Brak wypracowanego kompromisu miedzy Francją a Niemcami, co do finansowania Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej (EFSF), komentarze sugerujące, iż niedzielny (23/10) szczyt UE nie będzie przełomowym dniem i nie przyniesie konkretnych rozwiązań dla przezwyciężenia obecnego kryzysu z dnia na dzień zwiększały napięcie na rynku walutowy. Pod koniec tygodnia potwierdziły się spekulacje, że nie ma co liczyć, że zostanie podjęta decyzja w sprawie zwiększenia funduszu pomocowego już teraz. Po kolejnym spotkaniu kanclerz Niemiec Angeli Merkel z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym w wydanych komunikacie podano, iż w niedzielę (23/10) odbędzie się jedynie pogłębiona dyskusja nad zmianami w EFSF, zaś decyzje w tej sprawie zostaną podjęte na kolejnym szczycie, które ma się odbyć najpóźniej do środy (26/10). Jak jednak podkreślono, również i one nie będą ostatnim krokiem nas drodze do przezwyciężenia obecnego kryzysu zadłużenia.
Głównych rozgrywających w tej grze nadal dzieli bowiem różnica poglądów w sprawie sposobu funkcjonowania EFSF, a najbardziej drażliwą kwestią jest zwiększenie zasobów EFSF, opiewających obecnie na 440 mld euro. Prawda jest jednak taka, że bez dodatkowych środków, fundusz nie będzie w stanie pomagać zagrożonym państwom, zaś przedłużający się brak zgody w sprawie EFSF może zacząć osłabiać wiarę inwestorów, że strefa euro jest w stanie zwalczyć kryzys zadłużenia. Obawiając się rozprzestrzenienia kryzysu na Włochy, Hiszpanię, a nawet Francję może dojść do nasilenia się wyprzedaży aktywów uznawanych za mniej bezpieczne.
Ponadto, pomimo, że Ateny zaaprobowały w zeszłym tygodniu kolejny pakiet cięć, rynkom wciąż ciąży temat kontrolowanego bankructwa Grecji. Po weekendowym spotkaniu Ecofinu okazało się, że europejscy przywódcy chcą, by banki poniosły straty większe niż 21% ustalone jeszcze w lipcu br. Ultimatum przewiduje bowiem, że jeżeli prywatni inwestorzy nie zgodzą się na koszty wynoszące, co najmniej 50% (eksperci KE, EBC i MFW rekomendują nawet 60%), zostanie ogłoszone bankructwo Grecji, co sprawi, że straty instytucji finansowych okażą się dla nich jeszcze poważniejsze. Większe straty na greckim długu będą jednak oznaczały konieczność dokapitalizowania niektórych instytucji finansowych. Przywódcy państw strefy euro zaakceptowali więc opracowany przez europejskich ministrów finansów plan rekapitalizacji europejskich banków, które w ocenie regulatorów rynku potrzebują 100 do 200 mld EUR, by poradzić sobie ze stratami na długu Grecji i innych borykających się z problemami krajów strefy euro.
Obok kwestii politycznych, w zeszłym tygodniu optymizmem nie napawały też docierające na rynek dane makroekonomiczne. Najsłabszy od blisko trzech lat okazał się indeks ZEW nastrojów gospodarczych w Niemczech, słabo wypadł wskaźnik przemysłu w stanie Nowy Jork, tzw. Indeks Empire State, poważnie inwestorów zaniepokoiła też publikacja Beżowej Księgi Fed wskazująca, iż perspektywy wzrostu amerykańskiej gospodarki pozostają słabe. W czwartek podano z kolei, że spada wolumen sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA, zaś tydzień zakończyła, choć tylko lekko słabsza, to jednak mająca negatywne przełożenie na nastroje rynkowe, publikacja indeksu Ifo.
W tej sytuacji można spodziewać się, że pierwsze dni bieżącego tygodnia upłyną w oczekiwaniu na środowy szczyt UE, a na zmiany notowań euro/dolara będą wpływać informacje docierające w tym czasie na rynek. Podobnie jak to miało miejsce w ostatnich dniach, również w tym tygodniu nie można wykluczyć utrzymania się szerokiej konsolidacji na rynku euro/dolara z podobnie wysoką amplitudą wahań kursu.
W poniedziałek od rana kurs EUR/USD zmierzał w kierunku oporu na 1,40 budowanego po dołkach z maja i lipca oraz lokalnych szczytach z drugiej połowy września. Do środy poziom ten może okazać się jednak byt silny do przełamania. Potem nie wykluczamy testu może nawet 1,42 USD. Z kolei, bez nowych negatywnych niespodzianek, wspólna waluta raczej nie powinna silnie tracić wobec dolara. O powrocie awersji do ryzyka będziemy mówili, gdy euro przełamie wsparcie na 1,36 USD.
Złoty słabnie. Kurs EUR/PLN otarł się w zeszłym tygodniu o poziom 4,42; USD/PLN podszedł pod 3,25 zaś CHF/PLN momentami powrócił ponad 3,60. Obok nerwowej atmosfery jaka zdominowała rynek globalny, nastawienia graczy wobec naszej waluty popsuła też agencja Moodys, która nie wykluczyła, że może obniżyć perspektywę ratingu Polski do „negatywnej”, jeżeli ewentualny poślizg w planie redukcji deficytu spowoduje znaczny wzrost kosztów finansowania długu. Nie jest to pierwsze ostrzeżenie dla naszego kraju. W ostatnich dniach, choć może w nieco bardziej łagodnym tonie, w podobnej kwestii wypowiadał się przedstawiciel agencji Fitch. W efekcie rośnie silna presja na polskie aktywa. Złotego przed silniejszym spadkiem wybronił w ostatni piątek BGK, jednak to czy w najbliższym czasie przełamany zostanie poziom 4,40 będzie przede wszystkim zależało od determinacji NBP w walce o rodzimą walutę.
