W poniedziałkowym przetargu Ministerstwo Finansów sprzedało bony za ponad 3,2 mld zł. W wyniku aukcji nabywców znalazły bony 26- tygodniowe o wartości 1,4 mld zł. Popyt wyniósł ponad 7,9 mld zł, a średnia rentowność tych papierów 4,385 proc. Sprzedano także bony 52-tygodniowe za około 1,85 mld zł przy popycie ponad 3 mld zł. Średnia rentowność wyniosła 4,941 proc.
„Rynek wciąż próbuje znaleźć równowagę po decyzjach NBP z ubiegłego tygodnia o wprowadzeniu puli na operacje otwartego rynku, czyli wchłaniania nadwyżki pieniądza z rynku pieniężnego" - powiedział ekonomista z ING Banku Grzegorz Ogonek.
Oznacza to, że banki mniej pieniędzy lokują w NBP, a tym samym mają duże zasoby, które gdzieś muszą zostać zainwestowane. Tym samym zwiększa się zainteresowanie bonami skarbowymi, czy krótkoterminowymi, np. dwuletnimi, obligacjami.
„Poniedziałkowy przetarg udał się nadspodziewanie dobrze, nawet jak na oczekiwania. To pozytywne zaskoczenie. Rentowność bonów 26- tygodniowych jest niższa o ponad 30 pkt niż w ubiegłym tygodniu. Widać duży ruch i intensywny popyt na wszystkie papiery, które zapadałyby jeszcze w tym roku" - uważa Ogonek.
Diler PKO BP Marek Kaczor zwraca uwagę, że redukcja przetargów NBP na bony pieniężne stwarza bardzo komfortową sytuację dla Ministerstwa Finansów.
„Tak duża nadpłynność skłania banki do zakupu papierów skarbowych. Dzięki temu resort finansów z łatwością może uplasować na rynku bony skarbowe" - ocenił Kaczor.
Nie zgodził się z wyrażaną przez niektórych ekspertów tezą, że duże zainteresowanie bonami skarbowymi jest niekorzystne dla czekających na kredyty przedsiębiorców. Banki, zamiast przeznaczyć nadwyżki na uruchomienie akcji kredytowej dla firm, wolą bowiem kredytować budżet.
„Nie wiemy, czy cała nadpłynność jest lokowana w papierach skarbowych, czy jej część nie jest kierowana na kredyty. NBP tłumaczył, że chce skłonić banki do odważniejszej akcji kredytowej, ale nie jestem do końca przekonany, czy nie chodziło także o to, aby pomóc Ministerstwu Finansów" - powiedział Kaczor.
Według niego, „trzeba się cieszyć, że MF nie ma problemu ze sprzedażą bonów po atrakcyjnych cenach i jednocześnie nie zwiększa zbytnio kosztu obsługi tego zadłużenia".
„Rynek wciąż próbuje znaleźć równowagę po decyzjach NBP z ubiegłego tygodnia o wprowadzeniu puli na operacje otwartego rynku, czyli wchłaniania nadwyżki pieniądza z rynku pieniężnego" - powiedział ekonomista z ING Banku Grzegorz Ogonek.
Oznacza to, że banki mniej pieniędzy lokują w NBP, a tym samym mają duże zasoby, które gdzieś muszą zostać zainwestowane. Tym samym zwiększa się zainteresowanie bonami skarbowymi, czy krótkoterminowymi, np. dwuletnimi, obligacjami.
„Poniedziałkowy przetarg udał się nadspodziewanie dobrze, nawet jak na oczekiwania. To pozytywne zaskoczenie. Rentowność bonów 26- tygodniowych jest niższa o ponad 30 pkt niż w ubiegłym tygodniu. Widać duży ruch i intensywny popyt na wszystkie papiery, które zapadałyby jeszcze w tym roku" - uważa Ogonek.
Diler PKO BP Marek Kaczor zwraca uwagę, że redukcja przetargów NBP na bony pieniężne stwarza bardzo komfortową sytuację dla Ministerstwa Finansów.
„Tak duża nadpłynność skłania banki do zakupu papierów skarbowych. Dzięki temu resort finansów z łatwością może uplasować na rynku bony skarbowe" - ocenił Kaczor.
Nie zgodził się z wyrażaną przez niektórych ekspertów tezą, że duże zainteresowanie bonami skarbowymi jest niekorzystne dla czekających na kredyty przedsiębiorców. Banki, zamiast przeznaczyć nadwyżki na uruchomienie akcji kredytowej dla firm, wolą bowiem kredytować budżet.
„Nie wiemy, czy cała nadpłynność jest lokowana w papierach skarbowych, czy jej część nie jest kierowana na kredyty. NBP tłumaczył, że chce skłonić banki do odważniejszej akcji kredytowej, ale nie jestem do końca przekonany, czy nie chodziło także o to, aby pomóc Ministerstwu Finansów" - powiedział Kaczor.
Według niego, „trzeba się cieszyć, że MF nie ma problemu ze sprzedażą bonów po atrakcyjnych cenach i jednocześnie nie zwiększa zbytnio kosztu obsługi tego zadłużenia".