Tylko w okresie od stycznia do maja 2021 r. Polacy na zwolnieniu lekarskim przebywali łącznie 116 305,5 tys. dni, a kwota wypłat z powodu absencji chorobowej - łącznie zasiłków chorobowych finansowanych z FUS oraz pozostała absencja pracowników, sięgnęła 11 236 272,6 tys. zł wynika z informacji Zakładu Ubezpieczeń Społecznych o wybranych świadczeniach pieniężnych za maj 2021 r. Z danych ZUS wynika też, że w 2020 r., w porównaniu z 2019 r., liczba dni absencji chorobowej z tytułu choroby własnej ubezpieczonych była wyższa o 7,2 proc., a liczba zaświadczeń lekarskich – o 4,1 proc. Skumulowana zaś (z całego roku) przeciętna długość absencji chorobowej wyniosła 39,27 dnia. 

- Zjawisko absencji chorobowej dotyczy wielu aspektów funkcjonowania społeczeństwa. Jest miernikiem sytuacji zdrowotnej ludności i istotnym kosztem pośrednim choroby. Skala absencji świadczy m.in. o efektywności systemu ochrony zdrowia i sytuacji na rynku pracy – czytamy w raporcie ZUS za 2020 r.

Problemem jest jednak nadużywanie zwolnień lekarskich.  - Każdy ma prawo chorować. Jednak wykorzystywanie zwolnień lekarskich w innych celach niż powrót do zdrowia jest nieuczciwe. Dezorganizuje to pracę przedsiębiorstwa i odbija się na załodze, która – o ile jest w stanie – musi zastąpić chorego pracownika – mówi Katarzyna Siemienkiewicz, ekspert ds. prawa pracy Pracodawców RP.  

Czytaj również: ZUS zamierza przyciąć zasiłki chorobowe i w ten sposób walczyć z nadużyciami>>
 

Idą na zwolnienie, bo nie chcą pracować

- Wyróżniamy trzy typy absencji. Pierwsza to jest naturalna, obiektywna, bo ludzie chorują i będą chorować. Drugi typ to absencja oportunistyczna, czyli absencja szara. Pojawia się tam, gdzie pracodawca nie zaakcentował, że temat nieobecności w pracy jest dla niego ważny i nie są podejmowane żadne działania związane z ograniczeniem absencji pracowników. W tym przypadku mamy do czynienia z cichym przyzwoleniem albo brakiem reakcji, co w zasadzie jest odczytywane przez pracowników jako zgoda na występowanie absencji. Powstaje ona tam, gdzie istnieje niskie ryzyko ewentualnych konsekwencji.
Trzeci typ absencji to absencja zawodowa – to są te same osoby, z którymi spotykamy się w różnych zakładach pracy: które przychodzą do pracy, przepracują jakiś czas, a potem idą na chorobowe i na tym chorobowym przebywają - mówi Mikołaj Zając, prezes firmy Conperio, która na zlecenie pracodawców sprawdza zasadność zwolnień lekarskich. Jak twierdzi, w niektórych zakładach pracy funkcjonują nawet wyspecjalizowane pliki excelowskie i ludzie, którzy wyliczają, kiedy się opłaca przyjść do pracy, a kiedy nie. - Jeśli chcesz mieć premię albo wyższe wynagrodzenie, a w danym miesiącu jest gorzej, to może się okazać, że dostaniesz lepsze wynagrodzenie chorobowe niż przychodząc do pracy. To jest też patologia naliczania średniego wynagrodzenia – wyjaśnia Zając. I dodaje:  Kiedyś spotkałem się z panem, który pokazał mi zeszyt, w którym wyliczał sobie, w których tygodniach opłaca się mu przyjść do pracy, a w których nie, bo utracone wynagrodzenie rekompensuje mu koszt dojazdu do pracy, a przy okazji nie musi pracować.

