Policjanci nie mają w ostatnim czasie szczęścia do zgromadzeń. Praktycznie każde kończy się filmikami z policyjnych działań i licznymi memami. Tak było choćby ostatnio, gdy zatrzymanie aktywistki Babci Kasi zakończyło się na sali sądowej. Kobieta odpowiadała za naruszenie nietykalności i znieważenie policjanta, a social media obiegło nagranie funkcjonariusza, który przed sądem zeznawał, że został przez aktywistkę... uszczypnięty. W internecie opublikowany został też filmik z samej interwencji kilku policjantów, którzy kobietę obezwładnili, a następnie przenieśli do radiowozu.

Prawnicy podkreślają, że policja i prokuratura wręcz nadużywają art. 222 Kodeksu karnego, dotyczącego naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza. Grozi za to grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3. Problemem może być też stosowanie, w przypadku demonstrujących, zarzutów czynnej napaści na funkcjonariusza, bo w ocenie ekspertów, choć i to może się zdarzyć, protesty rządzą się własnymi prawami, a szarpnięcie, odepchnięcia czy wpadnięcie na policjanta - nie powinno być w ten sposób kwalifikowane.  

Czytaj: Pałką demonstrantkę - policja ma problem z proporcjonalnością reakcji>>

Z policjantem jak z jajkiem, bo konsekwencje poważne

Radca prawny Agata Bzdyń, powołując się na swoją praktykę podkreśla, że często w sprawach dotyczących osób protestujących stawiane są zarzuty dotyczące naruszenia nietykalności funkcjonariusza. Zastrzega równocześnie, że w jej ocenie przepisy same w sobie nie są złe, problemem natomiast jest błędna kwalifikacja czynów, której dokonuje policja. 

Czytaj w LEX: Analiza konstytucyjności ograniczeń w korzystaniu z wolności religii podczas pandemii koronawirusa w Polsce >

- Funkcjonariusz policji jest powołany do tego, by działać w sytuacjach nawet agresywnych protestów, z narażeniem swojego życia i zdrowia, broniąc porządku prawnego Rzeczpospolitej. Natomiast my mamy do czynienia z sytuacjami, kiedy policja zabezpiecza daną manifestację i następnie pacyfikuje uczestniczące w niej osoby, przykładowo wlecząc je w jakichś niewygodnych pozycjach do radiowozów. A kiedy te próbują się poprawić, ewentualnie zasłonić i dotkną funkcjonariusza, nawet przypadkowo jego munduru - mają zarzuty naruszenia nietykalności - wskazuje prawniczka. 

W jej ocenie to nic innego jak szykanowanie takich osób. - Ale oczywiście od tego są sądy i praktyka, żeby korygować takie błędne kwalifikacje prawne. W mojej ocenie nie ma sensu zmieniać w tym zakresie przepisów. Spraw jest dużo, bo ludzie manifestują w obronie sądów, w sprawie ograniczenia prawa do aborcji, w obronie swojej godności i mają prawo to robić. Natomiast wszczynanie wobec nich interwencji, które są niezasadne, ciągnięcie do radiowozu, wleczenie po bruku, w efekcie którego ktoś policjanta dotknie i traktowanie tego jako naruszenie nietykalności - uważam za złą wolę policji - mówi. 

Dodaje, że policjant to nie płatek śniegu, a służba rządzi się swoimi prawami, w tym koniecznością kontaktu z ludźmi. 

Zobacz linię orzeczniczą w LEX: Naruszenie nietykalności cielesnej, przemoc, groźba oraz znieważenie funkcjonariusza publicznego w ramach jednego zdarzenia - ilość czynów >

Nieco inaczej patrzą na to sami funkcjonariusze, skarżąc się, że takiej agresji i niechęci w stosunku do nich nie było od lat.
- Naszą rolą jest zabezpieczenie manifestacji, dbanie o to, by komuś nie puściły nerwy i nie doszło do zamieszek. Oczywiście możemy odpuszczać, tylko pytanie do czego to doprowadzi. Tym, którzy uważają, że policjanci obecnie przesadzają, polecam opisy demonstracji górników z 2003 roku, kiedy rannych zostało kilkudziesięciu funkcjonariuszy i zdewastowano pół miasta - mówi jeden ze stołecznych policjantów. I dodaje, to co zresztą od miesięcy powtarza Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, że policjant też musi czuć się bezpiecznie. 

