Panel dotyczący pracy adwokatek obrończyń poprzedził projekcję filmu „Mauretańczyk”. Wydarzenia organizowała Komisja Integracji Środowiskowej, Kultury i Sportu oraz Koło Kobiet Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie. Sam dramat, wyreżyserowany przez Kevina Macdonalda, jest oparty na wspomnieniach więźnia przetrzymywanego w obozie Guantanamo i przez całą dekadę - pozbawionego prawa do sprawiedliwego procesu przed legalnym i bezstronnym sądem. Główną postacią jest też walcząca o jego prawa obrończyni Nancy Hollander, grana przez Jodie Foster. Patronat nad wydarzeniem objęło Prawo.pl.  

Czytaj: XXI wiek, a na prawnicze feminatywy wciąż nie wszyscy gotowi>>

 

Kobieta broni zabójcy? 

Adwokatka Marta Tomkiewicz-Januszewska (Kancelaria Adwokacka Marta Tomkiewicz) podkreślała, że praktycznie od początku kariery słyszała pytanie "jak można bronić zabójców/zbrodniarzy". 

- Kiedy ktoś takie pytanie zadaje wiem, że nie do końca rozumie istotę pracy adwokata. Podobne pytanie zadane zostało obrończyni w tym filmie i ona odpowiedziała na nie: I'm not defending him, I'm defending the rule of law (nie bronię go, bronię praworządności). I to jest to, co mi przyświeca, kiedy bronię kogoś, kto jest postrzegany zewnętrznie jako osoba, która na takie wsparcie nie zasługuje. Zresztą prawda jest taka, że najczęściej ten obrońca, ta obrończyni, stoi jako jedyna za tą osobą - zaznaczała.- Druga kwestia jest taka, że jeżeli się umówiliśmy na jakieś demokratyczne reguły, to one muszą działać zawsze tak samo. Niezależnie od tego, czy ktoś jest oskarżony o kradzież roweru, czy o coś bardzo brutalnego, budzącego społeczny sprzeciw. I moja rola, jako obrońcy, polega właśnie na tym, że ja nie bronię czynu - mówiła. 

Dodała, że rolą obrońcy jest zadbania o to, by prawa osoby podejrzanej, oskarżonej były przestrzegane. Dodaje, że skupia się raczej na tym by przekonać sąd do tego, że pewne reguły procesu karnego nie zostały w danej sprawie zachowane. - I punktowanie tych elementów, które nie zostały zachowane może prowadzić czy do uniewinnienia, czy do złagodzenia kary. I tak postrzegam swoją rolę. Trzeba pamiętać o tym, że jeżeli w sprawie karnej pójdziemy na skróty, to możemy skrzywdzić kogoś, kto jest niewinny - podsumowała.

Karolina Łagodzka- Zielenkiewicz, aplikantka adwokacka (Kancelaria Wolfowicz Wende Biedulski) podkreślała, że jej ścieżka zawodowa nie była świadomym wyborem - szukała pracy i trafiła do kancelarii, która się w tym specjalizuje. - I na samym początku nie wiedziałam, jak odpowiadać na tak postawione pytanie. Natomiast z czasem zrozumiałam, że najlepiej odpowiadać na nie, podając konkretne przykłady. Takim idealnym przykładem jest to, że nie zawsze osoba, która popełniła czyn zabroniony, chciała ten czyn popełnić. Niekoniecznie trzeba być pod wpływem alkoholu czy narkotyków, doprowadzając do wypadku. To  może się zdarzyć każdemu z nas. Co więcej, można zachowywać wszystkie reguły szczególnych ostrożności, a wypadek i tak się zdarzy. I chodzi o to, żeby zapewnić jak najlepsze warunki klientowi i zgodnie ze stanem faktycznym zaproponować najlepsze rozwiązania - mówiła. W jej ocenie potrzebna byłaby szeroko zakrojona akcja społeczna, która by uświadamiała społeczeństwo, na czym tak naprawdę polega obrona w procesie karnym.

