Krzysztof Sobczak: W opublikowanym niedawno w Prawo.pl artykule prokurator dr Paweł Opitek zakwestionował zarówno generalną potrzebę prac nad ustawą o biegłych sądowych, jak i szereg proponowanych w projekcie rozwiązań. Taka krytyka to powód do irytacji czy do refleksji?

Tadeusz Tomaszewski: Nie ma powodu do irytacji, a refleksja nad tym, co przygotował kierowany przeze mnie zespół, na pewno będzie pożyteczna. Oczywiście, z uwagą przeczytałem artykuł Pana Prokuratora.

Czytaj: Rewolucja instytucji biegłego niepotrzebna i niebezpieczna>>

Zaczyna się on od zwrócenia uwagi na zbyt częste zamiany w polskim prawie.

To trafna krytyka w odniesieniu do wielu dziedzin prawa, ale zupełnie nieuzasadniona, jeśli chodzi o biegłych sądowych. Jak pamiętam, już od 1978 r. były próby przygotowania ustawy o biegłych, kilka projektów trafiło nawet do Sejmu, i do tej pory nie udało się takiej ustawy uchwalić. Owszem, były pewne zmiany dotyczące biegłych w innych ustawach, ale one nie tylko że nie rozwiązywały zasadniczych problemów, ale wręcz jeszcze komplikowały sytuację. Żeby tylko wspomnieć przepis o karze dla biegłego za przedstawienie fałszywej opinii przy działaniu nieumyślnym, które to rozwiązanie było prawem złym i nielogicznym, bo autora opinii można karać więzieniem za opinię świadomie fałszywą, a nie za nieumyślny błąd.

Procedura w LEX: Powoływanie biegłych sądowych z dziedzin medycyny >

A stwierdzenie, że nie ma zapotrzebowania na nową regulację, bo z pracą biegłych nie jest tak źle, jak to uzasadniono, przystępując do przygotowania projektu?

Ja z lektury tego artykułu odebrałem wręcz, że jest bardzo dobrze. Ale zarówno ja, jak i cały zespół, absolutnie się z tym nie zgadzamy. Nie uznajemy też zarzutu, że to założenie o złej sytuacji bazuje na starych i mało wiarygodnych raportach. Bo to są raporty poważnych instytucji, m.in. Najwyższej Izby Kontroli, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i kryminalistycznej fundacji Forensic Watch, która bardzo solidnie analizuje to zagadnienie. Faktycznie to były raporty z lat 2014 – 2015, ale potem jeszcze Instytut Wymiaru Sprawiedliwości prowadził dalsze badania w tym zakresie i stwierdził, że sytuacja jest nie tylko zła, ale bardzo zła. A w raporcie Fundacji Helsińskiej można było przeczytać, że kwestie biegłych powinny być absolutnym priorytetem w reformie wymiaru sprawiedliwości. Minęło 10 lat, podczas których nie zaszły w tej dziedzinie żadne pozytywne zmiany, a więc jak można mówić o poprawie sytuacji? Ja jako biegły sądowy od wielu lat to obserwuję i uważam, że teraz jest gorzej niż było 10 lat temu, kiedy mówiono, że jest bardzo źle. Wystarczy powiedzieć, że w ciągu ostatnich kilku lat znacząco zmniejszyła się liczba biegłych sądowych. Kiedyś była mowa o 18 tys. biegłych w skali kraju, a z niedawnych naszych badań wyszło, że to jest około 13 tysięcy. To też przekłada się na to, jak realizowany jest ten element w postępowaniach przygotowawczych i sądowych, na znaczące przedłużanie postępowań i długie oczekiwanie stron, pokrzywdzonych itp. na opinię, która posunie sprawę do przodu. Ta zła sytuacja znalazła też całkiem świeże potwierdzenie podczas konferencji zorganizowanej w listopadzie przez krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych.

Kierowany przez Pana zespół proponuje stworzenie nowego systemu weryfikacji kompetencji biegłych. Autor artykułu twierdzi, że to niepotrzebne, ponieważ obecny model jest wystarczający, a organy procesowe mają obowiązek to sprawdzać.

