Polski rynek usług medycyny estetycznej jest wart kilkanaście milionów złotych i wartość ta rośnie co roku o kilkanaście procent. Polki coraz chętniej poprawiają sobie urodę - decydują się na to nie tylko dojrzałe panie, ale także studentki. Te ostatnie są najbardziej nieświadome, jakie powikłania mogą je spotkać po tym, gdy oddadzą się w ręce pseudospecjalistów od poprawiania urody. Dlatego klientkami kancelarii prawnych są coraz częściej kobiety niezadowolone z efektów zabiegu mezoterapii igłowej, powiększania ust czy piersi.
Szpital zapłaci odszkodowanie za pozostawienie chusty w brzuchu - czytaj tutaj>>
Drastyczne skutki mezoterapii
Pokrzywdzona klientka salonu kosmetycznego trafiła niedawno do kancelarii GW Grabiec&Wójcik. Miała wykonany zabieg mezoterapii igłowej (to zabieg wprowadzania substancji aktywnych bezpośrednio do głębszych warstw skóry, za pomocą niewielkiej igły).
Doszło do bardzo przykrych konsekwencji. Osoba wykonująca zabieg skorzystała z innej substancji, aniżeli dotychczas stosowana i wprowadziła ją pod skórę pacjentki wykonując dziesiątki drobnych wkłuć. - Jak się potem okazało był to błąd. Substancja ta nie jest bowiem przeznaczana do wstrzykiwania pod skórę. Może być wykorzystana do mezoterapii przy użyciu innych urządzeń, które charakteryzują się krótszymi igłami, lecz absolutnie nie do mezoterapii igłowej wykonywanej za pomocą strzykawki - opowiada radca prawny Michał Grabiec.
Gdy klientka przyszła do kancelarii miała opuchniętą twarz i była oszpecona, mimo iż od zabiegu minęło kilka miesięcy. Dermatolodzy nie są pewni czy tragiczne skutki zabiegu da się usunąć. Pani wstydzi się swego wyglądu.
Położne także karane za błędy medyczne - czytaj tutaj>>
Cena promocyjna: 103.2 zł
Cena regularna: 129 zł
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł
Odszkodowanie za błąd
- Za takie błędy można uzyskać w sądzie od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Sąd może przyznać zwrot kosztów leczenia u dermatologa czy psychologa. Czasem można też wywalczyć zadośćuczynienie za doznaną krzywdę, czyli cierpienia psychiczne - mówi Michał Grabiec. Zaznacza jednak, że nieco mniejsze szanse będzie miała pacjentka, która podpisała przed zabiegiem oświadczenie o tym, że jest świadoma możliwości powikłań jakie wystąpią.
- Czasami też do błędu w ogóle nie dochodzi, tylko klientki salonów są po prostu nie zadowolone z efektów zabiegu jakiemu się poddały - mówi mec. Grabiec.
Tatuażyści też poprawiają urodę
Takich błędów jest więcej, gdyż przybywa gabinetów medycyny estetycznej, a może je otworzyć każdy. Nie tylko lekarze, kosmetolodzy czy kosmetyczki, ale i osoby zajmujące się tatuowaniem, które przejdą kilkudniowe lub nawet kilkugodzinne kursy.
- Apelowałem do ministra zdrowia o to, aby uregulować prawnie zakres kompetencji osób zajmujących się zabiegami medycyny estetycznej. Minister jednak problemu nie widzi, a lekarze zajmują się później drastycznymi skutkami takich zabiegów i powikłaniami - mówi prof. Jerzy Strużyna, konsultant krajowy w dziedzinie chirurgii.
Kto ma wstrzykiwać: lekarz czy kosmetolog
Lekarze chcieliby, aby zabiegi z zakresu medycyny estetycznej, czyli wstrzykiwaniem kwasu hialuronowego (za pomocą którego modeluje się usta) czy wypełnianiem zmarszczek, zajmowali się tylko przedstawiciele ich zawodu.
– Są do tego lepiej przygotowani niż kosmetolodzy, gdyż znają się na anatomii ludzkiego organizmu i mają świadomość konsekwencji, jakie może wywołać nieumiejętne wkłucie igły - mówi dr Piotr Sznelewski z Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej. Jego zdaniem, już dziś prawo zabrania, by tego typu zabiegi wykonywali przedstawiciele innych zawodów, niż lekarskie, gdyż ustawa o działalności gospodarczej zezwala wprawdzie na uruchamianie każdego typu usług, byleby nie zagrażały one zdrowiu konsumenta. - A kosmetolodzy i kosmetyczki, wykonując zabiegi medycyny estetycznej bez świadomości ich konsekwencji, zagrażają zdrowiu - mówi dr Sznelewski.
Profilaktyka obowiązkowa w medycynie pracy czytaj tutaj>>
Nie ma specjalizacji
Dziś lekarze, którzy prowadzą zabiegi medycyny estetycznej, także nie są specjalistami w tym zakresie - tak jak np. ortopeda w ortopedii. W Polsce oficjalnie nie istnieje taka specjalizacja. Lekarze zaś mogą zrobić roczne studia podyplomowe z zakresu medycyny estetycznej. Za ok. 30 tys. złotych oferuje je np. Warszawski Uniwersytet Medyczny. Ci, którzy się na nie decydują, a są np.: dermatologami czy stomatologami, kończą kursy z zakresu medycyny estetycznej. I tu pojawia się problem, bo te kursy są otwarte dla każdego.
- Często są jednodniowe, za ponad tysiąc złotych. Uczestniczą w nich zarówno lekarze, jak i kosmetyczki. Na koniec dostają mało znaczące certyfikaty - mówi nam anonimowo jedna z uczestniczek takiego kursu.
Medycyna estetyczna a dobrostan pacjentów - uwagi po wyroku Trybunału czytaj tutaj>>
Brak regulacji rynku
O wprowadzenie regulacji na rynku usług medycyny estetycznej walczy też Polska Izba Kosmetologów. - Dziś ten rynek jest dla klienta niebezpieczny. Dlatego minister zdrowia powinien określić jaki jest zakres kompetencji kosmetologa i kto może prowadzić szkolenia z zakresu medycyny estetycznej. To nie jest tak, że tylko lekarze są do tego przygotowani. Dziś uczelnie medyczne kształcą kosmetologów, którzy także znają się na anatomii ciała - mówi Marzena Glinka, przewodnicząca Krajowej Izby Kosmetologów.
Podkreśla, że większość gabinetów kosmetycznych ma już ubezpieczenia OC i, w razie czego, roszczenia finansowe niezadowolonych pacjentek pokrywa ubezpieczyciel. - Zanim jednak klientka zdecyduje się na zabieg, powinna w każdym gabinecie sprawdzić jakie kompetencje ma osoba wykonująca zabiegi i czy substancje, które będzie wstrzykiwała mają atest wyrobów medycznych -ostrzega Marzena Glinka.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.