Do jednego z podwarszawskich szpitali na SOR zgłosił się pacjent z gorączką i problemami urologicznymi. Został przyjęty na oddział chorób wewnętrznych "na NFZ". W tym samym szpitalu, na osobnym piętrze, działa na zasadach komercyjnych oddział urologiczny. Pacjent, gdy przebywał na oddziale w ramach publicznego systemu, został poinformowany przez personel medyczny, że jego problemy urologiczne rozwiąże zabieg, który może wykonać komercyjnie w tym samym szpitalu, za ponad 10 tys. złotych.  

Dr Wojciech Rożdżeński, prawnik i wykładowca specjalizujący się w prawie medycznym i farmaceutycznym, podkreśla, że pacjent powinien otrzymać informację o możliwości leczenia: skierowaniu go do szpitala, w którym w ramach publicznego systemu, będzie miał wykonany zabieg i ewentualnie o możliwości wykonania tego zabiegu komercyjnie, na miejscu.

- Sytuacja, w której pacjent w publicznym systemie otrzymuje ofertę komercyjną, jest działaniem nieetycznym w tym sensie, że pacjent jest kierowany do podmiotu, który osiągnie z tego własną korzyść finansową. Jest to częsta praktyka lekarzy, że odsyłają do miejsc, w których pracują komercyjnie. Zawsze wiązało się to z kontrowersjami. To sytuacja do rozpatrzenia pod względem etycznym, a nie prawnym - dodaje dr Rożdżeński.  

Zaznacza, że zgodnie z art. 65 Kodeksu Etyki Lekarskiej, lekarzowi nie wolno rekomendować diagnostyki i leczenia, a także podmiotu leczniczego ze względu na własne korzyści.

Dowiedz się, jak zmiany w prawie w 2024 r. wpłyną na obowiązki placówek medycznych – czytaj więcej >>>

 

Czytaj także na Prawo.pl: Komercyjny abonament medyczny - tak, ale nie na wojnę

 

Komercyjna oferta w publicznym systemie. To się dzieje 

Dr Maria Libura, szefowa Zespołu Studiów Strategicznych Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie, ekspertka Polskiej Sieci Ekonomii i Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego zauważa, że do takich sytuacji doprowadza łączenie w jednymi podmiocie usług publicznych i komercyjnych, a także umożliwienie poszczególnym profesjonalistom pracy w dwóch różnych systemach: finansowanym z pieniędzy publicznych i całkowicie komercyjnie. 

- Dlatego system ochrony zdrowia, który chce być faktycznie powszechny i sprawiedliwy, musi mieć nałożone ograniczenia, czyli nie pozwalać na swobodne łączenie świadczeń udzielanych komercyjnie i finansowanych z pieniędzy publicznych. Taki miks prowadzi do sytuacji, w których pacjenci w systemie publicznym nakłaniani są de facto do korzystania ze świadczeń płatnych. Zaczyna dominować logika zysku, a nie zapewnienia zdrowia pacjentowi - mówi Maria Libura. 

Zauważa przy tym, że taki mieszany układ  pod wieloma względami wprowadza pacjenta w błąd. - Chce on skorzystać z usług publicznych, a okazuje się, że musi dopłacić, choć w systemie publicznym nie ma dopłat do świadczeń. Na domiar złego pacjent nie wie, czy może poczekać i przenieść się do innej placówki publicznej, czy ewentualna zwłoka w leczeniu jest bezpieczna. Pojawia się więc presja na pacjenta, by skorzystał z płatnych świadczeń. To uderzenie w samą ideę solidarności systemu zdrowia, który ma rację bytu wówczas, gdy obywatele wiedzą, że wszyscy dostaną pomoc na takich samych zasadach. To sytuacja, która podważa zaufanie i sens istnienia systemu publicznego - dodaje dr Libura. 

 

Styk usług publicznych i komercyjnych - regulacyjne tabu

Dr Michał Zabdyr-Jamróz z Polskiej Sieci Ekonomii zauważa, że to bardzo dobry przykład ograniczeń rynku w sektorze zdrowotnym i tego, że nie powinno się pacjentów traktować jako typowych klientów. W sytuacji zagrożenia zdrowia i życia – w stresie i otumanieniu lekami – bardzo trudno jest negocjować z taką „propozycją nie do odrzucenia”. Wielu pacjentów i ich bliskich – szczególnie gorzej sytuowanych, gorzej rozumiejących swoje prawa, czy mniej asertywnych i bardziej wrażliwych – przystanie na nią, bo stawka jest najwyższa i nie ma co szukać „lepszej oferty”.

- Dlatego oburzenie jest tu zasadne, szczególnie jak się dostrzega szerszy, systemowy skutek takich zachowań, a są one prowokowane przez bardzo bliskie współistnienie usług publicznych i komercyjnych w ochronie zdrowia. Tymczasem – zauważa – wciąż w niektórych środowiskach pokutuje przekonanie, że tego współistnienia nie należy dodatkowo regulować. Unika się nawet dyskusji nad jego etycznymi wyzwaniami. Tymczasem – jak podkreśla – prowadzi to do patologicznych sytuacji, które należałoby zaliczyć do szeroko rozumianej korupcji, bo prowadzą do nierówności w dostępie do zdrowia i do niesprawiedliwej dystrybucji publicznych pieniędzy.

