W rezultacie rząd chce znaleźć oszczędności na sumę około 7,7 mld zł oraz zwiększyć deficyt o około 16 mld, wobec 35,6 zapisanych w ustawie.
W sytuacji niepewnej i pogarszającej się sytuacji gospodarczej w UE – naszego głównego partnera gospodarczego i odbiorcy polskiego eksportu, oszacowanie podstawowych wielkości makroekonomicznych w połowie ubiegłego roku, kiedy projektowano budżet państwa na bieżący rok, było niezwykle trudne. Rząd przyjął niektóre wskaźniki zbyt optymistyczne, np. tempo wzrostu PKB ok. 2,2%, kiedy wg obecnych danych będzie się ono wahało pomiędzy 1 – 1,5% w całym 2013 roku.
Dlatego już kilka miesięcy wcześniej było jasne, że korekty będą potrzebne. Decyzja rządu o nowelizacji budżetu w takiej skali, z jaką mamy dzisiaj do czynienia była więc o tyle zaskakująca, że dotychczasowa praktyka wskazywała na inną taktykę rządu. Aby, przynajmniej pozornie, dotrzymywać zobowiązań wynikających z porozumienia z Komisją Europejską nt. redukcji zadłużenia sektora finansów publicznych, Ministerstwo Finansów w ubiegłych latach starało się ograniczać oficjalny deficyt poprzez wykorzystywanie i wydatkowanie funduszy pozabudżetowych oraz przesuwanie niektórych wydatków. Wydaje się, że na skutek zmiany nastawienia w wielu państwach UE oraz samej Komisji Europejskiej, większego przyzwolenia dla wolniejszego tempa redukcji zadłużenia w celu bardziej efektywnej walki z recesją, polski rząd zdecydował się także otwarcie przyłączyć do tego nurtu i wydłużyć, zapewne o kilka lat, znaczące ograniczenie zadłużenia sektora finansów publicznych oraz zrównoważenie budżetu.
Niezbędna do tego była wcześniejsza nowelizacja ustawy o finansach publicznych znosząca tzw. pierwszy próg ostrożnościowy (który Polska już znacznie wcześniej przekroczyła). Wczoraj nowelizacja została podpisana przez Prezydenta. Wielu ekonomistów jest zdania, że był to poważny błąd, otwierający drogę do niekontrolowanego wzrostu zadłużenia państwa w przyszłości.
Ryzyko takie będzie jednak o wiele mniejsze, jeśli rząd w najkrótszym, możliwym czasie podda pod ekspercką dyskusję, a następnie przedstawi parlamentowi nową, tzw. stabilizującą regułę wydatkową, która umożliwi prowadzenie polityki antycyklicznej – tzn. spowalniającej wzrost wydatków budżetowych w okresach dobrej koniunktury i względnie szybkiego wzrostu PKB oraz odwrotnie – dającą możliwość nieco większych wydatków w okresie dekoniunktury, kiedy PKB nie rośnie lub wręcz spada. Wtedy wydatki budżetu poprzez podtrzymanie popytu dają szansę szybciej wydostać się z kryzysu.
Niestety, oceniając politykę gospodarczą rządu w dłuższym okresie, nie widać tendencji do przeprowadzenia reform politycznie trudnych, polegających na przeglądzie i racjonalizacji przede wszystkim wielu tzw. wydatków sztywnych budżetu, obwarowanych innymi ustawami, tworzących m.in. nieuzasadnione przywileje dla niektórych sektorów gospodarki i grup społecznych. Reformy takie, lub inaczej – porządkowanie wydatków budżetowych, bardzo pomogłoby w dłuższej perspektywie osiągnąć i utrzymać niski poziom zadłużenia sektora finansów publicznych oraz zrównoważony budżet państwa.
Witold Michałek
ekspert ds. gospodarki