18 grudnia br. premier Donald Tusk poinformował dziennikarzy, że Rada Ministrów przyjęła uchwałę dotyczącą dwóch obszarów - publikacji wyroków Trybunału Konstytucyjnego oraz rozstrzygnięć Sądu Najwyższego. Kilka godzin później akt znalazł się w Monitorze Polskim ze wskazaniem, że obowiązuje od momentu ogłoszenia. Wynika z niego m.in., że wyroki Trybunału Konstytucyjnego nie będą publikowane, ponieważ Rada Ministrów uznała, że TK w aktualnym składzie jest niezdolny do wykonywania zadań określonych w art. 188 i art. 189 Konstytucji, a ogłaszanie w dziennikach urzędowych jego rozstrzygnięć mogłoby doprowadzić do utrwalenia stanu kryzysu praworządności. Uchwała w tym zakresie została już opublikowana w Monitorze Polskim i obowiązuje. Dalej, zgodnie z uchwałą, Sąd Najwyższy orzekający w składach, w których zasiada osoba powołana do pełnienia urzędu na stanowisku sędziowskim przez prezydenta na wniosek KRS ukształtowanej przepisami ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r. (15 sędziów/członków wybranych przez Sejm nie przez sędziów), nie spełnia wymogów niezależności i bezstronności.  Dlatego teksty aktów wydawanych przez Krajową Radę Sądownictwa oraz aktów wydawanych przez Sąd Najwyższy w takich składach, ogłaszane w dziennikach urzędowych - w ocenie rządu - powinny zostać uzupełnione o nieingerującą w treść samego aktu adnotację. Uchwała zawiera też treść jaka powinna być załączana. 

Od momentu publikacji uchwały trwa ożywiona dyskusja wśród prawników. Część chwali rząd za zdecydowany ruch, ale są też tacy, którzy podkreślają, że taki krok, i to tuż po opinii Komisji Weneckiej, pogłębia i tak poważny już kryzys. 

Czytaj: Wyroki Trybunału Konstytucyjnego nie będą publikowane - jest uchwała rządu>>

 

Rząd przyjął uchwałę... dla siebie 

Sędzia Jerzy Stępień, prezes Trybunału Konstytucyjnego w latach 2006–2008 nie ukrywa, że od dawna postulował, by nie ogłaszać wyroków TK. - Skoro doszliśmy do wniosku, że ten Trybunał nie odpowiada opisowi konstytucyjnemu, to bądźmy konsekwentni. Bo najgorszą rzeczą jest brak konsekwencji w działaniu. Nie może być tak, że nie uznajemy TK jako takiego, nie wysyłamy tam przedstawicieli rządu na posiedzenia, nie składamy wniosków, a jednocześnie publikujemy orzeczenia. Więc Rada Ministrów, wydając uchwałę, postawiła kropkę nad "i" - mówi. 

Zastrzega równocześnie, że w świetle polskiego systemu konstytucyjnego źródeł prawa, taka uchwała nie ma mocy powszechnie obowiązującej. Wyjaśnia, że jest ona adresowana do jednostek rządowych i obliguje je,  i rząd jako taki, do pewnego zachowania.-  W tym przypadku polegającego na nie ogłaszaniu wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Ponieważ Rządowe Centrum Legislacji, które jest redakcją Dziennika Ustaw czy Monitora Polskiego jest jednostką podległą rządowi, to będzie zobowiązane tą uchwałą - wskazuje. 

Podkreśla to również prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. - Uchwały Rady Ministrów są aktem prawa wewnętrznego. Wiążą one jednostki podległe organowi wydającemu, a więc podległe Radzie Ministrów. TK, KRS i SN nie należą do systemu organów administracji rządowej - mówi. W jego ocenie jednak taka uchwała wiąże się z konkretnymi zagrożeniami. - Podejmując uchwałę dotyczącą TK, KRS i SN, Rada Ministrów narusza zasadę podziału władz i działa ultra vires, wbrew zasadzie legalizmu, na która się powołuje - podsumowuje.
Zaznacza również, że wykonanie wyroków ETPCz wymaga ustawy, a nie uchwały Rady Ministrów. - To wynika w szczególności z powołanego w uchwale wyroku pilotażowego Wałęsa przeciwko Polsce, w którym wskazano, że „rozwiązanie spornej sytuacji systemowej wymaga szybkiego działania, które powinno obejmować przede wszystkim zastosowanie odpowiednich środków ustawodawczych i innych w wykonaniu niniejszego wyroku”  - mówi i dodaje, że  uchwały Rady Ministrów muszą być zgodne z ustawami.

