Piątkowe rozmowy ministrów z delegacją Parlamentu Europejskiego, z udziałem Komisji Europejskiej, mogą potrwać nawet do rana w sobotę.
"To jest dosyć specyficzny moment w tym roku, dlatego, że mamy dokładne wyliczenia Komisji, ile brakuje pieniędzy w budżecie na 2012 r. i jakie będą mniej więcej potrzeby na 2013 r." - powiedział biorący udział w spotkaniu wiceminister finansów Jacek Dominik. Dotąd roczne propozycje budżetowe były obcinane z myślą, że płatności będą sfinansowane później, a "w tej chwili przyszedł moment, kiedy trzeba płacić" - dodał.
By zrealizować płatności wynikające ze spływających faktur, KE domaga się na ten rok dodatkowych 9 mld euro. 8,3 mld euro potrzebne jest na wsparcie regionów europejskich w ramach polityki spójności i polityki rozwoju obszarów wiejskich z budżetu wieloletniego 2007-13, 423 mln euro na programy badawcze oraz 90 mln euro na program wymiany studentów Erasmus.
KE chce brakujące w budżecie na ten rok 9 mld euro pokryć z jednej strony z dochodów z grzywien, jakie m.in. firmy prywatne płacą za łamanie unijnej polityki konkurencji (np. za zawiązywanie karteli). To około 3,1 mld euro. Normalnie te dodatkowe dochody z grzywien powinny zmniejszyć składki państw do unijnej kasy. Resztę, czyli 5,9 mld euro, kraje miałyby dołożyć zwiększając swe płacone co miesiąc składki do budżetu UE oparte na PKB.
Dominik powiedział, że kraje UE dyskutują, jak miałoby być sfinansowane te blisko 6 mld euro: "czy można to sfinansować przesunięciami w ramach budżetu rocznego, czy trzeba dołożyć +świeżych+ pieniędzy i ile".
Już w połowie roku Rada UE, czyli rządy "27", opowiedziały się za znaczną redukcją przedstawionej przez Komisję Europejską propozycji budżetu na rok 2013. Według tamtego stanowiska cięcia wyniosły ponad 5 mld euro i dotyczyły głównie funduszy spójności i strukturalnych, przeznaczonych na wspieranie konkurencyjności, wzrostu i zatrudnienia. Wzrost całego budżetu UE w stosunku do budżetu 2012 wyniósłby tylko 2,7 proc., a nie - jak chciała KE - prawie 7 proc. Wielka Brytania, Szwecja i Holandia żądały jeszcze większych cięć.
Przeciwna cięciom była KE ostrzegająca, że bez znacznego zwiększenia wydatków w budżecie w 2013 roku znowu zabraknie środków na realizację spływających do Brukseli faktur.
Wiceminister Dominik pytany o szanse na porozumienie w piątek, odparł, że "większość państw liczy na porozumienie dzisiaj, nawet w nocy lub rano". Zauważył, że rozmowy są napięte, bo lata 2012 i 2013 to kumulacja wypłat wynikających z końcówki budżetu wieloletniego UE, na co nakłada się trudna sytuacja budżetowa państw członkowskich. "Ponad 20 krajów jest objętych procedurą nadmiernego deficytu, więc dołożenie nowych środków nie jest takie proste" - zaznaczył.
Cypryjski minister ds. europejskich Andreas D. Mawrojanis mówił dziennikarzom przed rozpoczęciem obrad, że spodziewa się, że porozumienie dotyczące budżetów na lata 2013 i 2013 zostanie osiągnięte, ale rozmowy mogą się przeciągnąć aż do nocy.
Zauważył, że ostateczny termin na osiągnięcie kompromisu upływa we wtorek i jeśli w trakcie obecnego spotkania nie uda się porozumieć, trzeba będzie szukać innych możliwości na początku przyszłego tygodnia.
Mawrojanis przewidywał, że jeśli obecne negocjacje zakończą się sukcesem, pomoże to zbudować dobrą atmosferę przed szczytem ws. budżetu wieloletniego na lata 2014-2020, który odbędzie się 22-23 listopada. Pytany, co się stanie, jeśli jednak w trakcie piątkowego spotkania porozumienia nie będzie odparł, że świat się nie zawali, ale "zatruje to atmosferę".
Z Brukseli Julita Żylińska i Krzysztof Strzępka
jzi/ stk/ kot/