Jak podkreśla Mikołaj Zając, nie ma bezpośredniej korelacji między wynagrodzeniem a niską absencją chorobową. Jedyne, co ma wpływ na poziom absencji to podejście pracodawcy: z jednej strony nie godzę się na absencję, a z drugiej strony rozumiem pracowników i chcę by czuli, że są ważni w procesie produkcji. - Rozwiązanie typu premia absencyjna to jest premiowanie ludzi za przychodzenie do pracy i to z czasem nic nie daje, bo zachęca do przychodzenia do pracy tylko tych, którzy do pracy i tak przychodzili, a ci, którzy nie przychodzili, i tak do tej pracy przychodzić nie będą. Są zakłady, w których pule ludzi zatrudnianych na tzw. zakładkę stale rosną – twierdzi prezes firmy Conperio. Według niego, w firmach widoczne są dwa trendy: są ci, którzy nie chcą pracować oraz ci, którzy chcą pracować w normalnych warunkach i móc pójść na urlop wtedy, kiedy chcą, a nie wyrabiać miesiąc w miesiąc nadgodziny i być przeciążeni pracą.

 

Cena promocyjna: 143.1 zł

|

Cena regularna: 143.1 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 119.25 zł


Co robimy podczas chorobowego

- W firmach pojawiamy się pełniąc niejako rolę elementu sprawiedliwości społecznej. Przychodzimy do Kowalskiego a ten pokazuje leki i mówi, jestem na chorobowym, bo jestem chory, ale idźcie do Nowaka, bo on miesiąc w miesiąc jest chory i tak ustawia sobie zmiany, by mieć jak najwięcej wolnego, a ja przez niego muszę pracować. Pojawiają się też anonimowe telefony na infolinię, gdzie pracownicy donoszą na siebie nawzajem. Gdy w zakładzie pracy pojawiają się plotki i ktoś mówi, że Nowak zbiera grzyby w lesie na L4, a Kowalski sprzedaje truskawki, to te plotki warto zweryfikować, bo możemy poprawić wizerunek takiego pracownika – mówi Mikołaj Zając. I wspomina, że kilka lat temu był na kontroli u pani, która okazała się być chora na chorobę autoimmunologiczną. - Pokazała całe segregatory dokumentacji i powiedziała, że tak naprawdę tylko praca trzyma ją przy życiu. W tym przypadku pracodawca uruchomił jej home office i sprawa została wyczyszczona. Są jednak sytuacje, kiedy korzystamy ze zwolnień lekarskich tylko po to, żeby na nich wisieć. Zdarza się, że przyjeżdżamy do pracownika mającego dobrą opinię w zakładzie pracy, który akurat dzisiaj miał takiego pecha, że na tym chorobowym spawał płot – mówi Mikołaj Zając.

Przykłady wykonywania pracy w trakcie L4 można mnożyć. Należy do nich prowadzenie myjni i komisów samochodowych, gabinetów kosmetycznych, sklepów z odzieżą używaną. Zdarza się też praca w restauracji, praca na taksówce czy rozwożenie reklam. Szczególną grupą są osoby posiadające wysokie umiejętności – np. spawacze, którzy miesięcznie na kontraktach zagranicznych zarabiają po kilkanaście tysięcy złotych i gdy wracają do Polski, czyli do podstawowych 4 tys. zł, idą na chorobowe, by działając jako niezależna, niezrzeszona ekipa zarobić 5-7 tys. zł na zleceniach od innych pracodawców.

- Są sytuacje śmieszne, gdy przychodzimy na kontrolę a otwiera drzwi półnagi pan, bo spodziewał się dziewczyny, która miała do niego przyjść albo półnaga pani, bo spodziewała się, że ktoś do niej przyjdzie, niekoniecznie my. Mamy sytuacje opieki i nie zastajemy dziecka, bo dziecko jest w szkole a jest pan z jakąś panią i to niekoniecznie jest mama tego dziecka. Mieliśmy i taką sytuację, gdy w trakcie kontroli ujawniliśmy bardzo trudne warunki bytowe dziecka w miejscu zamieszkania pracownika. Pracownik był chory, a dziecko było półnagie, głodne i brudne. W efekcie pracodawca skontaktował się z MOPS-em – mówi prezes Zając.