Sędzia Jerzy Matras, z Izby Karnej SN, członek Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury, zaznacza jednak, że głowa państwa uniemożliwia obecnie realizowanie praw konwencyjnych. -Zostaje więc rządowi inna droga – uchwała ta, to akt, który stanowi deklarację czym kierować się będzie Rada Ministrów i w jaki sposób będzie działała w tym obszarze, skoro nie może uchwalić stosownych ustaw.  Uchwała ta ma znaczenie jednak tylko dla Rady Ministrów i administracji rządowej i stanowi sygnał, że w opisany w niej sposób będzie wykonywała zobowiązania międzynarodowe - mówi sędzia Matras.

Czytaj: Dubler, "nowy" sędzia SN w składzie - rząd chce przypisu przy orzeczeniu>>

Strona TK to nie miejsce na "ogłaszanie" wyroków>>

Prof. Łętowska: Komisja Wenecka pomaga w przywróceniu ładu konstytucyjnego w Trybunale​>>

 

Co z wyrokami TK? Prawnicy podzieleni  

Prof. Genowefa Grabowska, b. kierownik Katedry Prawa Międzynarodowego i Europejskiego Uniwersytetu Śląskiego zaznacza, że jeśli poszczególne segmenty władzy wykonawczej zaczną stosować takie środki prawne jak ta uchwała, to system prawny ulegnie absolutnej erozji. -  Ta uchwała Rady Ministrów nie wywołuje absolutnie żadnych skutków prawnych, równie dobrze premier mógłby ogłosić ten tekst w telewizji, w gazecie, powiedzieć, że nie uznaje TK, ale to nie wywołuje skutków prawnych, nie ma absolutnie żadnego znaczenia w świetle Konstytucji, źródeł prawa, nie zmienia statusu organu, którego ta wypowiedź dotyczy. Dziwię się, że prawnicy wokół premiera sięgają po takie środki, bo - powtarzam - poza tym, że to nie wywołuje skutków prawnych jest erozją naszego systemu konstytucyjnego -podkreśla. 

Profesor przypomina, że Komisja Wenecka w swojej opinii również wskazała, że wyroki TK powinny zostać opublikowane.

-   Były RPO, Minister Sprawiedliwości, utytułowany przecież prawnik, który się na tym doskonale zna powinien jednak zachować się tak jak nakazuje prawo, a nie tak jak oczekują jego polityczni mocodawcy. Przy okazji chcę tylko przypomnieć, że w sierpniu 2016 r. skład TK, któremu przewodniczył prof. Andrzej Rzepliński wskazał, że brak publikacji wyroku TK absolutnie nie przeszkadza wykonaniu tego wyroku. Uzasadniał przy tym, że stosownie do art. 190 ust. 1 Konstytucji orzeczenia Trybunału są ostateczne i mają moc powszechnie obowiązującą, a oba te przymioty przysługują im od momentu ich wydania, czyli - w wypadku wyroku - od chwili ogłoszenia na sali rozpraw. Przy czym wtedy chodziło o jednostkową sprawę, teraz o serie wyroków TK. Obecny Trybunał przyjął taką formułę, że sam będzie publikował swoje wyroki, aby dać obywatelom możliwość dotarcia do ich treści - mówi. – Taka uchwała to fatalna praktyka, zwłaszcza jeśli zostanie usprawiedliwiona i okaże się chwilowo skuteczna. Każdy kolejny rząd znając taki precedens, może mieć pokusę, aby w sytuacji konfliktowej znów sięgnąć po tak niekonstytucyjne narzędzie. Jeszcze gorzej, jeśli ten zły, zaraźliwy przykład podchwycą np. władze samorządowe i zechcą uchwałami rugować obowiązujące przepisy ustawowe. Włos się jeży - podsumowuje prof. Grabowska.

W jej ocenie niepublikowanie wyroków TK jest pozbawieniem praw obywatelskich i ewidentnym deliktem konstytucyjny. - Podobnie jak takim deliktem, i to na dużą skalę, jest konstrukcja budżetu państwa, w którym świadomie nie przewidziano środków na wynagrodzenia dla sędziów TK. Konstytucja nakazuje przecież zapewnić sędziom TK warunki pracy i wynagrodzenia „odpowiadające godności urzędu oraz zakresowi ich obowiązków” (art. 195 ust. 2). A przygotowanie budżetu należy przecież do obowiązkach rządu! Brak środków w budżecie sparaliżuje pracę całej instytucji, zwłaszcza iż dotknie nie tylko urzędujących sędziów, ale także sędziów w stanie spoczynku. Wydaje się, że w przypadku budżetu, który nie spełnia konstytucyjnych warunków, prezydent - przed podpisaniem - powinien zażądać jego korekty - zaznacza profesor.