 

Protest rządzi się swoimi prawami - trzeba to uwzględniać

Prawnicy podkreślają jednak, że każdy protest jest inny, a rolą policji jest ocena zagrożenia, ryzyka i przegotowanie zabezpieczenia.
Przy okazji rodzi się też pytanie o to, czy i kiedy w związku z protestami, powinny być stawiane zarzuty czynnej napaści na funkcjonariusza. W tym przypadku zagrożenie - przypomnijmy - to nawet 10 lat więzienia. - Oczywiście trudno rozróżniać czynną napaść standardową, podczas interwencji i na manifestacji. W rozumieniu ustawy Kodeks karny to jest jedno i to samo, ale moim zdaniem ocena faktyczna tego powinna być inna. Czym inna jest napaść na funkcjonariusza związana z próbą odebrania mu broni, pobiciem w czasie akcji przez członków grupy chuligańskiej, atakiem agresora w czasie interwencji związanej z przemocą w rodzinie, a czym innym incydenty w czasie manifestacji - mówi Jacek Kudła, biegły ekspert z zakresy czynności operacyjnych policji.

I dodaje, że kiedy na proteście rusza odział zwarty policjantów - może dochodzić do odpychania, a nawet przypadkowego uderzenia funkcjonariusza. - Dlatego w mojej ocenie te przepisy, dotyczące czynnej napaści, powinny zostać przeanalizowane i być może - w przypadku protestów - spenalizowane jako inne przestępstwo. Np. czynna napaść w czasie manifestacji - dodaje. 

Przyznaje równocześnie, że oceny ekspertów mogą być w tym zakresie różne. - Pewnie część osób będzie podkreślać, że czynna napaść jest jedna i nie ma co tego rozdzielać. W mojej ocenie strona podmiotowa powinna zostać ta sama, ale trzeba przeanalizować stronę przedmiotową i zawinienie. Przy manifestacjach są inne sytuacje. Często jest tak, że manifestant ruszy tylko ręką, a już ma zarzut czynnej napaści czy naruszenia nietykalności - wskazuje.

Czytaj: Szyk zwarty, szykiem bezkarnym? Prawnicy chcą identyfikacji policjanta na proteście>>

Ratunek w sądach 

Z kolei w ocenie dr Piotra Kładocznego, członka zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, problemem nie są obowiązujące przepisy ale praktyka ich stosowania.  - Oprócz napaści na funkcjonariusza mamy też przestępstwo naruszenia jego nietykalności. Więc już istnieje ustawowa możliwość wyboru łagodniejszej kwalifikacji prawnej i potraktowania zachowania w inny - łagodniejszy - sposób. Może to zrobić sąd - a w postępowaniu przygotowawczym - już prokurator. Może też uznać, że w ogóle nie doszło do czynu zabronionego, jeżeli np. ktoś się szarpie podczas przenoszenia do radiowozu  - mówi. 

Jego zdaniem nie da się tego uregulować bardziej ściśle. - Do każdego przypadku trzeba podchodzić indywidualnie i bardzo wnikliwie go oceniać. Mogę bowiem sobie wyobrazić sytuację, w której grupa manifestantów próbuje gdzieś się przedostać i osłabić kordon policji, atakując jednego z funkcjonariuszy. Wtedy kwalifikacja napaści jest jak najbardziej do rozważenia. Natomiast trzeba też pamiętać, że policja i prokuratura podlegają władzy wykonawczej i mogą dokonywać kwalifikacji prawnej zgodnie z otrzymanymi wytycznymi - więc równie dobrze w przypadku uderzenia policjanta mogą nawet stawiać zarzut usiłowania zabójstwa. To sąd ma i musi mieć decydującą rolę w prawidłowej ocenie konkretnego zachowania- kwituje.