W środę warszawska giełda była europejskim prymusem. Ze zwyżką sięgającą 0,9 proc. ustępowała jedynie parkietom w Bukareszcie i Sofii. Takie wyskoki najczęściej nie stanowią oznaki siły. Wręcz przeciwnie, wskazują na przypadkowość zmian i ich nietrwały charakter. I te cechy ujawniły się w trakcie czwartkowej sesji. Na otwarciu indeks naszych największych spółek zniżkował o 0,4 proc. W tym samym czasie wskaźniki w Paryżu i Frankfurcie szły w górę o 1,2-1,3 proc. WIG20 znalazł się w towarzystwie wskaźników z Budapesztu, Tallina i Stambułu. Na koniec dnia sytuacja była niemal identyczna. W trakcie sesji nie działo się zbyt wiele, a obroty sięgające zaledwie 480 mln zł mówią wszystko o aktywności inwestorów.
Na nowojorskim parkiecie w czwartek panowały umiarkowanie dobre nastroje. Dow Jones zyskał 0,5 proc., a S&P500 wzrósł o 0,8 proc. Ten ostatni przebił się powyżej 1250 punktów. Jeśli tylko nie nadejdą niespodziewanie złe wieści, ma szansę dotrzeć nie tylko do szczytu z początku grudnia, znajdującego się zaledwie siedem punktów powyżej czwartkowego zamknięcia, ale być może do tego z końca października, do którego brakuje 30 punktów. Sprzyjać temu powinny dane dotyczące amerykańskiej gospodarki. Ostateczny odczyt dynamiki PKB za trzeci kwartał co prawda nieco rozczarował, ale pozostałe opublikowane wczoraj informacje sprzyjały bykom. Liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych od kilku tygodni utrzymuje się wyraźnie poniżej 400 tys., wskazując na poprawę sytuacji na rynku pracy. Nastroje amerykańskich konsumentów są zaskakująco dobre. Dane z rynku nieruchomości nie wskazują na przełom, ale nieśmiałe oznaki ożywienia można dostrzec. Dziś poznamy kilka kolejnych danych, między innymi dotyczących zamówień na dobra trwałe, dochodów i wydatków oraz sprzedaży nowych domów. Oczekiwania są umiarkowanie optymistyczne i jeśli nie będzie nieprzyjemnego zaskoczenia, są szanse na kontynuację tendencji wzrostowej na Wall Street.
Na giełdach azjatyckich dziś zdecydowanie przeważały zwyżki. Ominęły Japonię, ale tylko dlatego, że tamtejsza giełda była nieczynna z powodu święta. Na Tajwanie wskaźnik rósł na godzinę przed końcem handlu o 2 proc. Po 1 proc. zyskiwały indeksy w Hong Kongu i Korei. W Szanghaju zwyżka sięgała 0,9 proc.
Idące w górę po około 0,3-0,5 proc. kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy sugerują niezły początek sesji na naszym kontynencie. Trudno zgadnąć, czy ten optymizm obejmie także Warszawę. Aktywność krajowych graczy jest niewielka, a zagraniczni trzymają dystans, obserwując poczynania agencji ratingowych wobec naszego regionu. Wczoraj obniżyły ocenę Węgier i Słowenii. Choć Polsce nic nie grozi, zagraniczny kapitał nie ma powodów, by się nadmiernie na naszym rynku angażować.
Roman Przasnyski, Open Finance
Na nowojorskim parkiecie w czwartek panowały umiarkowanie dobre nastroje. Dow Jones zyskał 0,5 proc., a S&P500 wzrósł o 0,8 proc. Ten ostatni przebił się powyżej 1250 punktów. Jeśli tylko nie nadejdą niespodziewanie złe wieści, ma szansę dotrzeć nie tylko do szczytu z początku grudnia, znajdującego się zaledwie siedem punktów powyżej czwartkowego zamknięcia, ale być może do tego z końca października, do którego brakuje 30 punktów. Sprzyjać temu powinny dane dotyczące amerykańskiej gospodarki. Ostateczny odczyt dynamiki PKB za trzeci kwartał co prawda nieco rozczarował, ale pozostałe opublikowane wczoraj informacje sprzyjały bykom. Liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych od kilku tygodni utrzymuje się wyraźnie poniżej 400 tys., wskazując na poprawę sytuacji na rynku pracy. Nastroje amerykańskich konsumentów są zaskakująco dobre. Dane z rynku nieruchomości nie wskazują na przełom, ale nieśmiałe oznaki ożywienia można dostrzec. Dziś poznamy kilka kolejnych danych, między innymi dotyczących zamówień na dobra trwałe, dochodów i wydatków oraz sprzedaży nowych domów. Oczekiwania są umiarkowanie optymistyczne i jeśli nie będzie nieprzyjemnego zaskoczenia, są szanse na kontynuację tendencji wzrostowej na Wall Street.
Na giełdach azjatyckich dziś zdecydowanie przeważały zwyżki. Ominęły Japonię, ale tylko dlatego, że tamtejsza giełda była nieczynna z powodu święta. Na Tajwanie wskaźnik rósł na godzinę przed końcem handlu o 2 proc. Po 1 proc. zyskiwały indeksy w Hong Kongu i Korei. W Szanghaju zwyżka sięgała 0,9 proc.
Idące w górę po około 0,3-0,5 proc. kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy sugerują niezły początek sesji na naszym kontynencie. Trudno zgadnąć, czy ten optymizm obejmie także Warszawę. Aktywność krajowych graczy jest niewielka, a zagraniczni trzymają dystans, obserwując poczynania agencji ratingowych wobec naszego regionu. Wczoraj obniżyły ocenę Węgier i Słowenii. Choć Polsce nic nie grozi, zagraniczny kapitał nie ma powodów, by się nadmiernie na naszym rynku angażować.
Roman Przasnyski, Open Finance