Powołanie do życia Funduszu Ochrony Ludności i Obrony Cywilnej przewiduje projekt ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej. Nowe przepisy mają pomóc w razie klęski żywiołowej, stanu nadzwyczajnego czy wojny. Nikt nie ma wątpliwości, że ustawa jest bardzo potrzebna. Pojawiają się jednak obawy, czy nowy fundusz nie posłuży przypadkiem do wyprowadzania pieniędzy z państwowych spółek na inne cele, niż te związane z ochroną ludności.  W przeszłości nie raz do tego dochodziło. 

Czytaj też: Rząd dofinansuje budowę schronów, także w budynkach prywatnych

 

TVP, ORLEN i PKO BP zrzucą się na schrony i alarmy

Zgodnie z art. 117 projektu ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej spółki o istotnym znaczeniu dla gospodarki państwa będą zobowiązane do przeznaczania co najmniej 3 proc. wydatków inwestycyjnych za rok poprzedni na inwestycje związane z zapewnieniem realizacji zadań ochrony ludności.  Listę tego rodzaju spółek ma zawierać rozporządzenie prezesa Rady Ministrów wydane na podstawie art. 31 ustawy o zasadach zarządzania mieniem państwowym. Jest ich ok. 30, wśród nich:  ORLEN, PGNiG, LOT, TVP, PZU, TVP czy PKO BP. Ale to tak naprawdę od woli premiera będzie zależało, która spółka zapłaci daninę. 

O jakie inwestycje i zadania chodzi? Projekt mówi m.in o.: organizowaniu szkoleń i ćwiczeń organów ochrony ludności i podmiotów ochrony ludności. Pieniądze z funduszu mają być też przeznaczone na informowanie obywateli o zasadach zabezpieczenia przed zagrożeniem i jak mają postępować w sytuacjach zagrożenia, a także na planowanie i przygotowanie miejsc doraźnego schronienia oraz budowli ochronnych, czy też na  zapewnienie i tworzenie rezerw materiałowych i finansowych, służących wykonywaniu zadań ochrony ludności. Za środki z funduszu ma być również prowadzona wymiana i analiza informacji, pochodząca m.in. z systemów wykrywania zagrożeń oraz wsparcie dla podmiotów realizujących pomoc humanitarną i doraźną, a nawet grzebanie zmarłych. Lista zadań jest bardzo długa. Pytanie, czy oby na pewno jest wystarczająco precyzyjna ? 

 

Będzie Fundusz Sprawiedliwości bis?

Do tej pory z różnego rodzaju funduszami do zadań specjalnych bywało różnie. Pieniądze często były wydawane niekoniecznie na cel, w jakim je powołano. Najświeższym przykładem jest Fundusz Sprawiedliwości, który prowadził minister sprawiedliwości. Środki zgromadzone na nim miały pomóc ofiarom przestępstw. Okazało się, że służyły nie tylko do tego. Dlatego powstanie kolejnego funduszu, na który będą trafiać miliardy złotych, budzi poważne obawy, czy przypadkiem nie dojdzie do powtórki z historii. Na co tak naprawdę pójdą miliardy złotych ze spółek państwowych? Czy oby na pewno na ochronę w razie wojny? 

- Projekt budzi poważne wątpliwości, zarówno natury prawno-konstytucyjnej, prawno- handlowej, jak i praktycznej. Informacje, dotyczące Funduszu Sprawiedliwości, powinny skłonić do pogłębionej refleksji rządzących i legislatorów. Niestety koniecznej przezorności, odzwierciedlonej w konkretnych gwarancjach ustawowych, zabrakło. Motywy przywołane w opublikowanym uzasadnieniu do ustawy są szczytne i odnoszą się do konstytucyjnej zasady ochrony życia (art. 38 Konstytucji RP), jak również nakazu zapewniania bezpieczeństwa obywateli (art. 5 Konstytucji RP). Niemniej jednak należało, by je skonfrontować (już w uzasadnieniu) z zasadami ochrony własności prywatnej i jawności podmiotów wykonujących zadania władzy publicznej - uważa Iwona Gębusia, radca prawny w kancelarii Legal.

Według niej projekt nie spełnia oczekiwanego od prawodawcy wymogu proporcjonalności i jednoznaczności, a także stanowi pokusę do nadużyć ze strony decydentów politycznych. Organy państwa nie powinny przewidywać tak niejasnych obowiązków dotyczących podmiotów prywatnych (choćby z udziałem Skarbu Państwa), dla których przeciwwagą nie są jakiekolwiek instrumenty gwarancyjne. Ponadto katalog spółek o istotnym znaczeniu dla gospodarki państwa określa (zgodnie z delegacją ustawą zawartą w art. 31 ust. 2 o zasadach zarządzania mieniem państwowym) prezes Rady Ministrów w drodze rozporządzenia. Od woli więc (także politycznej) aktualnego premiera zależy, która spółka będzie zobowiązana do przeznaczenia corocznie co najmniej 3 proc. wydatków inwestycyjnych za rok poprzedni na inwestycje związane z zapewnieniem realizacji zadań ochrony ludności. W art. 117 projektu brakuje wskazania górnego pułapu tej należności, co również stwarza kolejne ryzyka.

