Sprawy frankowe od kilku lat stanowią jedno z największych wyzwań dla polskiego systemu wymiaru sprawiedliwości. Problematyczne zapisy umowne, często obarczone klauzulami niedozwolonymi, zmusiły setki tysięcy kredytobiorców do wystąpienia na drogę sądową z roszczeniami wynikającymi z nieważności ich umów kredytowych. Liczba tych spraw ma przełożenie na długość postępowań, które trwają nierzadko nawet kilka lat i to tylko w pierwszej instancji.

Czytaj też: Banki kontra frankowicze: Nie ma szans na wygraną... to może chociaż wyniszczyć

Roszczeniem, z którym występują kredytobiorcy w sprawach tego typu, oprócz roszczenia o zapłatę uiszczonych tytułem umowy kwot, jest najczęściej żądanie ustalenia nieważności umowy. Z uwagi na fakt, że przy ustaleniu nieważności umowy kredytu zasadą jest, że obie strony umowy – tak kredytobiorca, jak i bank, mają odrębne roszczenia w stosunku do siebie, banki nierzadko nie czekają na zakończenie spraw zainicjowanych przez kredytobiorców, tylko wytaczają odrębne sprawy przeciwko kredytobiorcom, w których formułują własne roszczenia, w tym m.in. o zwrot wypłaconego kapitału kredytu.

Banki, chcąc zminimalizować ryzyko finansowe, a przede wszystkim uniknąć przedawnienia swoich roszczeń (w przypadku banków termin przedawnia roszczenia wynosi trzy lata) również podejmują działania prawne, by chronić swoje interesy. Nadmienić tutaj należy, że termin przedawnienia roszczenia banku według aktualnego stanowiska doktryny oraz orzecznictwa SN należy liczyć od dnia następującego po dniu, w którym kredytobiorca zakwestionował względem banku związanie postanowieniami umowy (patrz: uchwała Sądu Najwyższego z 25 kwietnia 2024 r., III CZP 25/22).

W związku z tym w sprawach frankowych często jednocześnie toczą się dwa procesy (nierzadko również przed dwoma różnymi sądami) – ten zainicjowany przez kredytobiorcę i ten zainicjowany przez bank. W tym kontekście, jednym z najbardziej kontrowersyjnych zagadnień, jest kwestia potrącenia wzajemnych roszczeń. Przy czym szczególnie ciekawa jest kwestia potrącenia dokonana przez kredytobiorcę w procesie wszczętym przez bank. Działanie to może bowiem prowadzić do niespodziewanych, często negatywnych konsekwencji prawnych, w tym również finansowych dla nieświadomego zagrożenia kredytobiorcy. Kiedy w grę wchodzą roszczenia pieniężne po obu stronach, pojawia się pytanie: czy warto potrącać swoje roszczenie z roszczeniem banku?

 

Cena promocyjna: 89.4 zł

|

Cena regularna: 149 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 74.5 zł


Potrącenie – potencjalne ryzyko

W myśl art. 498 kodeksu cywilnego potrącenie możliwe jest wówczas, gdy dwie osoby są jednocześnie wobec siebie dłużnikami i wierzycielami, przedmiotem obu wierzytelności są pieniądze lub rzeczy tej samej jakości oznaczone co do gatunku, a wierzytelności te są wymagalne i mogą być dochodzone przed sądem. W przypadku dokonania przez jednego z wierzycieli potrącenia, obie wierzytelności umarzają się do wysokości wierzytelności niższej.

Z prawnego punktu widzenia, oznacza to nic innego jak możliwość umorzenia lub zmniejszenia wysokości długu przez wzajemne rozliczenie roszczeń stron. Kredytobiorca, posiadający roszczenie wobec banku z tytułu nieważnej umowy kredytowej, może dokonać potrącenia tego roszczenia z roszczeniem banku o zwrot wypłaconego przed laty kapitału kredytu. W praktyce oznacza to, że kredytobiorca może podnieść zarzut potrącenia w procesie wytoczonym przez bank, zmniejszając lub likwidując tym samym swoje zobowiązanie wobec instytucji finansowej.

Taki ruch może prowadzić do nieoczekiwanych i niejednokrotnie niekorzystnych skutków dla kredytobiorcy. Potrącenie traktowane jest w prawie cywilnym jak zaspokojenie roszczenia drugiej strony, natomiast takie zaspokojenie roszczenia po wytoczeniu procesu przez drugą stronę jest traktowane jako „uznanie powództwa”. W praktyce oznacza to, że strona która dokonuje potrącenia traktowana jest jako ta, która przegrywa spór sądowy, a co za tym idzie co do zasady powinna ponieść koszty przegranego procesu w całości. W przypadku procesów w sprawach frankowych koszty te są niemałe - wynoszą zazwyczaj od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Na ten moment, przynajmniej do czasu wypowiedzenia się w tej kwestii przez TSUE, pamiętać należy, że bank chcąc zainicjować postępowanie musi wnieść opłatę sądową wynoszącą 5 proc. wartości przedmiotu sporu. Przy kredycie na 350 tys. zł będzie to zatem 15 tys. zł.

