Omawiając problematykę indywidualnych interpretacji podatkowych, powiedział pan kiedyś, że jaka cena za ich wydanie, taka ich wartość. Wydanie interpretacji kosztuje 40 zł. Naprawdę mają one tak niską wartość?
To był oczywiście żart, chociaż rzeczywiście pojawiają się istotne problemy z interpretacjami indywidualnymi. Moim zdaniem problem leży przy tym nie w przepisach, lecz w sposobie ich stosowania przez organy podatkowe. Sama idea interpretacji jest dobra. Praktyka jednak pozostawia wiele do życzenia. Dostrzegam tu dwie negatywne tendencje.
Jakie to tendencje?
Jedna to poszukiwanie przez organy podatkowe – niekiedy na siłę – rozbieżności między stanem faktycznym, który został zastany np. w trakcie postępowania kontrolnego, a tym co było wcześniej opisane we wniosku o wydanie interpretacji. Oczywiście, jeśli taka rozbieżność występuje to źle, ale zdarza się, że organy podatkowe próbują tych różnic szukać na siłę. Powinno się zwracać uwagę tylko na takie kwestie, które mają znaczenie dla danej sprawy. Tymczasem organy podatkowe przywiązują zbyt dużą wagę do różnic, którą z punktu widzenia normy prawnej są bez znaczenia.
Problemy w rozliczeniach VAT branży budowlanej >>
A drugi problem?
Organom podatkowym zdarzało się twierdzić, że interpretacja nie chroni podatnika, jeśli z zastosowania się do niej wyniknąć miałaby nadwyżka podatku naliczonego nad należnym. Na szczęście w wyroku z 20 lutego 2018 r. WSA w Warszawie zakwestionował prawidłowość takiego podejścia organów podatkowych.
Problemem wydaje się też możliwość zmiany przez ministra finansów już wydanych interpretacji.
Tak, to też stanowi problem. Mamy tu jednak przynajmniej ochronę obowiązującą do końca bieżącego okresu rozliczeniowego. Odrębnej analizy wymaga, w jaki sposób powinno się wyważyć funkcję interpretacji związaną z informowaniem i tę związaną z ochroną. Też nie będzie dobrze, jeśli przesadzimy z ochroną interpretacji, które są ewidentnie nieprawidłowe. Nie da się ukryć, że nie wszystkie wydane interpretacje są poprawne.
Prof. Modzelewski: VAT można naprawić w sześciu krokach >>
Pamiętam, że w pierwszym okresie obowiązywania przepisów o interpretacjach powodem ich zmiany mogło być rażące naruszenie prawa.
To też nie było dobre rozwiązanie, gdyż mogło prowadzić do naruszenia warunków konkurencji między podatnikami, którzy posiadali korzystne, acz nieprawidłowe interpretacje, oraz pozostałymi podatnikami. Kluczowe jest zatem wyważenie zakresu i czasu ochrony adresatów błędnych interpretacji.
Przejdźmy teraz do interpretacji ogólnych. Nie uważa pan, że powinno być ich zdecydowanie więcej?
Myślę, że one przede wszystkim powinny dotyczyć innych spraw niż obecnie często dotyczą. Ich nadmiaru bym się jednak obawiał. Gdyby było ich za dużo, moglibyśmy traktować je jako pewnego rodzaju „łatanie” systemu podatkowego, którego regulacja powinna jednak przecież mieć charakter ustawowy z uwagi na treść art. 84, 217, ale i 2 Konstytucji RP. Łatwo wyobrazić sobie sytuację, w której np. chcąc wprowadzić jakąś zmianę, zamiast zaprojektowania regulacji ustawowych, Minister Finansów wydawałby po prostu kolejną interpretację.
I co, interpretacja ogólna miałaby zastąpić ustawę?
Takie ryzyko na pewno mogłoby się pojawić. Co do problemów, których dotyczą interpretacje ogólne - wydaje mi się jednak, że należałoby więcej uwagi przypisać pewnym realnym problemom, które przecież istnieją i są powtarzalne. Powiedziałbym, że obecnie interpretacje ogólne wcale nie dotyczą problemów o najwyższej wadze. To nie jest dobra praktyka.
