyjęciem wspólnej waluty dane państwo musi przez co najmniej dwa lata uczestniczyć w europejskim mechanizmie kursowym. Kolejny warunek dotyczy stóp procentowych. W tym przypadku, podobnie jak z inflacją, przyszły członek eurostrefy porównywany jest do trzech najbardziej stabilnych państw Unii, a średnia nominalna długoterminowa stopa procentowa ogłaszana przez bank centralny nie może przekraczać stopy procentowej tych państw o 2 pkt.
Wspólna europejska waluta funkcjonuje od 1 stycznia 1999 roku. Posługuje się nią siedemnastu członków Unii Europejskiej oraz trzy kraje spoza Unii, czyli Monako, San Marino i Watykan.
Debata na temat przystąpienia Polski do tej grupy rozgorzała na nowo w grudniu tego roku po wystąpieniu Donalda Tuska. Szef rządu zapowiedział, że będzie apelował do wszystkich sił politycznych o podjęcie jak najszybszych decyzji, które będą skutkowały przyjęciem przez Polskę wspólnej, europejskiej waluty.