Dr Michał Gabriel-Węglowski jest też autorem ponad stu publikacji fachowych, w tym książek oraz współautorem i głównym twórcą opublikowanego w marcu 2023 r. projektu przebudowy Prokuratury („Na straży prawa. Nowy model Prokuratury”, wyd. WOLTERS KLUWER POLSKA). Druga część wywiadu dotycząca m.in. tego, czy prokuratura potrzebuje oczyszczenia ukaże się 9 sierpnia 2023 r.

Patrycja Rojek-Socha: Panie Prokuratorze, podczas niedawnego III Kongresu Prawników Polskich, Stowarzyszenie Prokuratorów Lex Super Omnia przedstawiło założenia do nowego Prawa o Prokuraturze Rzeczpospolitej Polskiej. Jednym z punktów, który budzi spore emocje w środowisku prokuratorskim, jest propozycja ocen okresowych. Czy Pana zdaniem to dobry kierunek?

Dr Michał Gabriel-Węglowski: Zacznę od tego, że jak wynika z zapowiedzi Stowarzyszenie LSO, między ich projektem a moją - publicznie przedstawioną w marcu tego roku propozycją nowej filozofii funkcjonowania Prokuratury, może być sporo wspólnego. Ale na pewno nie dotyczy to ocen okresowych. Jestem ich zdecydowanym przeciwnikiem. Choćby i proponowała je Komisja Wenecka. Takie oceny obowiązywały w czasach Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta. Przypomnę, były wręcz wówczas tworzone wydziały do spraw ocen okresowych. I kompletnie się to nie sprawdziło, niczemu to nie służyło poza tym, że jakaś część prokuratorów została odsunięta od wykonywania esencji pracy prokuratorskiej, jaką jest przede wszystkim oskarżanie, czy prowadzenie i nadzorowanie śledztw. Nie miało to też żadnego przełożenia na awanse prokuratorskie, na podniesienie jakości pracy, a w końcu na postrzegania prokuratorów.

Czytaj w LEX: Rola Prokuratury w systemie zwalczania korupcji w Polsce >

Czytaj: Potrzebna motywacja, a nie straszak - prokuratorzy obawiają się kolejnych ocen>>

Jak zapowiada Lex Super Omnia takie oceny miałyby obejmować szeregowych prokuratorów - co cztery lata i kierowników prokuratur - nawet do dwa lata. A dwie negatywne mogłyby skutkować odwołaniem prokuratora.

Jeszcze raz zapytam - po co? Od rozliczania nas za jakość pracy są sądy, w jakimś stopniu także strony przeciwne w osobach adwokatów, radców – obrońców i pełnomocników. W skrajnych przypadkach nieudolności, dużej niekompetencji, a tym bardziej przestępstw urzędniczych mamy postępowania służbowe, dyscyplinarne i karne. Po co wprowadzać więc oceny, skoro zgodnie ze słusznymi założeniami projektu LSO – podobnie jak w moim projekcie – istnieć będą konkursy na wyższe stanowiska prokuratorskie. Przecież, jeśli ktoś chce awansować, to weźmie udział w konkursie i wtedy będzie w takim trybie ewaluowany. Nie każdy z kolei ma ambicje pięcia się po szczeblach kariery aż po Warszawę, a jedynie chce po prostu pracować w spokoju, w godnych warunkach. Jeśli będzie popełniał zbyt poważne błędy, to wspomniane „dyscyplinarki” otwierają drogę nawet do pozbycia się takiego delikwenta z naszych szeregów. Sam nie tak dawno jako sędzia dyscyplinarny orzekałem w sprawie, gdzie usunięcie z zawodu dosłownie wisiało na włosku. Sam pomysł, by dwukrotna ocena negatywna miała być podstawą do odwołania prokuratora napawa mnie konsternacją, nawet jeśli projekt LSO zaproponuje ścieżki odwoławcze od takich decyzji. 

Nie przekonuje Pana argumentacja, że to standard europejski?

Nie podzielam poglądu, że oceny okresowe są standardem europejskim, nawet jeśli funkcjonują w części krajów. Nie można wszystkiego przeszczepiać automatycznie, tylko dlatego, że istnieje gdzieś w Europie Zachodniej. Standardem z pewnością winni być niezależni, samodzielni, odważni prokuratorzy. Ale drogi do tego celu mogą być różne. Oceny okresowe, to jedynie jeden ze środków, według mnie skrajnie wątpliwy. A poza tym, to tak naprawdę także nieco zakamuflowana forma nadzoru służbowego, który jest kompletnie dysfunkcjonalny od lat. Od tego nadzoru staram się rozsądnie uciec jak najdalej w moim projekcie, a jak słyszę w publicznych deklaracjach członków Lex Super Omnia także i oni niosą taki zamysł. Zatem nie jest to dla mnie spójne z ocenami okresowymi.