Najczęściej w czasie zwolnienia lekarskiego pracownicy robią remonty, wykonują prace przydomowe, budują domy, malują, kładą glazurę, robią dachy. Druga grupa to osoby, które opiekują się dziećmi. Nasila się to w wakacje, bo kończy się szkoła i nie ma gdzie tego dziecka wysłać.  Bierzemy więc chorobowe na kręgosłup a opiekujemy się dzieciakami. Dosyć częste są też prace ogrodnicze, wokół domu. Plagą jest praca na zwolnieniu lekarskim przez informatyków. - Mieliśmy przypadek pani, która była na zwolnieniu lekarskim na kręgosłup, a w tym czasie siedziała na ławce rezerwowych jako zawodniczka drużyny kobiecej w hokeju na trawie –  mówi Mikołaj Zając.

Zdaniem Pawła Żebrowskiego, rzecznika prasowego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, lekkomyślnie do wykorzystywania zwolnień podchodzą urzędnicy. - Mieliśmy sprawę, gdzie sołtys na zwolnieniu lekarskim zbierał od mieszkańców wsi opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi  - mówi Żebrowski.  Jak twierdzi, Zakładowi znany jest też przypadek pracownika, który w czasie zwolnienia brał udział w zawodach biegowych. - Listę zawodników maratonu dostarczył do ZUS jego pracodawca. Pan został pozbawiony zasiłku. Z kolei pan ze schorzeniem kręgosłupa brał udział w zawodach Biznes Ligii – kontynuuje Paweł Żebrowski. I dodaje: - Zanotowaliśmy również przypadek, gdzie ubezpieczony przebywając na zwolnieniu lekarskim w jednym zakładzie pracy wykonywał pracę na rzecz innej firmy w charakterze kierowcy ciężarówki.

 

Sprawdź również książkę: Postępowanie w sprawach z zakresu prawa pracy >>


Żeby zabrać zasiłek, trzeba złapać

Zgodnie z art.  17 ust. 1 ustawy z 25 czerwca 1999 r. o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa (dalej: ustawa zasiłkowa), ubezpieczony wykonujący w okresie orzeczonej niezdolności do pracy pracę zarobkową lub wykorzystujący zwolnienie od pracy w sposób niezgodny z celem tego zwolnienia, traci prawo do zasiłku chorobowego za cały okres tego zwolnienia. Zasiłek chorobowy nie przysługuje też w przypadku, gdy zaświadczenie lekarskie zostało sfałszowane (ust. 2).

- Taki absentyzm chorobowy, czyli nadużywanie zwolnień lekarskich, o czym mówi między innymi art. 17 ust. 2 ustawy zasiłkowej, nie należy niestety do rzadkości. Może znaczenie ma tutaj podejście otoczenia do nadużywających. Zawiadomienie ZUS o nadużywaniu zwolnienia np. przez sąsiada postrzegane jako „kablowanie”, nie zaś ochrona wspólnego interesu. Szkoda, że postrzegamy wspólne - w tym przypadku pieniądze z FUS - jako „niczyje”, a nie jako „każdego z nas” - mówi dr Tomasz Lasocki z Katedry Prawa Ubezpieczeń Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.

Jak podkreśla, problem występuje zarówno w dużych, jak i w małych firmach, ale w tych ostatnich jest najbardziej widoczny. – Po to do 33. dnia L4 świadczenie za czas choroby finansuje pracodawca, aby miał interes w skontrolowaniu nieobecności poszczególnych pracowników – zaznacza dr Lasocki. I dodaje: ZUS jako organ powinien badać zwolnienia lekarskie zawsze, niezależnie od tego, czy pieniądze w czasie choroby finansuje pracodawca w postaci wynagrodzenia chorobowego, czy też ZUS – w postaci zasiłku chorobowego, gdy niezdolność przekracza 33 dni w roku kalendarzowym. Jednak skądś o takich nadużyciach,  zwłaszcza w przypadku krótkich zwolnień, musi się dowiedzieć.