Czytaj w LEX: Oskarżony adwokat jako obrońca w procesie karnym > >

 

Work-life balance praktycznie nie istnieje

Adwokatki zwracały też uwagę, że adwokaci i adwokatki, którzy zajmują się sprawami karnymi, muszą się mierzyć z wieloma problemami organizacyjnymi i brakiem czasu. 

- Dla mnie największą trudnością jest pogodzenie czynnego wykonywania zawodu profesjonalisty, to znaczy chodzenia do sądu, czynności w prokuraturze, spotkań z klientami - ze znalezieniem czasu na pracę merytoryczną. Praca procesualisty, nieważne czy karnisty czy cywilisty, tak naprawdę jest pracą na dwa etaty, bo kończymy pracę w sądzie, w prokuraturze np. o godzinie 16, wracamy do domu czy do kancelarii i trzeba odpowiedzieć na maile, wykonać telefony - wskazała Łagodzka- Zielenkiewicz.

Także mec. Tomkiewicz-Januszewska podkreślała, że work-life balance u niej nie istnieje.  - Przychodzi taki moment refleksji, czy ja tak dalej chcę funkcjonować, czy chcę coś zmienić, czy już mam dość pewnego sposobu pracy. To, co jest dla mnie chyba największą trudnością w wykonywaniu zawodu prawniczego jako karnistki, to fakt, że w mojej ocenie, 90 proc. mojej pracy polega na przekonywaniu innych do rzeczy, które są oczywiste. Oczywiście, że są takie sytuacje, że idę do sądu, uzyskuję świetne orzeczenia dla klienta, pasujące do stanu faktycznego. Ale często jest tak, że mam poczucie, że np. prawo do obrony, wartości z tym związane, demokracja, to nadal górnolotne zwroty, które akurat - jak się dowiaduje w sądzie - nie mają zastosowania w danej sprawie - mówiła. 

Z kolei adwokatka Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska, karnistka, wicedziekan ORA w Warszawie, podkreślała, że praca w sprawach karnych wymaga czasu i przynosi oczekiwane efekty. - Teraz mamy taki okres, że mam więcej wygranych spraw przez ostatnie kilka tygodni. Nie wolno się chyba w tym zawodzie poddawać - podkreślała. Wskazywała również, że trzeba też zastanowić się czym jest zwycięstwo - bo nie zawsze oznacza ono uniewinnienie, ale po prostu dobry dla klienta wyrok skazujący

Zobacz w LEX: Przymus adwokacki w sprawie, w której stroną jest adwokat albo radca prawny > >

 

Sprawa poważna, klient chciałby obrońcy

Prawniczki przyznawały też, że nadal zdarza, iż oskarżeni lub podejrzani w tzw. poważniejszych sprawach czyli o czyny zagrożone wyższą karą, chcieliby, żeby ich obrońcą był mężczyzna. - I dopiero po bliższym poznaniu mnie, czy moich koleżanek adwokatek czy aplikantek stwierdzają, że dobrze trafili - mówiła Łagodzka- Zielenkiewicz. 

Mecenas Tomkiewicz-Januszewska zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię, że w jej zawodzie brakuje superwizji. Pomaga za to, jak dodaje, wsparcie innych adwokatek. - To jest tak ważne, żeby usłyszeć zdanie od osób, które tę drogę przeszły, które mogą dać jakąś wskazówkę, która nawet nie zmieni mojego życia, ale może pozwoli mi pomyśleć, wyciągnąć wnioski. To jest coś nieocenionego, bo my nie mamy w swoim zawodzie superwizji. Część naszego środowiska bardzo kompulsywnie uprawia sporty. I dobrze. Myślę, że to jest jakiś sposób na wyrzucenia z siebie tych złych emocji. Więc i możliwość przegadania z kobietami, które rozumieją pewne zależności, pewnych emocji jest  bardzo ważna - dodała adwokatka.