Chodzi o projekt zapowiedziany przez przewodniczącego Parlamentarnego Zespołu na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego Adam Abramowicza (PiS). Szczegóły mają zostać przedstawione w środę w Sejmie. Zmiany przewidują, że płacona przez pracodawcę suma obciążeń dla funduszu płac wyniosłaby 25 proc., co spowodowałoby 25-30 proc. wzrost płac pracowników. Ponadto dla podatników CIT wprowadzony byłby podatek przychodowy w wysokości 1,5 proc. bez możliwości odliczania kosztów. Firmy rozliczające się PIT-em płaciłyby podatek na wzór obecnego ryczałtu.
Zobacz: Zmiany w systemie podatkowym mają podnieść zarobki Polaków >>
Główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek przypomniała ubiegłoroczną debatę publiczną o wprowadzeniu jednolitego podatku i sprzeczne informacje na ten temat płynące od rządzących. Zauważyła, że przyczyniło się to do wstrzymywania decyzji inwestycyjnych przez firmy.
"Podobnie jak w przypadku jednolitego podatku, propozycje posła Abramowicza przyczynią się do braku stabilizacji, spowodują obawy firm dotyczące przyszłości, a tym samym wpłyną negatywnie na decyzje inwestycyjne. Tymczasem polska gospodarka właśnie teraz coraz bardziej potrzebuje inwestycji przedsiębiorstw. Świat ucieka w robotyzację i cyfryzację, a my destabilizując prawne otoczenie gospodarcze ograniczamy skłonność firm do inwestowania, nawet tego odtworzeniowego" - powiedziała.
"Uważam, że wychodzenie z pomysłami, które nie są przygotowane i zaakceptowane przez rząd, nie są przez rząd firmowane, jest zupełnie nieodpowiedzialne. Wprowadza ponownie chaos informacyjny do gospodarki" - oceniła ekonomistka.
Według niej wprowadzenie 25-proc. podatku od funduszu płac spowodowałoby wzrost obciążeń dla firm, bowiem dziś wynosi ono po stronie pracodawców ok. 20-21 proc. "To znaczy, że obciążenie funduszu płac wzrosłoby dla przedsiębiorców do ok. 25 proc." - wskazała. Natomiast wprowadzenie podatku przychodowego dla podatników CIT oznaczałoby - jej zdaniem - wzrost obciążeń podatkowych o około jedną trzecią.
Na podobieństwo do jednolitego podatku zwracają także uwagę związkowcy, choć kierownik Biura Eksperckiego, Dialogu i Polityki Społecznej NSZZ „Solidarność” Katarzyna Zimmer-Drabczyk uważa, że na razie komentarz do propozycji byłby przedwczesny.
"Zapoznanie się z projektem jest konieczne, aby ocenić wpływ tych rozwiązań na wynik budżetu, system emerytalny oraz na poziom wynagrodzeń. Nie ulega wątpliwości, że system podatkowy w Polsce jest skomplikowany" - oświadczyła Zimmer-Drabczyk. "Zastanawia na ile przedłożona propozycja jest podobna do koncepcji jednolitego podatku, z której strona rządowa na razie się wycofała" - dodała.
Resort finansów nie odniósł się do propozycji. "MF nie komentuje projektu, który nie jest projektem ministerialnym" - poinformował rzecznik prasowy MF Łukasz Świerżewski.
Sceptycznie do propozycji posła Abramowicza nastawieni są doradcy podatkowi.
Ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego Instytutu Jagiellońskiego Radosław Piekarz zwrócił szczególnie uwagę na propozycję wprowadzenia podatku przychodowego, która - jego zdaniem - od wielu lat jest lansowana przez środowisko związane z Centrum im. Adama Smitha a potem Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Według niego problem polega na tym, że dotychczas nie przedstawiono dokładnych wyliczeń skutków wprowadzenia takich zmian, a pokazywane już symulacje nie brały pod uwagę reakcji rynku na podatek przychodowy.
"Podatek ten ma wiele wad: jest łatwy do uniknięcia (...) i byłby bardzo szkodliwy dla polskiego biznesu. Jest to podatek kaskadowy, pobierany na każdym szczeblu obrotu danym towarem, co oznacza, że w lepszej sytuacji są podmioty duże zamawiające towary bezpośrednio u producenta oraz importerzy" - powiedział Piekarz. Wyjaśnił, że np. w handlu podatek taki stawiałby w uprzywilejowanej pozycji np. sieci dyskontów, kosztem małych sklepów. Te ostatnie nie mogą się zaopatrywać u producentów, zamawiają w hurtowniach, więc mają dłuższy łańcuch obrotu.
"W przypadku podatku przychodowego bardziej opłaca się sprowadzać towary z zagranicy, które nie byłyby nim opodatkowane, niż kupować w Polsce. Poza tym, skoro ten podatek jest taki dobry, to zastanówmy się, dlaczego kraje Europy Zachodniej go nie wprowadziły" - podsumował.
Natomiast Dariusz Malinowski, Partner z KPMG zwrócił uwagę, że jeśli więcej pieniędzy ma zostać w kieszeni pracowników, to ktoś musi te zwiększone wydatki pokryć. Jego zdaniem będą to najpewniej pracodawcy. "Nie wierzę, że wszyscy będą zadowoleni - pracownicy, że zarabiają więcej, a pracodawcy, że będą płacić mniej podatków. To niemożliwe" - powiedział Malinowski. Wskazał też na podobieństwo propozycji posła PiS do jednolitego podatku, który ostatecznie nie został wprowadzony oraz brak wyliczeń dotyczących skutków finansowych zmian.
Abramowicz powiedział w zeszłym tygodniu, że projekt, który wraz z wyliczeniami ma zostać przedstawiony w środę przybliży zarobki Polaków do płac w Europie Zachodniej a jednocześnie uprości system podatkowy. Zgodnie ze zmianą firma płaciłaby jeden podatek w wysokości 25 proc. od całego funduszu płac. W efekcie ktoś, kto dziś zarabia na rękę np. 3 tys. zł po zmianach otrzymałby 3 tys. 750 zł.
Poseł przyznał, że zmiana wiązałaby się z ubytkiem dochodów państwa, dlatego też planowane są regulacje, które zbilansują system. Wprowadzony byłby zakaz odliczania kosztów uzyskania przychodów z jednoczesnym podatkiem przychodowym w wysokości 1,5 proc. Przedsiębiorcy rozliczający się PIT-em płaciliby podatek przychodowy na wzór obecnego podatku ryczałtowego ze średnią stawką w wysokości 3,6 proc. Przewidziane jest też obniżenie składki ZUS do 550 zł, którą płaciłyby także spółki. W przypadku małej działalności gospodarczej wszystkie obciążenia pobierane przez państwo, zarówno składkowe, jak i podatkowe miałyby wynieść 15 proc. od przychodu. (PAP)
mmu/ dym/ maro/