Grażyna J. Leśniak: Pracodawcy sygnalizują, że jest problem z pracownikami. Niby taki pracownik jest aktywny, wszędzie go pełno, w każdej sprawie zabiera głos, a na koniec dnia okazuje się, że „nie zdążył” wykonać pracy, która leży w jego kompetencjach. Dlaczego pracownicy w godzinach pracy zajmują się wszystkim, tylko nie pracą?
Katarzyna Lorenc: Różnie to bywa. Zauważono na przykład, że dużo osób uważa, iż ich zadaniem w pracy jest odpowiadanie na maile albo udział w spotkaniu, a wtedy ten czas przecieka przez palce. Trzeba być bardzo proaktywnym w swojej pracy, żeby robić to, za co się danej osobie płaci, a nie podlegać tym wszystkim rzeczom, których w organizacjach jest pod dostatkiem. Ludzie nie są nauczeni pracy w taki sposób, że to oni odpowiadają za to, żeby dostarczyć rezultat. I myślą, że jak wchodzą na spotkanie, odpowiadają przez trzy minuty na maile albo w minutę – bo są i tacy mistrzowie świata, to jest to praca. A ponieważ tych „odrywaczy” i bodźców odrywających od pracy jest sporo, bo a to ktoś o coś zapyta, tu jest spotkanie, tu jest lunch i tak dalej, to łatwo ten czas przelatuje przez palce.
Ludzie nie są nauczeni pracować. Mamy np. taki program, który ludziom oszczędza dwie godziny pracy dziennie tylko poprzez to, że oni uczą się pracować z tymi „przeszkadzaczami” i koncentrować się na swojej pracy. Bo ludzie mają poczucie pracy, a tak naprawdę nie pchają spraw do przodu. Każda sprawa jest jak taśma produkcyjna: zadanie wchodzi, musi przejść pewne etapy i wychodzi. Czasami w międzyczasie musimy się z kimś skonsultować itd. I trzeba bardzo proaktywnie pchać swoje zadania. Tymczasem jest bardzo dużo ludzi, którzy działają jak na przycisk, bo mówi się im, co mają robić. Mówi się: zrób to i on to robi. A jak mu się da za dużo zadań, to on się wtedy gubi. To jest kwestia odporności psychicznej. Osoby, które mają niską odporność działają w trybie: zadanie - wykonanie. Trudno jest im łączyć zadania i zorganizować się.
Czytaj również: Pracownik porzucający pracę będzie uczestniczył w kosztach wdrożenia do pracy>>
Czyli jest to nieumiejętność pracy a nie - mówiąc wprost – markowanie pracy?
Czy była Pani kiedyś na takiej lekcji o tym, na czym polega praca?
Nie.
Ja też nie. Uczyłam się w trakcie pracy, że biorę odpowiedzialność za zadanie i mam je domknąć. I teraz im bardziej skomplikowana organizacja, im bardziej złożona, to odpowiedzialności nakładają się na siebie, a gdy jest dużo procesów wewnętrznych, to bardzo trudno jest to opanować. Druga rzecz – to taka wewnętrzna organizacja pracy, gdzie ludzie nie mają dostępu do informacji, nie wiedzą, co i jak zrobić, i szukają rozwiązań po omacku.
Tak więc z jednej strony jest to planowanie swojej pracy i branie za nią odpowiedzialności, z drugiej - jest to środowisko pracy, w którym jesteśmy. Część firm jest poukładana, zrestrukturyzowana. Wiadomo, co się będzie działo za chwilę. A część faktycznie działa na zasadzie pożaru w burdelu i wtedy trudno jest się zorientować, jak ma wyglądać praca.
Oczywiście na pewno jest grupa osób, która nie lubi pracować, dla których praca jest za karę, ale myślę, że nie dotyczy to wszystkich. Myślę, że dużo osób generalnie nie ma złych intencji.
Kto powinien zatem uczyć pracownika pracy? Często sami pracodawcy w ramach tzw. wdrożenia nowego pracownika, robią „lekcje” i tłumaczą, na czym polega praca i czego oczekuje pracodawca…
W wielu firmach tak jest. Zwłaszcza, gdy przyjmują młodych pracowników, dla których jest to pierwsza praca i nie mają doświadczenia. Mają jakieś wyobrażenia, znają jakieś opowieści, historie kolegów, obserwacje rodziców i to tyle. Oczywiście idealnie byłoby, gdyby były jakieś praktyki, ale umówmy się - firmy nie zawsze układają te praktyki w taki sposób, żeby uczyć, tylko żeby „załatać” tą praktyką jakąś dziurę w swoich zadaniach.
