Kluczowa dla rozmów o nowym budżecie UE na lata 2014-2020 Rada Europejska zaplanowana jest na czwartek i piątek. Szanse na porozumienie są jednak ograniczone; państwa Unii coraz bardziej koncentrują się na swoich problemach, w tym Wielka Brytania, którą niemal wszyscy komentatorzy wskazują z góry, jako potencjalnego winnego porażki szczytu. Londyn domaga się bowiem największych cięć w nowym budżecie UE, grożąc przy tym wetem.
"Sytuacja negocjacyjna jest bardzo poważna, bo jak wiemy, niektórzy płatnicy netto okopali się na twardych pozycjach z mocnym postulatem drastycznego ścięcia budżetu UE, więc przed premierem stoi nie lada zadanie" - powiedział w środę dziennikarzom w Sejmie Sikorski pytany o szanse uniknięcia weta w sprawie budżetu.
W jego ocenie nadzieję na porozumienie w Brukseli dają kolejne "dobre propozycje" przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana van Rompuya, który - jak podkreślił Sikorski - jako minister finansów i premier Belgii swego czasu uratował ten kraj przed bardzo trudną sytuacją finansową.
Dodał, że wszystkie propozycje, które w ostatnim czasie padają są gorsze od propozycji budżetu komisarza Janusza Lewandowskiego. "Budżet Komisji (Europejskiej) był budżetem realnego zamrożenia na poziomie z 2013 r., teraz niestety mówimy ile ciąć i gdzie ciąć. W sytuacji gospodarczej UE trudno się nawet specjalnie dziwić, że płatnicy netto domagają się cięć, ale to muszą być cięcia sprawiedliwe i takie, które nie odbiorą Europie perspektyw wzrostu" - zaznaczył minister spraw zagranicznych.
Pytany, czy propozycja van Rompuya jest sprawiedliwa odparł: "w tej chwili kuchni negocjacyjnej nie będziemy ujawniać". Dopytywany, czy w którymś momencie Polska powinna użyć weta, Sikorski powiedział, że z polskiego punktu widzenia nie jest to przekonywujący argument. "Kompromis polega na tym, że wszyscy będą niezadowoleni" - dodał.
Sikorski podkreślił, że osiągnięcie kompromisu na najbliższym szczycie w Brukseli jest bardzo pożądane.
"Jest to oczywiście bardzo pożądane, bo z jednej strony wszyscy wiemy, że jeszcze nigdy budżetu wieloletniego UE za pierwszym podejściem nie udało się uchwalić, ale z drugiej strony wiemy, że w tej chwili sytuacja jest bardziej dramatyczna, niż kiedykolwiek. Europa jak powietrza potrzebuje kotwicy stabilności w sytuacji, gdy jest tyle innych niewiadomych co do stanowiska rynków finansowych, co do sytuacji w systemie bankowym Europy, co do sytuacji w strefie euro" - powiedział szef MSZ.
Jego zdaniem, uchwalenie budżetu byłoby korzystne dla równowagi makroekonomicznej Europy, a nieuchwalenie go mogłoby być bardzo źle przyjęta przez rynki, a wiec pogłębić kryzys. "Na przywódcach europejskich w tym tygodniu spoczywa wyjątkowa odpowiedzialność" - podkreślił minister.
Punktem wyjścia na dwudniowy szczyt UE poświęcony wieloletnim ramom finansowym będzie nowa propozycja Van Rompuya, którą przedstawi dopiero w czwartek. Dotychczasowa propozycja szefa Rady zakłada wydatki UE na poziomie 973,2 mld euro (w tzw. zobowiązaniach) w ciągu siedmiu lat, podczas gdy obecny budżet UE na lata 2007-13 jest o 20 mld większy.
Polska zgodnie z tą propozycją może liczyć mniej więcej na 73,9 mld euro na politykę spójności, czyli mniej, niż proponowała KE, ale więcej, niż proponowała cypryjska prezydencja w poprzednim projekcie budżetu.
KE zaproponowała w czerwcu ubiegłego roku budżet, który zakłada wydatki UE na lata 2014-20 w wysokości 1033 mld euro w tzw. zobowiązaniach (988 mld euro w tzw. płatnościach). Płatnicy netto od razu ogłosili, że to za dużo, argumentując, że w czasach kryzysu także budżet unijny musi być bardziej oszczędny. Płatnicy netto różnią się jednak w skali swych postulatów: Niemcy i Francja chciały dotychczas cięć w wysokości około 100 mld euro, a Wielka Brytania sięgających nawet do 180-200 mld euro.
Według źródeł unijnych UE będzie chciała przekonać zwłaszcza Londyn do zgody na nowy budżet m.in. większymi cięciami w administracji i utrzymaniem brytyjskiego rabatu w składce do unijnej kasy.
agy/ par/ ura/