Izba Reprezentantów podczas poniedziałkowego głosowania zaakceptowała plan zażegnania konfliktu wokół limitu zadłużenia. Kompromisowy projekt został zaakceptowany stosunkiem 269 poparcia wobec 160 głosów przeciwko. Ustawa gwarantuje wzrost dopuszczalnego pułapu zadłużenia o przynajmniej 2,1 bln dolarów z dotychczasowego poziomu 14,3 bln dolarów. Obecnie projekt czeka na akceptację Senatu oraz podpis prezydenta Baracka Obamy.
Chociaż zażegnanie kryzysu w Stanach Zjednoczonych jest bardzo bliskie, to nastroje na rynkach nie uległy w najmniejszym stopniu poprawie. W pierwszej kolejności źródło niepokoju stanowią rozczarowujące raporty gospodarcze. Poniedziałek przyniósł serię publikacji, które pokazały znaczące spowolnienie światowej gospodarki. Problemy dotykają większości krajów – od Chin i Australii poprzez Unię Europejską po Stany Zjednoczone. Wczoraj najmocniejszym zawodem był indeks ISM dla amerykańskiego sektora przemysłowego, który spadł do zaledwie 50,9 p. wobec 55,3 p. przed miesiącem.
Nerwowość na rynkach wzmaga niepewność dotycząca przyszłych posunięć agencji ratingowych. Mimo podniesienia limitu zadłużenia dla amerykańskiego rządu sytuacja finansów publicznych pozostaje niepokojąca. Gasnący wzrost gospodarczy może znacząco zmniejszyć wpływy do państwowej kasy oraz doprowadzić po spotęgowania trudności finansowych. Największe wątpliwości wobec elitarnego ratingu Waszyngtonu wyraża agencja Standard & Poors. Ewentualna obniżka oceny wiarygodności kredytowej byłaby ciosem dla gospodarki i rynków.
Sytuacja krajów europejskich pozostaje dużą niewiadomą. Zagrożenie amerykańskim kryzysem oraz niepokojące raporty gospodarcze wywindowały rentowność obligacji Włoch i Hiszpanii powyżej psychologicznej bariery 6 proc. - poziomu uznawanego za zagrażający stabilności finansów publicznych. Doświadczenie Grecji, Portugalii i Irlandii pokazuje, że przekroczenie tej bariery prowadzi do zagrożenia niewypłacalnością i konieczności poszukiwania pomocy na zewnątrz. Jednak ewentualna eskalacja problemów Madrytu i Rzymu ma całkowicie odmienny wymiar niż problemy, z jakimi Unia Europejska mierzyła się dotychczas.
Sytuacja panująca na rynkach stworzyła dogodny grunt od umocnienia franka szwajcarskiego. Helwecka waluta znajduje się blisko historycznych maksimów osiągniętych wobec dolara w poniedziałek, kiedy kurs USD/CHF sięgnął 0,7730 franka. Natomiast dzisiaj helwecka waluta osiągnęła najwyższy poziom wobec euro. Kurs EUR/CHF wyniósł o poranku 1,0986 franka.
Frank szwajcarski ustanowił nowy historyczny poziom wobec złotego. Kurs pary CHF/PLN powędrował do 3,6582 złotego, błyskawicznie poprawiając poniedziałkowy rekord wynoszący 3,6243 złotego. Wczoraj złoty bronił się przed mocniejszą przeceną zaskakująco dobrymi danymi gospodarczymi. Jednak dzisiaj polskiej walucie brakuje podobnych argumentów, więc przecena może zostać pogłębiona.
W najbliższej perspektywie uspokojenie nastrojów powinno nastąpić wraz z pomyślnym wynikiem głosowania nad ustawą podnoszącą limit zadłużenia dla rządu w amerykańskim Senacie. Jednak obciążeniem dla rynków pozostaje europejski kryzys finansów publicznych oraz bardzo słabe raporty gospodarcze. Z tych powodów oczekiwanie na umocnienie złotego oraz tańszego franka szwajcarskiego będzie wymagało sporo cierpliwości.
Piotr Lonczak, Analityk Bankier.pl
Chociaż zażegnanie kryzysu w Stanach Zjednoczonych jest bardzo bliskie, to nastroje na rynkach nie uległy w najmniejszym stopniu poprawie. W pierwszej kolejności źródło niepokoju stanowią rozczarowujące raporty gospodarcze. Poniedziałek przyniósł serię publikacji, które pokazały znaczące spowolnienie światowej gospodarki. Problemy dotykają większości krajów – od Chin i Australii poprzez Unię Europejską po Stany Zjednoczone. Wczoraj najmocniejszym zawodem był indeks ISM dla amerykańskiego sektora przemysłowego, który spadł do zaledwie 50,9 p. wobec 55,3 p. przed miesiącem.
Nerwowość na rynkach wzmaga niepewność dotycząca przyszłych posunięć agencji ratingowych. Mimo podniesienia limitu zadłużenia dla amerykańskiego rządu sytuacja finansów publicznych pozostaje niepokojąca. Gasnący wzrost gospodarczy może znacząco zmniejszyć wpływy do państwowej kasy oraz doprowadzić po spotęgowania trudności finansowych. Największe wątpliwości wobec elitarnego ratingu Waszyngtonu wyraża agencja Standard & Poors. Ewentualna obniżka oceny wiarygodności kredytowej byłaby ciosem dla gospodarki i rynków.
Sytuacja krajów europejskich pozostaje dużą niewiadomą. Zagrożenie amerykańskim kryzysem oraz niepokojące raporty gospodarcze wywindowały rentowność obligacji Włoch i Hiszpanii powyżej psychologicznej bariery 6 proc. - poziomu uznawanego za zagrażający stabilności finansów publicznych. Doświadczenie Grecji, Portugalii i Irlandii pokazuje, że przekroczenie tej bariery prowadzi do zagrożenia niewypłacalnością i konieczności poszukiwania pomocy na zewnątrz. Jednak ewentualna eskalacja problemów Madrytu i Rzymu ma całkowicie odmienny wymiar niż problemy, z jakimi Unia Europejska mierzyła się dotychczas.
Sytuacja panująca na rynkach stworzyła dogodny grunt od umocnienia franka szwajcarskiego. Helwecka waluta znajduje się blisko historycznych maksimów osiągniętych wobec dolara w poniedziałek, kiedy kurs USD/CHF sięgnął 0,7730 franka. Natomiast dzisiaj helwecka waluta osiągnęła najwyższy poziom wobec euro. Kurs EUR/CHF wyniósł o poranku 1,0986 franka.
Frank szwajcarski ustanowił nowy historyczny poziom wobec złotego. Kurs pary CHF/PLN powędrował do 3,6582 złotego, błyskawicznie poprawiając poniedziałkowy rekord wynoszący 3,6243 złotego. Wczoraj złoty bronił się przed mocniejszą przeceną zaskakująco dobrymi danymi gospodarczymi. Jednak dzisiaj polskiej walucie brakuje podobnych argumentów, więc przecena może zostać pogłębiona.
W najbliższej perspektywie uspokojenie nastrojów powinno nastąpić wraz z pomyślnym wynikiem głosowania nad ustawą podnoszącą limit zadłużenia dla rządu w amerykańskim Senacie. Jednak obciążeniem dla rynków pozostaje europejski kryzys finansów publicznych oraz bardzo słabe raporty gospodarcze. Z tych powodów oczekiwanie na umocnienie złotego oraz tańszego franka szwajcarskiego będzie wymagało sporo cierpliwości.
Piotr Lonczak, Analityk Bankier.pl