Kiedyś przyjęto takie założenie, że ma to robić prezes sądu okręgowego przed wpisaniem kandydata na listę biegłych sądowych. Jednak wszyscy obserwatorzy tego zjawiska twierdzą, także prezesi tych sądów, że nie mają oni narzędzi do takiej weryfikacji. Oceniają kompetencje kandydatów jedynie na podstawie dokumentów, które otrzymują. Czyli np. dyplomów poświadczających wykształcenie, co jest często trudne, bo jest wiele specjalności biegłych, które nie mają odpowiednika w formalnym wykształceniu. Dla przykładu, jeśli w kryminalistyce są biegli z zakresu daktyloskopii, to nie ma takich studiów. Kandydat przedstawia dyplom ukończenia, załóżmy, filologii polskiej i to wystarczy do wpisania na listę. Takie formalne kryteria są bardzo zawodne, a nie ma narzędzi do sprawdzenia, czy ten filolog ma przygotowanie w zakresie daktyloskopii. Prezes sądu sam nie może tego zrobić, bo nie ma takiej wiedzy.

 

Cena promocyjna: 224.1 zł

|

Cena regularna: 249 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 174.3 zł


A organ procesowy, czyli prokurator lub sędzia prowadzący sprawę, jest w stanie ocenić kwalifikacje biegłego?

Nie umiem sobie tego wyobrazić i wydaje się to trudne, jeśli w ogóle możliwe. Po pierwsze, nie ma na to czasu, ale przede wszystkim prokurator lub sędzia powołuje biegłego właśnie dlatego, że sam nie zna się na danej problematyce. Jak więc ma ocenić poziom kompetencji biegłego? Zresztą nawet z tego artykułu prokuratora Opitka wynika, że głównym kryterium wyboru biegłego jest przyzwyczajenie prokuratora do danego biegłego. To chyba nie jest najlepsze kryterium weryfikacji. Autor przyznaje też, że jak najniższy koszt opinii również jest istotnym czynnikiem. Podczas wspomnianej konferencji dyrektor Instytutu Ekspertyz Sądowych prof. Dariusz Zuba powiedział, że przy powoływaniu biegłych do wydania opinii występuje dylemat: czy ma być dobrze, czy tanio, czy szybko, no i w praktyce prokuratury na pierwszym miejscu jest niska cena opinii, a zaraz na drugim czas jej przygotowania, a dopiero na końcu jakość opinii. Często dopiero w sądzie widać, jak te opinie są słabe i jak często konieczne jest zamawianie dodatkowych. Absolutnie nie przyjmuję tej argumentacji, że ten system jest bardzo dobry i tylko kosmetyczne zmiany są potrzebne. Od kilkudziesięciu lat mamy ten obecny system i dotąd nie udało się wyposażyć prezesów sądów w odpowiednie narzędzia do oceny kompetencji biegłych.

Czytaj w LEX: Przychody biegłego jako przychody z działalności wykonywanej osobiście >

Zaproponowali Państwo zmiany mające uzdrowić ten system?

Dokonaliśmy analizy słabych punktów obecnego systemu i tylko w tych częściach prawa dotyczącego pracy biegłych sądowych proponujemy zmiany. Fakt, niektóre rzeczy chcemy zmienić radykalnie, bo jest to potrzebne.

Chodzi o weryfikację kandydatów i później okresową ocenę biegłych?

