Prezydencja duńska bez entuzjazmu podchodzi do propozycji podatku od transakcji finansowych. Ostrzega, że może to spowodować utratę wielu miejsc pracy. Kopenhaga uważa, że podatek, aby miał sens, powinien obowiązywać globalnie albo przynajmniej w całej UE.
Zdaniem Danii sama propozycja Komisji Europejskiej nie jest bardzo solidna. Sama KE sugeruje, że może spowodować utratę setek tysięcy miejsc pracy - powiedziała we wtorek dziennikarzom z Brukseli minister gospodarki Danii Margrethe Vestager. Chodzi o miejsca pracy, które mogłyby zostać stracone, gdyby po wprowadzeniu podatku uciekła z Europy część działalności bankowej i finansowej.
Wcześniej duński minister do spraw europejskich Nicolai Wammen przyznał, że Dania uważa, że podatek powinien być wprowadzony globalnie albo przynajmniej w całej UE. Jak pokazały jednak dotychczasowe debaty na forum UE w tej sprawie, kraje UE są bardzo podzielone. Prezydencja duńska postara się połączyć kraje, by dojść do wspólnego stanowiska w maksymalnym stopniu - zapewniał. Duńscy dyplomaci przekonywali w kuluarach, że Dania nie ma w sprawie podatku ideologicznego stanowiska.
Komisja Europejska 28 października oficjalnie zaproponowała podatek od transakcji finansowych (tzw. FTT - financial transaction tax) w UE od 2014 roku. To kwestia uczciwości - tłumaczył wówczas szef KE Jose Barroso, wskazując na współodpowiedzialność sektora finansowego za obecny kryzys.
Podatek FTT miałby być nakładany na wszystkie transakcje, których przedmiotem są instrumenty finansowe, przeprowadzane pomiędzy instytucjami finansowymi, jeżeli co najmniej jedna ze stron transakcji znajduje się w UE. Ma być niski - obrót akcjami i obligacjami byłby opodatkowany według stawki wynoszącej 0,1 proc., a obrót instrumentami pochodnymi według stawki wynoszącej 0,01 proc. KE liczy, że jeśli jej propozycja zostanie wdrożona w całej UE, to może przynieść około 55 mld euro rocznie. Pomysł polega też na tym, by część zysków z tego podatku (ok. 15-20 mld euro) trafiała do budżetu UE jako tzw. nowe źródło dochodu, a nie tylko do budżetów narodowych.
Na razie nie ma szans, by pomysł został wprowadzony globalnie. Na ostatnim spotkaniu G20 inicjatywy tej nie poparły inne mocarstwa, w tym USA.
W UE najbardziej sprzeciwiają się FTT Szwecja i Wielka Brytania. Brytyjczycy obawiają się, że taki podatek najbardziej dotknie londyńskie City. Oba kraje są poza strefą euro.
Najgorętszymi zwolennikami FTT są Berlin i Paryż. We wszelkich decyzjach w obszarze podatków wymagana jest w UE jednomyślność. Dlatego - wobec braku jednomyślności w Unii - oba kraje nie wykluczają, że podatek zostanie ograniczony tylko do eurolandu albo nawet do mniejszej grupy państw (w ramach tzw. wzmocnionej współpracy), na co zezwala Traktat z Lizbony. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy zapowiedział nawet, że Paryż może sam wprowadzić FTT, by dać przykład innym.
Z Kopenhagi Inga Czerny