Złożenie bankowi zarzutu potrącenia w wytoczonym przez bank procesie nie pozostaje także bez wpływu na drugą ze spraw, tj. na tę zainicjowaną przez kredytobiorcę. Potrącona wierzytelność kredytobiorcy z wierzytelnością banku wygasa, co oznacza, że nie istnieje. Składając bankowi zarzut potrącenia, konsument naraża się zatem również na przegraną w wytoczonym przez siebie procesie, gdyż nagle okazuje się, że wygasił swoje roszczenie o zapłatę, a więc nie może dochodzić go już przed sądem.

Jeżeli roszczenie wygasło z zasady należałoby także cofnąć powództwo. Z racji tego, że takie cofnięcie z reguły nastąpi już w toku procesu, powinno ono nastąpić wraz ze zrzeczeniem się roszczenia. Skutkiem zrzeczenia się roszczenia jest brak możliwości jego dochodzenia w przyszłości. Ma to przy tym niebagatelne znaczenie. Jak bowiem pokazuje doświadczenie, banki oświadczenia o potrąceniu składane przez kredytobiorców kwestionują.

Czytaj w LEX: Dochodzenie przez bank wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału (świadczenie banku z umowy kredytu, możliwość waloryzacji roszczenia banku) – artykuł polemiczny > >

 

Podwójna przegrana kredytobiorcy

Skorzystanie z zarzutu potrącenia przez kredytobiorcę może zatem prowadzić do sytuacji, w której to konsument poniesie koszty obu procesów, zarówno tego wytoczonego przez siebie, jak i tego wytoczonego przez bank.

Dodatkowo, kredytobiorca może stracić odsetki ustawowe za opóźnienie, które standardowo naliczane są na jego rzecz od momentu wezwania banku do zapłaty lub złożenia pozwu o unieważnienie umowy, a które po kilku latach zazwyczaj również opiewają na niebagatelną kwotę. W orzecznictwie i doktrynie znajdziemy również i taki pogląd, zgodnie z którym złożenie oświadczenia o potrąceniu ma moc wsteczną, co oznacza, że jego skutki dokonują się tak jakby oświadczenie zostało złożone przez uprawnionego do tego wierzyciela w chwili powstania stanu potrącalności – tak m.in. w wyroku Sądu Najwyższego z 27 listopada 2003 r., III CK 152/02. To oznacza, że naliczone odsetki ustawowe za opóźnienie mogą również wygasnąć wraz z wierzytelnością główną. W efekcie, zamiast odzyskać nadpłacone środki z odsetkami, kredytobiorca może ponieść dodatkowe koszty związane z przegranym procesem i stracić odsetki ustawowe za opóźnienie.

Zobacz w LEX: Postępowanie w sprawie z powództwa o zapłatę w razie uzasadnionego zarzutu pozwanego, że dokonał potrącenia > >

 

Kiedy potrącać, a kiedy unikać potrącenia?

Przed podjęciem decyzji o potrąceniu roszczeń w procesie sądowym warto dokładnie rozważyć sytuację prawno-finansową. Gdy sprawa kredytobiorcy jest jeszcze w toku, a bank już złożył pozew, warto skonsultować się z prawnikiem, który pomoże ocenić ryzyko związane z takim działaniem. Potrącenie w toku postępowania może bowiem prowadzić do zaostrzenia sytuacji procesowej kredytobiorcy i skutkować przegraną na obu frontach – zarówno w sprawie o unieważnienie umowy kredytowej, jak i w sprawie o zwrot kapitału kredytu.

Należy także pamiętać, że potrącenie roszczeń nie jest rozwiązaniem uniwersalnym. Dla wielu kredytobiorców bardziej korzystne może okazać się kontynuowanie walki o unieważnienie umowy w obu postępowaniach. Skorzystanie z zarzutu potrącenia powinno być zatem zawsze poprzedzone szczegółową analizą sprawy, tak by nie narazić się na dodatkowe koszty, a nawet przegranie procesu w części lub w całości.

Natalia Kraś, adwokatka w KBiW Kurpiejewski Budzewski i Wspólnicy

Zobacz również w LEX: Dochodzenie roszczeń w sprawach frankowych przez przedsiębiorców > >