Tomasz Imiela, członek Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie, specjalista chorób wewnętrznych i kardiologii, zaznacza, że stworzyliśmy system, który skazuje osoby mniej zamożne na dużo mniejszy dostęp do opieki zdrowotnej i nic nie staramy się z tym zrobić.

- Łączenie świadczeń komercyjnych i społecznych wprowadza dużo chaosu. Szpital ma nie zbankrutować więc musi oszczędzać. Powoduje to takie patologie jak preferowanie usług komercyjnych tam, gdzie jest to możliwe, a także preferowanie określonych procedur, które przynoszą dochód, kosztem tych, które go nie przynoszą. Chory, który trafia z sepsą na SOR i grozi mu dwutygodniowa hospitalizacja na internie to chory, który będzie przynosił szpitalowi stratę i system najchętniej się go z niego pozbędzie. Nie robi tego konkretna osoba, ale system, na przykład przeciążając SOR. W efekcie część pacjentów rezygnuje, wybierze ofertę komercyjną, a niektórzy nie otrzymają pomocy - mówi. 

 

Nielegalne podwójne płacenie - kosztem pacjentów i NFZ

Punktów styku publiczne - komercyjne w ochronie zdrowia, poza właściwą kontrolą, jest więcej. 

Narodowy Fundusz Zdrowia zapowiedział (wpis na portalu X w mediach społecznościowych), że będzie interweniował w sprawie pacjentki, która zapłaciła za dwie prywatne wizyty u lekarza, a jednocześnie z informacji na jej Internetowym Koncie Pacjenta wynika, że za te wizyty obciążony został także Narodowy Fundusz Zdrowia.  

- Czuję się oszukana jako pacjentka, ale również jestem zła na to, że to świadczenie NFZ nie trafiło do osoby, której nie stać na wizytę prywatną. Tutaj mamy ordynarne oszustwo - napisała Marta Markiewicz, prezes Fundacji Rzecznicy Zdrowia. 

To czy NFZ zapłacił za świadczenie zrealizowane komercyjnie, może sprawdzić pacjent. - Być może, jak wszyscy zajrzą do swojego IKP, to NFZ odzyska płynność finansową. Cyfryzacja to również sposób na wykrywanie nadużyć - skomentował Tomasz Zieliński, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego. 

Michał Zabdyr-Jamróz zaznacza, że podwójne pobieranie opłaty za jedno świadczenie jest złamaniem prawa. - To podwójna kradzież i publicznych, i prywatnych pieniędzy - zaznacza.  - Zjawisko podwójnego płacenia za to samo świadczenie: z kieszeni pacjenta i NFZ, jest jeszcze niedoszacowane. To kolejny poważny problem w systemie, który wynika między innymi z niejasnego rozdzielenia usług publicznych i komercyjnych oraz braku pieniędzy na kontrole - dodaje. 

 

Niedofinansowany system wypycha pacjentów poza nawias

Niedofinansowany i niewydolny publiczny system powoduje, że pacjenci zwracają się w stronę komercyjnych usług. Pod koniec ubiegłego roku GUS podał, że w 2022 r. wydatki Polaków na prywatną opiekę zdrowotną sięgnęły 52 mld zł i wzrosły w porównaniu do poprzedniego roku o 5 mld zł.  W tym samym czasie na ten cel przeznaczono 154 mld zł z publicznych pieniędzy (wzrost o 31 mld zł).

W efekcie, pacjenci, których nie stać na skorzystanie z komercyjnej oferty, nie otrzymują pomocy na czas.

Na początku czerwca niektóre szpitale alarmowały, że NFZ nie płaci za świadczenia nielimitowane i za nadwykonania. Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, zauważył, że świadczy to o tym, że  bieżąca sytuacja płynnościowa w Funduszu może być trudna. - Warto pamiętać, że już od 2023 r. finansowanie ochrony zdrowia trzyma się tylko na wykorzystaniu rezerw - komentował. 

Czytaj także na Prawo.pl: Minister zdrowia: Wszystkie nadwykonania zostaną zapłacone

Rząd zapowiadał obniżenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. W ocenie ekspertów pogłębiłoby to komercjalizację leczenia. Co do zasady przedsiębiorcy mieliby opłacać składkę naliczaną od 75 proc. wysokości płacy minimalnej. Zatrudnieni na podstawie umowy o pracę płaciliby składkę tak jak obecnie, czyli w wysokości 9 proc. od dochodu (wynagrodzenie pomniejszone o składki społeczne).

Dowiedz się, jak zmiany w prawie w 2024 r. wpłyną na obowiązki placówek medycznych – czytaj więcej >>>