Obecny rok niestety obfitował w klęski żywiołowe, poczynając od serii pożarów podczas suchego lata po największą od lat powódź, która uderzyła w Dolny Śląsk niemal zaraz po tym, gdy letnie upały się skończyły. Abstrahując od podejrzewanych w kilku przypadkach podpaleń, trudno nie wiązać tegorocznych wydarzeń ze zmianami klimatu, które stopniowo zwiększają ryzyko klęsk żywiołowych jak susze (a więc i pożary), powodzie czy huragany i tornada. Innymi słowy, do takich ryzyk trzeba się raczej przyzwyczajać – a najlepiej przed nimi zabezpieczać.

Klasyczną formą ochrony przed finansowymi skutkami klęsk żywiołowych są ubezpieczenia mienia, które chronią przede wszystkim przed ryzykiem fizycznych zniszczeń i strat. To jednak nie wszystko. Ubezpieczenia kierowane do przedsiębiorców mogą również obejmować ochronę przed utratą zysku i niespodziewanymi kosztami, jeżeli doprowadziły do nich uszkodzenia majątku przedsiębiorstwa. W zamyśle instrument taki ma obejmować przede wszystkim sytuacje przestoju i tymczasowej reorganizacji działalności na skutek uszkodzeń czy zniszczeń w przedsiębiorstwie, np. gdy pożar strawi linię produkcyjną albo powódź zaleje centrum logistyczne czy handlowe.

Choć polscy ubezpieczyciele zwykle określają taki produkt mianem „ubezpieczenia (od) utraty zysku” to ogólny sens instrumentu jest nieco szerszy i najlepiej oddaje go angielski pierwowzór: Business Interruption (BI) insurance. A więc ubezpieczenie od „zaburzenia” działalności, zwłaszcza utraty spodziewanego zysku, ale nie tylko.

Czytaj też: Polisa od utraty zysku zadziała, gdy firma nie funkcjonuje z powodu powodzi

 

Utrata zysku tylko razem ze szkodą na mieniu

W praktyce rynkowej ubezpieczenie business interruption jest zawsze powiązane z ubezpieczeniem mienia w sensie ścisłym, czyli przed fizycznym uszkodzeniem lub zniszczeniem. Przedsiębiorca, chcący zawrzeć ubezpieczenie od utraty zysku, musi równocześnie zawrzeć sprzężone ubezpieczenie mienia należącego do przedsiębiorstwa.

Powiązania między utratą zysku a fizyczną szkodą na mieniu idą jednak znacznie dalej. Dopiero fizyczne uszkodzenie bądź zniszczenie ubezpieczonego mienia może spowodować odpowiedzialność towarzystwa ubezpieczeniowego w zakresie utraty zysku i innych kosztów, jeśli na skutek zniszczeń zwyczajna działalność przedsiębiorstwa została zaburzona. Jeśli przykładowo pożar strawi ubezpieczoną linię produkcyjną, to odszkodowanie może objąć także utratę zysku spowodowaną przerwaniem produkcji i brakiem czy spadkiem sprzedaży. Ale jeśli ten sam pożar zniszczy „tylko” zakład podwykonawcy albo odbiorcy (np. zlokalizowany w tej samej strefie przemysłowej, jak to się czasem zdarza), pozostawiając linię produkcyjną ubezpieczonego bez uszczerbku – ubezpieczenie nie obejmie utraty jego zysku mimo zaburzenia łańcucha dostaw, ponieważ akurat mienie ubezpieczonego nie zostało zniszczone. Podobnie należałoby oceniać zniszczenie w pożarze tylko urządzeń czy pojazdów używanych wprawdzie przez ubezpieczonego, ale niestanowiących jego własności, np. leasingowanych.

 

Cena promocyjna: 182.4 zł

|

Cena regularna: 228 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 159.6 zł


Trudny rachunek strat

Skomplikowane bywa też obliczenie wysokości szkody podlegającej naprawieniu w ramach polisy business interruption. Historycznie to właśnie trudności ze znalezieniem miarodajnych metod obliczania utraty zysków utrudniały wprowadzenie takich ubezpieczeń i nieprzypadkowo ich rozwój stał się możliwy dopiero od drugiej połowy XIX w., gdy w Anglii oraz USA powstawały pierwsze zrzeszenia zawodowe księgowych, a wraz z nimi standaryzowane i profesjonalne zasady rachunkowości.

