O tym, czy klauzulę no fault powinno się wprowadzić – a jeżeli tak, to w jakiej formie – dyskutowali podczas debaty prelegenci 13. Kongresu Prawa Medycznego, który odbył się w Krakowie. W gronie znaleźli się zarówno prawnicy, lekarze, jak i przedstawiciele samorządu medyków. Temat klauzuli wyższego dobra, której założeniem jest to, że wobec lekarza nie wytaczano by postępowania karnego, w sytuacji gdy błąd medyczny nie był celowy lub wynikający z rażącego zaniedbania, powraca tak naprawdę od lat – i budzi niemałe kontrowersje. Ostatnio o jej wprowadzenie do polskiego porządku prawnego zaapelowała Naczelna Izba Lekarska, a medyków poparła m.in. Naczelna Izba Pielęgniarek i Położnych.

 

Widmo prokuratora odstrasza lekarzy

Jak wskazywał w trakcie dyskusji prokurator dr Michał Gabriel-Węglowski, który latami zajmował się sprawami o błędy medyczne w prokuraturze, zdecydowanie najczęściej pozywani są ginekolodzy, na drugim miejscu znajdują się chirurdzy. Ryzyko, że lekarz popełni błąd, zazwyczaj rośnie wraz z tym, jak szybko musi na co dzień podejmować decyzje dotyczące leczenia – z tego względu wysoko jest też np. medycyna ratunkowa, w której często nie ma czasu na zbyt długie analizy. Jest to też jedna z najmniej popularnych specjalizacji wśród młodych lekarzy, nowych kandydatów jest z roku na rok coraz mniej. Z drugiej strony, jak podkreślał dr Węglowski, z jego doświadczeń wynika, że nawet jeśli przeciwko lekarzowi toczy się sprawa karna, w 95 proc. przypadków kończy się ona umorzeniem.

Lekarze podkreślają jednak, że nie chodzi o to, że medyk nie trafia do więzienia, bo samo postępowanie karne jest już dostatecznie traumatyczne. Sebastian Goncerz z Porozumienia Rezydentów OZZL zaznaczał, że personel medyczny również jest w pewnym sensie ofiarą niepożądanego zdarzenia medycznego – występuje często syndrom tzw. drugiej ofiary, podobny do zespołu stresu pourazowego (np. flashbacki ze zdarzenia). W Polsce danych na ten temat jest nadal niewiele, ale za granicą stwierdzono, że chirurdzy po popełnieniu błędu częściej narażeni są na próby samobójcze.

Dr n. med. Zbigniew Kuzyszyn, naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej, zwrócił z kolei uwagę, że system no fault powinien służyć temu, by pacjent był chroniony, a nie szukaniu winnych danego zdarzenia niepożądanego. Często jest bowiem tak, że wina leży raczej w systemie, a nie konkretnej osobie. Pacjenci coraz częściej korzystają też z pozasądowej drogi zasądzania świadczenia za zdarzenie niepożądane, i są zadowoleni z kwot, które otrzymują. – Jeśli nie było rażącego niedbalstwa, a pacjent jest usatysfakcjonowany, to czy trzeba prowadzić postępowanie karne? – pytał.

Czytaj w LEX: Eksperymenty medyczne po nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty – wybrane zagadnienia > >

 

Jeśli nie ma winy, nie można skazać

Mec. Jolanta Budzowska, specjalizująca się w sprawach o błędy medyczne, przytoczyła podczas debaty konkretną propozycję brzmienia klauzuli no-fault, którą zaproponowało środowisko lekarskie – chodzi o dodanie art. 160 (1) do kodeksu karego. W założeniu osoba wykonująca zawód medyczny miałaby nie podlegać odpowiedzialności, jeśli popełnione przez niego przestępstwo (z konkretnych artykułów) byłoby nieumyślne, chyba że sprawca byłby pod wpływem alkoholu lub środków odurzających, albo jeśli skutek w postaci błędu byłby wynikiem rażącego niezachowania ostrożności wymaganych w danych okolicznościach.

Takie brzmienie klauzuli wzbudza fundamentalne wątpliwości prawników. Mec. Budzowska zaznaczyła, że jej zdaniem takie brzmienie przepisu nie uchroni lekarzy od postępowań przygotowawczych, a poza tym definicja wzbudzi spore wątpliwości interpretacyjne. Pytanie również, co z lekarzami leczącymi niezgodnie z aktualną wiedzą medyczną. Dr Węglowski podkreślił, że z punktu widzenia prawa karnego taka definicja kompletnie nie ma sensu, bo przecież nie można skazać lekarza, jeśli nie stwierdzono winy. Zaznaczył, że jego zdaniem powinno się nie tyle modyfikować kodeks karny, co raczej skupić się na tym, by działały mechanizmy funduszy kompensacyjnych i odpowiedzialność dyscyplinarna. – To wymaga dużej odpowiedzialności po stronie środowiska medyków – podkreślił.

Sprawdź w LEX: Choroby zawodowe: lekarz jak biegły > >

 

Brak czasu nadal dużym problemem

Sebastian Goncerz zaznaczył, że w kontekście zdarzeń niepożądanych bardzo negatywne jest to, że lekarz nie może poświęcić pacjentowi tyle czasu, na ile ten zasługuje. To nie tylko przyczynia się do błędów, ale też eskalacji konfliktów. Jego zdaniem wiele spraw prawdopodobnie nie skończyłoby się w sądzie, gdyby lekarz mógł spokojnie wytłumaczyć pacjentowi, co poszło nie tak i jakie ma w tej sytuacji możliwości. Z doświadczeń wynika bowiem, że pacjentowi rzadko zależy na tym, by lekarz faktycznie trafił do więzienia – częściej chodzi o zasądzenie świadczenia, ale też to, by personel medyczny dotarł do tego, co poszło nie tak, i popracował nad tym, by więcej się to nie wydarzyło.

Problemem nadal jest również brak rzetelnych danych dotyczących tego, jak wygląda w Polsce struktura i częstość występowania zdarzeń niepożądanych. Teoretycznie miała go rozwiązać ustawa o jakości, jednak do osiągnięcia tego celu w polskich szpitalach nadal jest bardzo daleko. Jak zaznaczał w trakcie dyskusji dr hab. Radosław Tymiński, adwokat, raportowane w wewnętrznych systemach wciąż są raczej drobne wypadki, takie jak przewrócenie na schodach, niż realne błędy popełnione w procesie leczenia. A rzetelne dane mogłyby pomóc w ustaleniu, czy wprowadzanie klauzuli wyższego dobra rzeczywiście jest konieczne.

Zobacz także w LEX: Odpowiedzialność karna lekarza dentysty za błąd medyczny > >

 

Cena promocyjna: 190.8 zł

|

Cena regularna: 212 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 42.4 zł