Możemy wskazać kilka kwestii, które powinny być uporządkowane w pierwszej kolejności?
Powinniśmy tu patrzeć poprzez pryzmat powszechności podatku i powszechności problemu, bez wskazywania konkretnych rozbieżności. Przykładem może być jednak problematyka odliczania VAT przy nabywaniu samochodów. Problem istnieje i dotyczy przecież bardzo dużej liczby podatników.
A opinie zabezpieczające za 20 tys. zł? Warto z nich korzystać? Wydaje się, że chyba nie będzie popularna instytucja, zwłaszcza, że jak dotąd wydano tylko jedną opinię.
Samo rozwiązanie nie jest złe. Może być pewnego rodzaju instrumentem ochronnym. Zwłaszcza, w sytuacji, gdy organy podatkowe mogą stosować ogólną klauzulę przeciwko unikaniu opodatkowania. Warto zastanowić się też, dlaczego podatnicy nie chcą z tego narzędzia korzystać. Może po prostu nie wierzą, że w ogóle takie zabezpieczenie otrzymają.
No właśnie. Podatnicy też mogą się po prostu bać. Teraz przecież każda oszczędność podatku może być potraktowana jako agresywna optymalizacja. Tymczasem nie chodzi o to, by płacić podatki jak najwyższe, ale w prawidłowej i obliczonej zgodnie z prawem wysokości.
Tak, to jest duży problem. Mam wrażenie, że teraz istnieje pewnego rodzaju moda – nie tylko w Polsce – na zapobieganie optymalizacji. Pytanie tylko, czy ta moda się kiedyś nie skończy i okaże się, że najwięcej nowych inwestycji przyciągną te państwa, które z tego uszczelniania systemu najszybciej zrezygnują. Wydaje się, że można przeciwdziałać zbyt agresywnej optymalizacji podatkowej z dużym rozsądkiem i zrozumieniem, ale można też to robić nieudolnie. Pewnego rodzaju testem jest podejście państw do tzw. przepisów o BEPS. Są państwa, które wprowadzają u siebie tylko ich minimalny zakres, a inne chcą być nawet jeszcze bardziej restrykcyjne niż BEPS by tego wymagał.
Planowane zmiany w kosztach autorskich nie rozwiążą problemu >>
Słychać głosy, że tak właśnie jest w Polsce.
Takie można niestety mieć wrażenie. Zwłaszcza, że nie ma u nas w zasadzie żadnych instrumentów ochronnych dla podatników. Mam tu na myśli chociażby arbitraż podatkowy, którego Polska w ramach instrumentu wielostronnego nie zdecydowała się wprowadzić.
Problemem są też częste zmiany przepisów. Uchwala się ustawę a zanim jej przepisy zaczną obowiązywać, już pracuje się nad ich nowelizacją.
To zdecydowanie nie jest korzystne. Dodałbym jeszcze, że często stosuje się też rozwiązania nieadekwatne do danej sytuacji. Przykładem może być chociażby obowiązujący od stycznia podatek od nieruchomości komercyjnych. Podejrzewam, że dochody podatkowe państwa z tego tytułu nie będą szczególnie duże, ale problemów z prawidłową kalkulacją tej daniny będzie już całkiem sporo.
Jakaś dobra rada na koniec dla ustawodawcy, żeby stworzył dobry, spójny i sprawiedliwy system podatkowy? Da się to w ogóle zrobić? Musimy przecież pogodzić dwie skrajne siły.
Zastanawiam, czy w ogóle przyzwolenie na pewien poziom opodatkowania jest problem podatkowym. Powiedziałbym, że nie tylko. Dobrym przykładem są chyba państwa skandynawskie. Tam podatki są wysokie, ale jest na to przyzwolenie. Skandynawowie są w stanie je zaakceptować, bo mają świadomość, że coś dostają w zamian. Ważna jest też pewność prawa, czyli w praktyce podatnika - możliwość uzyskania pewności, że prawidłowo obliczył kwotę zobowiązania podatkowego. Na razie polski podatnik takiej pewności często niestety mieć nie może. Równie ważne jest, aby nie wprowadzać zbyt często zmian rewolucyjnych, które utrudniają podatnikom długofalowe planowanie działalności.
Rozmawiał Krzysztof Koślicki