Tak, przede wszystkim o weryfikacji kompetencji biegłych, rozumianej znacznie szerzej niż tylko formalnie określona wiedza. Powinno się bowiem weryfikować kompetencje biegłych z punktu widzenia wiedzy merytorycznej, ale także znajomości prawa dowodowego, umiejętności opiniowania, współpracy z organami procesowymi, dawania rękojmi etycznego działania. Tego do tej pory nie robiono. Ale ten proponowany przez nas system idzie znacznie dalej, czego chyba Pan Prokurator nie widzi, czyli przewiduje sprawdzanie metod, jakimi zamierza posługiwać się biegły w przygotowaniu opinii. Obecnie przyjmuje się, że powołany biegły stosuje „właściwe” metody, z czym w praktyce bywa różnie, niektórzy biegli wykorzystują metody nieakceptowane naukowo. My chcemy, by również ten problem był przedmiotem oceny na etapie weryfikowania kompetencji kandydata, tj. czy i jakimi metodami naukowymi on się posługuje.

A co Pan powie na zarzut, że certyfikowanie biegłych sądowych, stawanie kandydatów, a potem okresowo praktykujących biegłych przed komisją, może źle wpłynąć na ich niezależność?

Tego zarzutu nie rozumiem, ponieważ my chcemy stworzyć niezależny podmiot – komisję certyfikacyjną – który będzie niezależny zarówno od prezesów sądów, jak i od ministra sprawiedliwości. Minister będzie tylko administratorem ogólnokrajowej listy biegłych (zwanej w projekcie Krajowym Rejestrem), ale bez uprawnień do merytorycznej oceny osób wpisywanych na tę listę.

Może to jest obawa o zależność od tej komisji? Szczególnie w perspektywie stawania przed nią ponownie za jakiś czas.

Nie wiem, jaka tu może być obawa. Wyznaczony zostanie zespół do oceny danego kandydata i na tym skończy się ta relacja. W projekcie przewidujemy szereg zabezpieczeń mających sprawić, by ta komisja działała rzetelnie i niezależnie. Czy autor tego krytycznego artykułu jest przeciwny okresowym weryfikacjom biegłych? Czy uważa, że gdy już raz się ich mianuje, to już nie muszą się liczyć się z późniejszą krytyczną oceną, nie muszą się dokształcać? Tak nie powinno być. Dlatego w projekcie ustawy jest zapisane, że weryfikowani mają być nie tylko kandydaci na biegłych sądowych, ale także już wpisani do rejestru biegli w trakcie pełnienia tej funkcji, co zresztą jest wpisane w obecny system, ale jest robione tylko formalnie. Konieczny jest mechanizm sprawdzania tych osób na bieżąco.

Zdaniem prokuratora Pawła Opitka zasiadanie biegłych w zespołach oceniających może prowadzić do konfliktu interesów. Można sobie wyobrazić, że Pan jako wybitny kryminalistyk i doświadczony biegły zostałby wyznaczony do takiego zespołu mającego ocenić młodego kryminalistyka chcącego być biegłym sądowym.

Oczywiście to możliwe i zupełnie nie rozumiem, gdzie miałby być ten konflikt. Oceniłbym jego kompetencje, a dalsze jego działania dotyczyłyby współpracy z prokuraturą i sądami. Chciałbym jednak zauważyć, że w projekcie ustawy nie ma zapisu, że członkami takich zespołów mają być biegli, tylko że to mają to być najlepsi z możliwych specjaliści w danej dziedzinie, w której biegły ubiega się o certyfikat. Nie jest powiedziane, że to mają być czynni biegli, ale ja nie mam obaw o jakiś konflikt interesów, gdyby biegły zasiadał w takim trzyosobowym zespole oceniającym, obok innego specjalisty i prawnika. Nie rozumiem zarzutu, że taki mechanizm może godzić w status biegłego. Wręcz przeciwnie, nam chodzi o to, by te nowe zasady podniosły status biegłego i rangę jego opinii.

Projektowane zmiany mogą  doprowadzić do stworzenia korporacji biegłych? Coś na wzór na wzór korporacji adwokackiej czy radcowskiej? To byłoby dobre?

Nie wiem, czy to byłoby dobre, czy nie, ale w projekcie ustawy o biegłych sądowych nie ma takiej propozycji. Był kiedyś taki pomysł stworzenia samorządu biegłych, ale on nie doprowadził do jakiejś regulacji w tym zakresie, a w naszym projekcie na pewno takiej propozycji nie ma.