 


Finansowanie to obowiązek państwa

Prawnicy przypominają, że zadania związane z obroną cywilną są zadaniami, które powinny być finansowane z budżetu i realizowane przez powołane do tego jednostki bądź administrację publiczną. 

- Większość spółek o strategicznym znaczeniu dla państwa jest kontrolowana przez Skarb Państwa, ale w niektórych przypadkach – jak na przykład w Orlenie - są również inni akcjonariusze. Te spółki mają swoje własne zadania i cele. Nie wiadomo, dlaczego teraz miałyby realizować i finansować zadania związane z obronnością. W mojej ocenie ten pomysł jest zbyt daleko idącą ingerencją w samorządność tych podmiotów i prowadzi do zakłócenia celowego i racjonalnego gospodarowania środkami przez te spółki - uważa Krzysztof Łyszyk, radca prawny i partner w kancelarii LWW Łyszyk Wesołowski i Wspólnicy.

I dodaje, że jeśli spojrzy się na listę spółek o strategicznym znaczeniu dla państwa, jest tam m.in. Orlen, ale też GPW, PZU czy TVP. Każdy z tych podmiotów prowadzi inwestycje, ale one są związane z celem tych pomiotów. Nagle okazuje się, że GPW czy PZU miałoby zacząć inwestować w obszary i zadania, którymi się nie zajmuje i na których się nie zna (wyobraźmy sobie GPW albo PZU, które nagle zajmuje się budowaniem schronów).

 

Łamanie prawa spółek? 

Istotne są również także kwestie związane z funkcjonowaniem spółek.

- Nie jest jasne, kto będzie precyzował kwotę płatną na zadania ochrony ludności, czy będzie to okólnik od rządu, czy może autonomiczna decyzja zarządu lub walnego zgromadzenia spółki istotnej. Pozostawienie tak szerokiej uznaniowości po stronie zarządu spółki i np. Rady Ministrów rodzi zagrożenie korupcji politycznej, czyli kupowania sobie przychylności rządzących przez menadżerów spółek, także spółek publicznych - ostrzega mec. Iwona Gębusia.

W projekcie brakuje także wymogu zgody organu właścicielskiego spółki (zgromadzenia wspólników albo walnego zgromadzenia) na przeznaczenie konkretnej kwoty na cel publiczny, co budzi wątpliwości z punktu widzenia ochrony własności udziałów lub akcji spółki i pozostawia zbyt szeroki margines uznaniowości dla zarządów tych korporacji. - Nie jest jasny mechanizm kalkulacji wydatków inwestycyjnych za rok poprzedni, tj. czy kwota tych wydatków ma zostać oszacowana przez zarząd spółki, czy wynikać z ostatniego rocznego sprawozdania finansowego, a jeśli tak, to czy chodzi o sprawozdanie dopiero co przygotowane, czy już zatwierdzone - twierdzi mec. Iwona Gębusia. 

 

Danina zgodna z prawem

Część prawników uważa jednak, że państwo może narzucić tego typu „podatek”, zwłaszcza że spółki, o których mowa w art. 31 ustawy o zasadach zarządzania mieniem państwowym, są spółkami z udziałem Skarbu Państwa lub państwowej osoby prawnej.

- Nałożenie na spółki quasi-podatku wydaje się możliwe, ponieważ akt ma rangę ustawową. Należy jednak pamiętać, że koszt jego wprowadzenia najpewniej zostanie przerzucony na konsumentów w cenie usług świadczonych przez te podmioty - uważa  Łukasz Moczydłowski, adwokat z kancelarii Prokurent.

Zdaniem Iwony Smolak, radcy prawnego, partnera w Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni, nie można zapominać o obecnej sytuacji geopolitycznej. - W obliczu wojny w Ukrainie oraz zaczepnych działań na granicy z Białorusią bezpieczeństwo państwa staje się sprawą priorytetową i tego typu przepisy, pomimo iż mogą się wydawać kontrowersyjne, to nie będą z całą pewnością tak bardzo oprotestowane, jakby to działo się w warunkach pełnego pokoju. Naturalnie nasuwa się pytanie, w jaki sposób środki te będą trafiać faktycznie na potrzeby ochrony ludności. W jaki sposób zabezpieczyć i uszczelnić system, żeby nie dochodziło do sytuacji, w których pieniądze są przeznaczane niezgodnie z celem - komentuje.