Joanna Bachert, PKO Bank Polski
Głównych rozgrywających w tej grze nadal dzieli bowiem różnica poglądów w sprawie sposobu funkcjonowania EFSF, a najbardziej drażliwą kwestią jest zwiększenie zasobów EFSF, opiewających obecnie na 440 mld euro. Prawda jest jednak taka, że bez dodatkowych środków, fundusz nie będzie w stanie pomagać zagrożonym państwom, zaś przedłużający się brak zgody w sprawie EFSF może zacząć osłabiać wiarę inwestorów, że strefa euro jest w stanie zwalczyć kryzys zadłużenia. Obawiając się rozprzestrzenienia kryzysu na Włochy, Hiszpanię, a nawet Francję może dojść do nasilenia się wyprzedaży aktywów uznawanych za mniej bezpieczne.
Ponadto, pomimo, że Ateny zaaprobowały w zeszłym tygodniu kolejny pakiet cięć, rynkom wciąż ciąży temat kontrolowanego bankructwa Grecji. Po weekendowym spotkaniu Ecofinu okazało się, że europejscy przywódcy chcą, by banki poniosły straty większe niż 21% ustalone jeszcze w lipcu br. Ultimatum przewiduje bowiem, że jeżeli prywatni inwestorzy nie zgodzą się na koszty wynoszące, co najmniej 50% (eksperci KE, EBC i MFW rekomendują nawet 60%), zostanie ogłoszone bankructwo Grecji, co sprawi, że straty instytucji finansowych okażą się dla nich jeszcze poważniejsze. Większe straty na greckim długu będą jednak oznaczały konieczność dokapitalizowania niektórych instytucji finansowych. Przywódcy państw strefy euro zaakceptowali więc opracowany przez europejskich ministrów finansów plan rekapitalizacji europejskich banków, które w ocenie regulatorów rynku potrzebują 100 do 200 mld EUR, by poradzić sobie ze stratami na długu Grecji i innych borykających się z problemami krajów strefy euro.
Obok kwestii politycznych, w zeszłym tygodniu optymizmem nie napawały też docierające na rynek dane makroekonomiczne. Najsłabszy od blisko trzech lat okazał się indeks ZEW nastrojów gospodarczych w Niemczech, słabo wypadł wskaźnik przemysłu w stanie Nowy Jork, tzw. Indeks Empire State, poważnie inwestorów zaniepokoiła też publikacja Beżowej Księgi Fed wskazująca, iż perspektywy wzrostu amerykańskiej gospodarki pozostają słabe. W czwartek podano z kolei, że spada wolumen sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA, zaś tydzień zakończyła, choć tylko lekko słabsza, to jednak mająca negatywne przełożenie na nastroje rynkowe, publikacja indeksu Ifo.
W tej sytuacji można spodziewać się, że pierwsze dni bieżącego tygodnia upłyną w oczekiwaniu na środowy szczyt UE, a na zmiany notowań euro/dolara będą wpływać informacje docierające w tym czasie na rynek. Podobnie jak to miało miejsce w ostatnich dniach, również w tym tygodniu nie można wykluczyć utrzymania się szerokiej konsolidacji na rynku euro/dolara z podobnie wysoką amplitudą wahań kursu.
W poniedziałek od rana kurs EUR/USD zmierzał w kierunku oporu na 1,40 budowanego po dołkach z maja i lipca oraz lokalnych szczytach z drugiej połowy września. Do środy poziom ten może okazać się jednak byt silny do przełamania. Potem nie wykluczamy testu może nawet 1,42 USD. Z kolei, bez nowych negatywnych niespodzianek, wspólna waluta raczej nie powinna silnie tracić wobec dolara. O powrocie awersji do ryzyka będziemy mówili, gdy euro przełamie wsparcie na 1,36 USD.
Złoty słabnie. Kurs EUR/PLN otarł się w zeszłym tygodniu o poziom 4,42; USD/PLN podszedł pod 3,25 zaś CHF/PLN momentami powrócił ponad 3,60. Obok nerwowej atmosfery jaka zdominowała rynek globalny, nastawienia graczy wobec naszej waluty popsuła też agencja Moodys, która nie wykluczyła, że może obniżyć perspektywę ratingu Polski do „negatywnej”, jeżeli ewentualny poślizg w planie redukcji deficytu spowoduje znaczny wzrost kosztów finansowania długu. Nie jest to pierwsze ostrzeżenie dla naszego kraju. W ostatnich dniach, choć może w nieco bardziej łagodnym tonie, w podobnej kwestii wypowiadał się przedstawiciel agencji Fitch. W efekcie rośnie silna presja na polskie aktywa. Złotego przed silniejszym spadkiem wybronił w ostatni piątek BGK, jednak to czy w najbliższym czasie przełamany zostanie poziom 4,40 będzie przede wszystkim zależało od determinacji NBP w walce o rodzimą walutę.
Joanna Bachert, PKO Bank Polski