W piątek w biurze informacyjnym PE w Polsce odbyła się debata "Budżet UE 2014-2020 - dobry dla Polski, zły dla Europy?"
Jak podkreśliła europosłanka Danuta Huebner (PO), w tej perspektywie finansowej środki na politykę spójności odpowiadają polskim potrzebom inwestycyjnym. Jednak wyzwaniem dla kraju będzie dobre ich wykorzystanie. Jak wskazała, nasz kraj w najbliższych latach musi znaleźć się w gronie krajów o najwyższym wzroście gospodarczym w Europie. "Środki europejskie, które +przyjadą+ w ramach budżetu europejskiego do Polski muszą być postrzegane jako źródło inwestycji, które ma zapewnić wzrost gospodarczy w Polsce w najbliższych latach na wysokim poziomie" - powiedział.
Zaznaczyła, że środki unijne muszą być postrzegane jako źródło finansowania inwestycji, które ma ogromną siłę przyciągania kapitału prywatnego. "Ta funkcja dźwigni jest niesłychana ważna. Z tego punktu widzenia trzeba patrzeć na to (...)jak polska polityka spójności będzie funkcjonować, czy będzie rzeczywiście magnesem dla kapitału prywatnego - powiedziała.
Europoseł Janusz Wojciechowski (PiS) uważa, że budżet jest zły i rząd mógł wynegocjować dla Polski większe środki. "Jeśli przyjmiemy założenia, że każde pieniędzy nas cieszą, to można powiedzieć, że dobry, bo w ogóle jest. Rząd ogłasza nieustannie sukces negocjacyjny, bo chciał 300 mld zł i dostał 300 mld zł. Ale czy to jest sukces jeśli się dostało tyle, ile się chciało? (...) Gdyby rząd powiedział 500 mld zł, a wynegocjował 400 mld zł, to powiedziałbym, że to jest sukces" - powiedział.
Jego zdaniem nieprawdą jest twierdzenie, że rząd wynegocjował więcej na wspólną politykę rolną. "Rząd na jarmarkach, dożynkach i odpustach (...) mówi, że pieniędzy na rolnictwa jest więcej o 4 mld euro i 12 proc. To, że 4 mld to prawda, że 12 proc. to prawda, tyle że jest nie więcej, a mniej. (...) Obcięli nam 4 mld i demonstrujemy wielką radość. Nam tę radość będą pamiętać. Jak trzeba będzie komuś zabrać, to zadowolonym, a nie tym, którzy narzekają" - powiedział Wojciechowski podczas debaty.
Wojciech Olejniczak (SLD) uważa, że budżet na lata 2014-2020 dla Polski dobry, lecz dla Europy zły. "On powinien być większy dla Europy. Tymczasem jest mniejszy o 3,5 proc. w stosunku do budżetu, który mamy obecnie" - podkreślił. Jak dodał, Polska musi jednak dobrze wykorzystać środki, które udało się wynegocjować. "Mniej boję się politykę spójności, bardziej boję się o politykę rolną" - podkreślił.
W połowie listopada po wielu miesiącach negocjacji i sporów z rządami państw UE Parlament Europejski przyjął w Strasburgu nowy wieloletni budżet UE na okres 2014-2020. Za głosowało 537 europosłów, przeciwko było 126, a 19 wstrzymało się od głosu.
Nowy budżet, uzgodniony przez przywódców państw UE już w lutym tego roku przewiduje wydatki w wysokości 960 mld euro w zobowiązaniach oraz ponad 908 mld euro w rzeczywistych płatnościach. Po raz pierwszy wieloletnie ramy finansowe dla Unii będą realnie mniejsze niż poprzednie. To konsekwencja kryzysu gospodarczego i forsowanej przez kraje-płatników netto polityki zaciskania pasa.
Polska otrzyma jednak o ok. 4,5 mld euro więcej niż w latach 2007-2013 i będzie największym odbiorcą unijnych funduszy. Dla Polski przewidziano 105,8 mld euro, w tym na politykę spójności 72,9 mld euro, a na politykę rolną 28,5 mld euro w ciągu siedmiu lat. Głosowanie europarlamentu nad budżetem przekładano dwukrotnie, bo eurodeputowani postawili rządom państw UE kilka warunków, od których spełnienia uzależnili swoją zgodę na wieloletnie ramy finansowe.
Wielkość zobowiązań w nowym siedmioletnim budżecie UE stanowi 1 proc. PKB UE. Na unijną politykę spójności przeznaczono ponad 325,1 mld euro w ciągu siedmiu lat. Na rolnictwo ma trafić blisko 373,2 mld euro, w tym na dopłaty bezpośrednie dla rolników i tzw. środki rynkowe ponad 277,8 mld euro. Na zwiększanie konkurencyjności przewidziano ponad 125,6 mld euro. Unijna administracja ma pochłonąć ponad 61,6 mld euro.
luo/ drag/