"Jeszcze do końca tygodnia chcemy przedstawić nową propozycję tzw. schematu negocjacyjnego. To będzie nowe podejście zawierające wachlarz liczb" - powiedział w Strasburgu w debacie na temat nowego wieloletniego budżetu UE na lata 2014-20 minister ds. europejskich Cypru Andreas Mawrojanis.
Byłaby to pierwsza propozycja liczbowa przygotowana przez prezydencję na szczyt przywódców 22-23 listopada. Źródła cypryjskie wyjaśniły PAP, że najpewniej będą to propozycje z różnymi liczbami "jako opcjami".
Dotychczas jedyną liczbową podstawą do negocjacji budżetowych jest propozycja Komisji Europejskiej z czerwca 2011 roku, która zakłada wydatki UE w wysokości 988 mld euro (w tzw. płatnościach) i 1033 mld euro (w tzw. zobowiązaniach). "To skromny budżet zakładając, że to budżet dla rozszerzonej do 28 państw UE (już z Chorwacją) i dla Unii z nowymi kompetencjami" - bronił tej propozycji komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski. Nasz budżet jest mniejszy niż deficyty niektórych krajów, a składka brytyjska do budżetu UE jest na poziomie wydatków Wielkiej Brytanii na ochronę przeciwpożarową, wskazywał.
To właśnie Londyn domaga się największych cięć w porównaniu do propozycji KE; domaga się zamrożenia wydatków UE na obecnym poziomie oraz utrzymania brytyjskiego rabatu. Premier David Cameron nie powstrzymał się nawet do gróźb weta, jeśli interesy Londynu nie zostaną uwzględnione.
Przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy mówił w Strasburgu, że "zrobi wszytko", by na szczycie w listopadzie udało się osiągnąć porozumienie. "Ale do tego wszyscy muszą wykazać się poczuciem kompromisu i woli politycznej. Jak tego nie będzie, to się nie uda" - powiedział.
Taka sytuacja byłaby zdaniem europosłanki, szefowej komisji ds. regionalnych Danuty Huebner bardzo niebezpieczna: "Zgłoszenie weta przez jakiekolwiek państwo członkowskie byłoby nieodpowiedzialnością. Niemożliwe byłoby uruchomienie nowych programów z polityki spójności. Dla obywateli brak decyzji budżetowej oznaczałby, że nie mogą liczyć na pomoc Europy w tworzeniu miejsc pracy, poprawie jakości życia, edukacji i przedsiębiorczości" - mówiła była komisarz.
Rezolucja PE, za którą opowiedziała się większość europosłów, jest wyrazem dużego poparcie dla stanowiska KE. Odpowiadając na groźby cięć ze strony płatników netto, posłowie pytają rządy retorycznie: z których priorytetów politycznych UE ma zrezygnować.
"Niech to będzie wystarczająco jasne: nie akceptujemy żadnych cięć" - powiedział współsprawozdawca rezolucji, socjalista Ivailo Kalefin. A drugi współsprawozdawca, niemiecki chadek Reimer Boege przypomniał, że stanowisko przywódców ws. budżetu będzie "stanowiskiem na negocjacje z Parlamentem Europejskim". Procedura budżetowa zakłada bowiem, że niezbędne jest porozumienie z PE, by przyjąć nowy wieloletni budżet. W przypadku braku zgody PE, w 2014 roku, gdy skończy się obecny wieloletni budżet 2007-13, UE musiałaby działać w oparciu o prowizorium budżetowe.
W przyjętej rezolucji eurodeputowani apelują też o nowe źródła dochodu do budżetu, np. z podatku od transakcji finansowych, oraz domagają się rezygnacji z systemu rabatów do unijnej kasy.
W debacie nie zabrakło jednak głosów sprzeciwu; aktywni byli zwłaszcza brytyjscy konserwatyści. "Rabat brytyjski to kwestia matematyki, a nie sentymentów czy emocji" - mówił Richard Ashworth, przekonując, że ulga w składce Londynowi się po prostu należy, bo inaczej jego pozycja netto we wpłatach do unijnej kasy byłaby niewspółmiernie wyższa niż innych państw.
Z kolei poseł PiS Konrad Szymański skrytykował PE za odgrywanie "komedii budżetowej", bo i tak podejmą decyzję rządy. "Proszę mi wyjaśnić, jak to się dzieje, że chadecy i socjaliści w tej izbie domagają się dużego budżetu, a w tym samym czasie politycy tych samych partii w Austrii, Luksemburgu, Finlandii, Szwecji, czy Holandii, a także w Niemczech i Francji chcą cięć tego budżetu?" - pytał.
Ale w ostatecznym głosowaniu, podczas gdy brytyjscy konserwatyści byli przeciw rezolucji, to zasiadający z nimi w tej samej frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów posłowie PiS poparli dokument. "Posłowie PiS od dawna konsekwentnie opowiadają się za zwiększeniem budżetu UE i tak właśnie zagłosowali również tym razem" - powiedział Ryszard Legutko (PiS). Zdaniem PiS, do zwiększenia budżetu UE rząd polski powinien przede wszystkim przekonać swą polityczną rodzinę EPL, z kanclerz Niemiec Angelą Merkel na czele.
Kolejne priorytety PE to zwiększenie elastyczności, by móc przesuwać środki budżetowe wewnątrz niektórych polityk, a także między nimi, aby szybciej odpowiadać na nowe wyzwania i zmieniające się potrzeby.
Rezolucja będzie stanowisko PE na szczyt UE w listopadzie, kiedy przywódcy spróbują osiągnąć kompromis. "Wspieramy Przyjaciół Spójności" - mówił PAP niedawno szef komisji budżetowej PE Alain Lamassoure, nawiązując do około 15 państw UE (Polska jest nieformalnym liderem tej grupy), które sprzeciwiają się cięciom w polityce spójności. KE zaproponowała na nią ponad 360 mld euro.
W debacie o wieloletnim budżecie UE nie zabrakło wątku nowego instrumentu budżetowego dla państw eurolandu w kryzysie - jako nagrody za realizację reform. Na ostatnim szczycie w czwartek i piątek, Van Rompuy uzyskał pełnomocnictwa od przywódców, by do grudnia "zbadać" możliwość ustanowienia takiego instrumentu.
"Jest ewidentne, że kraje skorzystają z pretekstu, by zamrozić albo zmniejszyć swe składki do budżetu UE, skoro pojawia się perspektywa budżetu eurolandu" - mówił w PE Lamassoure.
PE zaapelował w rezolucji, by ten nowy instrument budżetowy dla państw strefy euro - jeśli powstanie - został powiązany ze wspólnotowym budżetem całej UE (np. jako osobny aneks do budżetu albo fundusz) i podlegał tym samym kontroli demokratycznej eurodeputowanych.
Lamassoure zagroził, że w przeciwnym razie PE nie da zgody na budżet UE na lata 2014-20.
"PE nie może dać zgody na wieloletni budżet UE, jak nie dostanie gwarancji, że wszystkie fundusze, które mają być stworzone, by wzmocnić solidarność dla pewnych państw, są zintegrowane z budżetem wspólnotowym. (...) Nie zaakceptujemy sytuacji, że budżet wspólnotowy będzie jakimś pomnikiem historycznym z symbolicznym 1 proc. PKB UE, a nowe finansowanie będzie się odbywało za pomocą jakiegoś międzyrządowego porozumienia i pozbawiane koniecznej kontroli parlamentarnej" - powiedział Lamassoure.
Inga Czerny (PAP)
icz/ kot/