"Ten pakiet będzie teraz musiał być zaaprobowany przez grupy polityczne Parlamentu Europejskiego oraz państwa członkowskie w Radzie UE kwalifikowana większością głosów" - poinformował serwis prasowy PE. Jeśli tak się stanie, to całość - zarówno nowelizacja budżetu na rok 2012 jak i budżet na rok 2013 - zostanie poddana pod ostateczne głosowanie podczas sesji PE w Strasburgu 13 grudnia. Tym samym zakończy się trwający od początku listopada impas w negocjacjach budżetowych PE i Rady UE, gdzie reprezentowane są rządy państw członkowskich.
Także rzecznik komisarza ds. budżetu Patrizio Fiorilli poinformował na Twiterze o postępie w negocjacjach. "Porozumienie ws. pakietu budżetowego na 2013 będzie przedłożone Radzie UE i PE w najbliższych dniach" - zapowiedział.
Ani cypryjska prezydencja ani serwis prasowy PE ani Komisja Europejska nie podają szczegółów porozumienia. AFP z powołaniem na anonimowe źródła w europarlamencie pisze, że chodzi z jednej strony o porozumienie ws. 6 mld euro na załatania dziury budżetowej w 2012 roku jak i porozumienie ws. budżetu na 2013, ale niższe o 5 mld euro niż zaproponowała KE (137,8 mld euro).
"Te liczby rzeczywiście były na stole negocjacyjnym dziś rano. Ale należy pamiętać, że to osiągnięte porozumienie nie zobowiązuje teraz nikogo poza dwiema osobami: ministra ds. europejskich Cypru i szefa komisji budżetowej PE. Muszą teraz przekonać Radę UE i PE" - powiedziały PAP unijne źródła.
KE musiała przedstawić w poniedziałek nową propozycję budżetu, gdyż fiaskiem zakończyły się negocjacje między rządami a przedstawicielami PE na podstawie pierwotnej propozycji KE z 25 kwietnia. 13 listopada, kiedy upływał termin tzw. procedury pojednawczej i miały odbyć się "rozmowy ostatniej szansy", PE odmówił udziału w negocjacjach. Szef delegacji PE Alain Lamassoure tłumaczył wówczas stanowisko PE tym, że jego partner w rozmowach, czyli Rada UE, grupująca rządy państw członkowskich, nie może się porozumieć co do załatania dziury finansowej za rok 2012, by pokryć m.in. koszty programu wymiany studentów Erasmus.
Dlatego KE musiała przedstawić nową propozycję, do czego zobowiązuje ją unijny traktat. Ale nie różni się ona od poprzedniej z kwietnia. Przyszłoroczny budżet - jak zaproponowała KE - miałby wynieść 137,8 mld euro (kwietniowy projekt zakładał 137,9 mld euro), co oznacza wzrost płatności o prawie 7 proc. w stosunku do budżetu w 2012 roku (129 mld euro).
Negocjacje w sprawie przyszłorocznego budżetu UE zapowiadają się ciężko, tak jak w 2011 r., a zwłaszcza w 2010 roku, kiedy Unia w ostatniej chwili uniknęła prowizorium budżetowego z powodu braku porozumienia między kilkoma krajami-płatnikami netto do unijnej kasy UE (głównie Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Holandia i Austria) - a broniącym hojniejszego budżetu PE. W tym roku do batalii o budżet roczny UE dochodzą jeszcze trudniejsze negocjacje kolejnej siedmioletniej perspektywy finansowej UE na lata 2014-20. Szczyt przywódców UE w ubiegłym tygodniu zakończył się brakiem porozumienia - rozmowy przełożono na początek przyszłego roku.
Ponadto w tym roku trudne rozmowy o budżecie 2013 połączono z nowelizacją budżetu na rok 2012, które też są w impasie. KE wystąpiła do państw o brakujące jej na pokrycie spływających faktur prawie 9 mld euro. Zaproponowała, by tę kwotę pokryć z jednej strony z dochodów z grzywien, jakie firmy prywatne płacą m.in. za zawiązywanie karteli. To około 3,1 mld euro. Normalnie te dodatkowe dochody powinny zmniejszyć składki państw do unijnej kasy. Resztę, czyli 5,9 mld euro, kraje miałyby dołożyć, zwiększając swe płacone co miesiąc składki do budżetu UE oparte na PKB.
Ale płatnicy netto - Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Szwecja, Holandia, Finlandia, Dania i Austria - zażądali, by całość pokryć z niewydanych środków z budżetu UE szacowanych przez nich na 15 mld euro, choć Komisja Europejska zapewniała, że takich pieniędzy nie ma.
Z Brukseli Inga Czerny (PAP)
icz/ kot/