Czytaj: LEX Super Omnia: Nasza propozycja ocen okresowych to nie powrót do przeszłości>>

Przykładowo w sądach mamy wizytatorów.

No i cóż z tego… Nie wiem, czy to się sprawdza w sądach. A już na pewno nikt nie wyrzuci sędziego z zawodu na podstawie oceny wizytatora, bo nieusuwalność sędziego jest gwarantowana konstytucyjnie. W Prokuraturze również są wizytatorzy, których to funkcji racji bytu nie dostrzegam, przynajmniej w tym modelu, który mamy od ponad 30 lat. No, ale załóżmy, że takimi ocenami okresowymi zajmie się jeden, dwóch wizytatorów w prokuraturze okręgowej, czy wojewódzkiej. Rodzi się pytanie, ilu prokuratorów taki ktoś może ocenić rzetelnie, podkreślam rzetelnie, w ciągu roku? Piętnastu, dwudziestu? Przecież trzeba przejrzeć indywidualny referat (w rejonie ogromny, sięgający nawet około 150 spraw na bieżąco, a więc pewnie plus minus tysiąc rocznie), trzeba poczytać wyroki w sprawach skierowanych do sądu przez prokuratora (a uniewinnienie, to wbrew obiegowej opinii nie zawsze jest porażka, wynik błędu prokuratora), przejrzeć decyzje i istotne pisma prokuratorskie (np. apelacje, wnioski aresztowe), zbadać obciążenie zadaniami służbowymi itp. A potem napisać sprawozdanie z oceną. A w obszarze takiej prokuratury okręgowej czy wojewódzkiej, łącznie z jednostkami rejonowymi, będzie nawet kilkuset prokuratorów. Więc taki system kontroli nad prokuratorami, w dodatku każdego co dwa lata, jest kompletnie nierealny. Zdecydowana większość prokuratorów i tak będzie przemykała się przez taką z gruntu dziurawą sieć.

 

Nowość
Na straży prawa. Nowy model Prokuratury
-20%
Nowość

Michał Gabriel-Węglowski, Magdalena Malinowska-Wójcicka

Sprawdź  

Cena promocyjna: 79.2 zł

|

Cena regularna: 99 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 69.3 zł


LSO - w stanowisku przesłanym Prawo.pl, zapowiada że ocenianiem mieliby się zajmować kierownicy poszczególnych prokuratur. Może to rozwiązuje problem? 

To tym bardziej tego nie rozumiem. Po pierwsze, na szefach jednostek spoczywać będzie z pewnością wiele innych obowiązków związanych ze sprawną organizacją pracy, niezbędnym ograniczonym wewnętrznym nadzorem w jednostce, konsultacjami merytorycznymi, kontaktami z zewnętrznymi podmiotami, sprawami budżetowymi i rozwiązywaniem codziennych najróżniejszych problemów, a nawet osobistą pracą oskarżycielską lub śledczą. I do tych wszystkich grzybów w barszczu dorzucimy jeszcze sformalizowane, regularne oceny wszystkich podwładnych? Po drugie, zapytam retorycznie, jaka jest szansa na obiektywne spojrzenie ze strony szefa, z którym pracujesz latami i nierzadko albo bardzo się lubisz, albo odwrotnie, zupełnie nie ma chemii i ledwo się tolerujecie?

Wróćmy do systemu odpowiedzialności dyscyplinarnej, co trzeba zmienić? 

Jestem sędzią dyscyplinarnym od siedmiu lat. System nie tyle wymaga zmian na nowy, co tego, by został potężnie doregulowany. Regulacje są bardzo źle opracowane i to od dawna. Obfitują w wiele luk i niejasności. Większym problemem są zresztą nie tyle przepisy materialne, choć też, ale przede wszystkim same procedury. Bo przecież chodzi o to, by te postępowania były szybkie, przejrzyste, sprawne.

A takie nie są? 

Podam taki przykład – znam sytuację prokuratora wobec, którego toczy się proces karny i jest on, wedle dostępnej mi wiedzy, zawieszony w czynnościach służbowych od... kilkunastu lat. Nie wiem, co jest tego przyczyną, ale chyba nietrudno przyznać, że to niedorzeczne. Z niezrozumiałych dla mnie przyczyn organizacyjnych nigdy też nie stworzono bazy prokuratorskiego orzecznictwa dyscyplinarnego, więc dramatycznie brakuje jednolitości rozstrzygnięć i swoistego dialogu między składami orzekającymi. Likwidacja prokuratorskiego Odwoławczego Sadu Dyscyplinarnego i przekazanie jego kompetencji do Sądu Najwyższego też była złym pomysłem. Sąd Najwyższy winien być dyscyplinarnym sądem kasacyjnym dla profesji prawniczych, a nie rewizyjnym. Inna sprawa, że sposób wyboru sędziów odwoławczych w tym wcześniejszym modelu nie dawał szans na wyższy poziom merytoryczny tego sądu. Proponuję w moim projekcie, by to zmienić, a także włączyć do orzekania w tej instancji, choć nie jako czynnik przeważający, sędziów zawodowych.