Czytaj w LEX: Geneza, rozwój i upadek sądownictwa konstytucyjnego w Polsce > >

 

Niepublikowanie wyroków TK nie wystarczy 

Dr hab. Grzegorz Wierczyński, prof. Uniwersytetu Gdańskiego podkreśla, że nie wydaje mi się, żeby problem "orzeczeń" wydawanych przez wadliwie obsadzony Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy był możliwy do rozwiązania w drodze uchwały. 

- Uchwała jest aktem normatywnym o charakterze podustawowym i nie może skutecznie zawiesić czy zmienić przepisów ustawowych. Dopóki poprawna droga normatywna do rozwiązania tego problemów (czyli wprowadzenie w życie stosownych zmian ustawowych) jest zablokowana, problem ten należy rozwiązywać nie za pomocą aktów normatywnych, lecz za pomocą aktów stosowania prawa. To na poziomie stosowania prawa należy wyeliminować ogłaszanie dokumentów, które tylko na poziomie fałszywej etykiety są "wyrokami Trybunału Konstytucyjnego" albo "orzeczeniami Sądu Najwyższego". Należy w tym przypadku podkreślić, że wszystkie organy władz publicznych w Polsce mają prawny obowiązek realizować wymagania wynikające z prawa unijnego i międzynarodowego, w tym respektować wymagania płynące z prawomocnych wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i Trybunału Sprawiedliwości - mówi. - Zamiast przyjmować uchwałę, rząd powinien po każdym przypadku nieogłoszenia dokumentu, który został fałszywie zatytułowany "wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego" albo "orzeczeniem Sądu Najwyższego" publikować komunikat wyjaśniający powody podjęcia takiej a nie innej decyzji stosowania prawa - wskazuje.

Zobacz także w LEX: Konstytucyjna problematyka wyboru sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa > >

 

Furtka do podważania rozstrzygnięć SN  

W zakresie części uchwały dotyczącej SN konstytucjonaliści, prawnicy, również mają wątpliwości. Prof. Piotrowski podkreśla, że stanowisko Rady Ministrów wyrażone w uchwale nie może stanowić podstawy do odmowy uznawania Sądu Najwyższego za sąd ustanowiony na mocy ustawy. A to dlatego, że Sąd Najwyższy działa na podstawie Konstytucji i ustawy, nie zaś na podstawie uchwały Rady Ministrów. Wskazuje również, że zamieszczenie adnotacji o treści wskazanej w uchwale rządu "może stworzyć okazję do podważania rozstrzygnięć Sądu Najwyższego i statusu sędziów, mimo braku ustawowej regulacji w tym zakresie".

Prezes Stępień podchodzi do tego inaczej. - Uchwała Rady Ministrów dotyczy zarządzeń wewnętrznych organów Sądu Najwyższych, zmian regulaminu, regulaminu wyboru. One mają ograniczone znaczenie, więc jest to marginalny problem. Wyroki każdego sądu działają z chwilą ich ogłoszenia, inaczej niż w przypadku Trybunału. Ponieważ Dziennik Ustaw i Monitor Polski są wydawane przez rząd, to rząd ma prawo taką adnotację uczynić - mówi. Zwraca uwagę też na szerszy problem z rozproszoną kontrolą konstytucyjności.

- Dla sędziego amerykańskiego oczywisty jest prymat Konstytucji. Jak ma do wyboru Konstytucję czy ustawę, to pominie przepis ustawy, bo dojdzie do wniosku, że jest niekonstytucyjny. Natomiast mentalność naszych sędziów została ukształtowana w dużej mierze przez czasy PRL i rozwijaną wówczas teorię prawa, kiedy Konstytucja była dodatkiem, pewną deklaracją ideową. Co więcej, nawet na poziom naszej Konstytucji z 1997 r. wprowadzono przepisy ustawowe - np. że zakres świadczeń określi ustawa. To wszystko powoduje, że rozproszona kontrola konstytucyjności nie ugruntowała się w myśleniu sędziów. Ja uważam, że uchwała rządu, która mówi o opatrzeniu pewnych aktów adnotacją, jest zachętą dla sędziów, by samodzielnie podejmowali decyzję w sprawie kontroli konstytucyjności - podsumowuje. 

Sprawdź w LEX: Konstytucyjne podstawy rozproszonej kontroli konstytucyjności prawa > >