Punktem wyjścia do obliczenia utraty zysku jest bowiem zysk spodziewany czy też standardowy, który zwykle wylicza się w oparciu o zaksięgowane obroty osiągane w okresach poprzedzających szkodę, np. w ciągu 12 miesięcy przypadających bezpośrednio przed szkodą. Ubezpieczenie niekoniecznie prowadzi więc do pełnego wyrównania rzeczywistego poziomu utraty zysków, ponieważ opiera się na abstrakcyjnym, uśrednionym zysku, jaki przedsiębiorca uzyskiwałby zgodnie z danymi historycznymi ze swoich ksiąg rachunkowych. Szczegóły formuł służących do obliczenia kwoty należnego odszkodowania za utratę zysku określają warunki ubezpieczenia danego towarzystwa. Warto poświęcić czas na ich analizę – najlepiej z działem finansowym czy księgowym firmy – aby zrozumieć, na co dokładnie można liczyć i czy dany mechanizm jest korzystny, biorąc pod uwagę choćby sposób prowadzenia księgowości w przedsiębiorstwie czy politykę alokacji kosztów i zysków w grupie spółek.

Księgowany poziom poprzednich zysków przekłada się również na sumę ubezpieczenia, która stanowi najczęściej równowartość spodziewanych zysków za ustalony dla danej polisy maksymalny okres odszkodowawczy. Polisa określa więc, za jaki okres będzie można żądać wyrównania straconych zysków. Jeśli np. będą to 3 miesiące, to suma ubezpieczeniowa zostanie ustalona jako standardowy trzymiesięczny zysk, liczony jednak według poprzednich wyników firmy, np. za ostatni zamknięty rok obrachunkowy.

Jak już wspomniano, utrata zysku to niejedyny element szkody finansowej, którą można objąć polisą business interruption. Standardowo zakresem takiego ubezpieczenia objęte są również koszty stałe, które przedsiębiorca musi ponosić mimo przestoju przedsiębiorstwa (np. czynsz za najem czy leasing, wynagrodzenie dla pracowników) oraz koszty tymczasowej reorganizacji przedsiębiorstwa celem umożliwienia jego dalszej działalności, mimo poniesionych szkód.

 

Ratować się można, a nawet trzeba

Ta druga kategoria to poniekąd po prostu koszty minimalizacji szkody (tzw. mitigation cost) w postaci utraty zysku po stronie ubezpieczonego, a pokrycie takich kosztów ubezpieczeniem wynika z zasad ogólnych, a dokładnie z art. 826 par. 4 kodeksu cywilnego. W tym zakresie – poza sumą ubezpieczeniową – możliwość uzyskania odszkodowania ogranicza również celowość ponoszenia środków na „ratowanie” działalności, aczkolwiek już nie ich obiektywna skuteczność oceniana po fakcie.

Warto jednak pamiętać, że podejmowanie starań celem przywrócenia działalności przedsiębiorstwa to nie prawo, tylko obowiązek umowny ubezpieczonego (art. 826 par. 1 kodeksu cywilnego). Zgodnie z kodeksem, jeśli ubezpieczony zaniecha takich działań umyślnie lub przez rażące niedbalstwo, zwalnia to ubezpieczyciela z odpowiedzialności za wynikłą z tego szkodę. Niektóre towarzystwa próbują nawet rozszerzać obowiązki ubezpieczonych tego typu, wprowadzając wyłączenia sugerujące, że nie odpowiadają, jeśli zabraknie „niezwłocznej” akcji ubezpieczonego albo gdy zabraknie mu środków na przywrócenie przedsiębiorstwa do działania. Tego rodzaju postanowienia są zasadniczo prawnie bezskuteczne, jeśli wykraczają poza granice zaniechania umyślnego lub z rażącego niedbalstwa, jednak stanowią jeden z możliwych punktów zapalnych sporu z ubezpieczycielem o odszkodowanie.

 

Oszczędzanie na polisie zbyt drogo kosztuje?

Na to pytanie każdy oczywiście musi odpowiedzieć sam, biorąc pod uwagę charakterystykę danego przedsiębiorstwa i dostępną ofertę produktów ubezpieczeniowych. Inny profil ryzyka mają firmy produkcyjne, zgoła inny usługowe, a o opłacalności ubezpieczenia business interruption decyduje też oczywiście wysokość składki oraz szczegółowe zmienne, takie jak położenie geograficzne zakładów czy nawet sposób prowadzenia ich księgowości.

Z pewnością należy jednak o takim instrumencie przynajmniej wiedzieć i rozważyć jego zastosowanie, ponieważ podobnie jak inne ubezpieczenia daje unikalną możliwość zabezpieczenia się przed skutkami zdarzeń, którym zapobiec się nie da, i tym samym pozwala poniekąd „oszukać los”. Przynajmniej do wysokości sumy ubezpieczenia.

Maciej Zych, adwokat, partner, praktyka postępowań sądowych w kancelarii Wardyński i Wspólnicy

Maciej Zych


Mateusz Kosiorowski, adwokat, koordynator praktyki ubezpieczeniowej kancelarii Wardyński i Wspólnicy

 Mateusz Kosiorowski