Czytaj: Maciej Fingas: Prokurator jest oskarżycielem publicznym, więc powinien być na sali sądowej>>

W zapowiedziach LSO pojawia się sąd dyscyplinarny przy sądzie apelacyjnym.

Niedobry pomysł. Dla orzekania w sprawach dyscyplinarnych trzeba znać wewnętrzną specyfikę funkcjonowania instytucji, czy korporacji, a więc w składach orzekających muszą zasiadać prokuratorzy, tak jak choćby w sądzie adwokackim adwokaci. 

Pan Prokurator proponuje z kolei wprowadzenie inspektoratów - przy Prokuraturze Generalnej i przy prokuraturach wojewódzkich. I tu też pojawiają się już głosy ze strony prokuratorów, że to może skutkować większą kontrolą, nadzorem. 

Rzeczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, że propozycja powstania Inspektoratu Prokuratury - której pomysłodawcą już przed laty był prokurator Waldemar Kawalec z Wrocławia - też jest nadzorem. Tak jednak nie jest. Po pierwsze, co chyba oczywiste dla wszystkich, w Prokuraturze, w zarządzaniu nią, czy w konkretnych śledztwach zdarzają się albo rzeczywiste nieprawidłowości, albo poważne zarzuty o takowe. Zatem jakaś formuła wewnątrz instytucjonalnej kontroli musi zostać zachowana. Tylko, że w mojej koncepcji inspektoraty mają przeprowadzać w stosunku do konkretnego postępowania, szybką, sprawną kontrolę i tylko pod warunkiem, że pojawią się racjonalne, uzasadnione podstawy do niepokoju. Podobnie w przypadku badania zarządzania jednostką. Dajmy ludziom spokojnie pracować, a interweniujmy rzadko, ale skutecznie, wtedy, gdy są wiarygodne sygnały, że źle się dzieje. To przecież Lenin, a za nim Stalin mawiali, że kontrola jest najwyższą formą zaufania. Proponuję odejść od leninizmu zatem. 

Reasumując, jak poprawić jakość pracy prokuratorów?

Wyróżniłby dwa kierunki, jeden twardy, a drugi bardziej miękki. Ten pierwszy, to konkretne profity za dobrą pracę. Na przykład, postulowany w moim projekcie powrót do awansu poziomego. Jeśli ktoś pracuje w Prokuraturze Rejonowej w Kętrzynie i jest bardzo dobrym fachowcem, to po 10-15 latach pracy nie powinien stawać przed dylematem: albo awans do jednostki wyższego rzędu w Olsztynie i dojazd codziennie 80 km w jedną stronę, względnie przeprowadzka, destabilizacja rodzinna, albo niższy stopień zawodowy do końca pracy zawodowej. Co stoi na przeszkodzie w tym by dostał awans na prokuratora prokuratury wojewódzkiej w prokuraturze rejonowej? Drugą pozytywną gratyfikacją są nagrody. Bo jeśli ktoś wykonał naprawdę świetną pracę w jakiejś kwestii, to dlaczego tego nie docenić finansowo? Przecież to też nie muszą być jakieś horrendalne kwoty. Przy czym ciężar przyznawania nagród powinien być po stronie samorządu prokuratorskiego. Niech w tajnym głosowaniu rozstrzyga, kto nagrodę dostaje i za co. I niech to będzie wyraźnie komunikowane.

A miękka motywacja?

To oczywiście dobre, choć nie zawsze mierzalne wprost, warunki pracy, która często jest ciekawa, a nawet może bywać porywająca. Chodzi o to, by chciało się prokuratorom do niej przychodzić. Aby była satysfakcja z wysiłku. Ale cały kształt systemu, skostniałe schematy, wytresowane zachowania od lat rodzą raczej przeciwne uczucia, niż te pożądane. Mówię choćby o możliwości specjalizowania się w tych sprawach, na których się znamy, w obszarze, który nas interesuje. O realnej niezależności w podejmowaniu decyzji i poczuciu sprawczości - dzięki którym i zgodnie ze swoim sumieniem możemy doprowadzić do ukarania sprawcy, czy do bardziej sprawiedliwego wyroku, do uchylenia rodzącego wątpliwości przepisu w zakresie prawa administracyjnego, czy do zakwestionowania konstytucyjności danej regulacji. Niezwykle ważne jest otoczenie przez dobrą kadrę urzędniczą, asystentów i sekretarzy, która jest już od dawna bardzo dobrze wykształcona, ale winna być też dobrze opłacana. Jej wynagrodzenia pracowników są zdecydowanie za niskie.