Najlepiej byłoby, gdyby szkoła była nauką pracy, bo w sumie szkoła jest pracą ucznia. No, ale tak nie jest, ponieważ uczniowie są przygotowani na to, że są nauczani, a nie do tego, że w trakcie nauki coś produkują. To faktycznie jest problem szkoły. Bo to, że musimy uczyć pracy to jest efekt tego, że po kilkunastu latach edukacji ktoś jest przyzwyczajony do konsumpcji, a nie do produkcji.
Cena promocyjna: 263.19 zł
|Cena regularna: 329 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 296.1 zł
Dlaczego praca jest ważna dla człowieka? Mało kto mówi dziś o możliwościach, jakie daje, o własnym rozwoju poprzez pracę. Twierdzi Pani, że nie każdy lubi pracować. Ja powiedziałabym, że jesteśmy wręcz skazani na pracę. No, chyba że urodziliśmy się w rodzinie milionerów…
To wtedy ma się bardziej robotę a nie pracę, czyli coś, co jest przekleństwem. Ja bym chciała, żeby ludzie widzieli w pracy miejsce samodoskonalenia i samorealizacji, bo wtedy trudy pracy, które pokonujemy, dostarczają nam satysfakcji, a nie są czymś, co jest dla nas po prostu przykre. Praca nie jest za karę i nie powinna być za karę. Praca powinna być miejscem naszego samodoskonalenia się, mistrzostwa, sensu, autonomii – to są te motywatory, dla których nam się po prostu chce. Dla każdego jest to pewnie inna kombinacja tych czynników. Część lubi coś robić, bo lubi się doskonalić, część – bo lubi robić coś ważnego, a jeszcze część po prostu lubi robić coś od początku do końca.
To, z czym mamy problem w polskiej szkole to to, że cały czas pokazujemy uczniom czego nie potrafią zamiast doskonalić ich talenty i pokazywać, w jakich zawodach mogą one mieć zastosowanie. Moim zdaniem mamy bardzo trudną sytuację, bo ludzie nie cenią swoich talentów, lekceważą je, natomiast bardzo dużo wysiłku rozwojowego wkładają w rzeczy, do których nie mają ani serca, ani predyspozycji. A robią to tylko dlatego, że ktoś im powiedział, że tego nie mają. To jest tak, jakby powiedzieć żabie, że nie lata i ona idzie więc na kurs latania - jeden, drugi i trzeci, żeby nauczyć się latać. Nikt nie mierzy natomiast jej skoków.
Rozpoznanie predyspozycji zawodowych jest bardzo dużym problemem. Dlatego niecałe 30 proc. osób, które idą do szkół zawodowych, pracuje potem w zawodzie. Podobnie jest zresztą z pierwszym kierunkiem studiów. Ta ogromna obecnie fala wypalenia zawodowego to efekt tego, że ludzie przeczuwają, że mogą pracować w innych zawodach, a tymczasem pracują w zawodach, które nawet nie wiem, czy sami wybrali, czy jakoś same się wybrały…
Zobacz w LEX: Integracja różnych kanałów zgłaszania naruszeń prawa na podstawie ustawy o ochronie sygnalistów oraz innych instytucji analogicznych do niej > >
Może to rodzice wysłali swoje dzieci na studia, które były ich niezrealizowanym marzeniem…
My znamy czasy, gdy w pracy się nie przebierało. Stąd wypalenie, bo praca nie daje radości. Myślę, że tu jest ten przysłowiowy pies pogrzebany. Często też wybieramy zawody ze względu na portfel. Tymczasem myślę, że w każdym zawodzie można zarobić. Trzeba tylko być dobrym w tym, co się robi. Natomiast wybieramy zawody, które wydają się nam wysokopłatne a potem okazuje się…
…że inni też tak pomyśleli.
Tak, ale to jedna kwestia. To zresztą widać, jak spadają teraz wynagrodzenia informatyków, zwłaszcza juniorów. Po drugie - może tam i jest pieniądz, ale nie ma satysfakcji albo trudno, żeby pojawił się ten pieniądz, skoro ta osoba się tam nie realizuje, nie ma tej pasji, nie ma tego ognia. Przecież po człowieku widać, że praca nauczyciela sprawia mu radość, albo że praca lekarza jest tym, co chciał robić, nawet jeśli jest chirurgiem w POZ. Natomiast bardzo dużo osób wybiera zawód kierując się pieniędzmi. A tymczasem one zawsze są konsekwencją tego, że ktoś dobrze wykonuje swoją pracę. Oczywiście im więcej mamy regulowanych zawodów, tym częściej się to nie sprawdza, bo dobry nauczyciel zarabia prawdopodobnie tyle samo, co słaby, ale na wolnym rynku byłoby inaczej.
Sprawdź również książkę: Kodeks pracy. Komentarz >>
Jak w takim razie znaleźć w sobie ten zapał? Albo co zrobić, jeżeli pracuje się już parę lat a firma nie przewiduje jasnej ścieżki kariery?
Można samemu wymyśleć i ustalić sobie, że dzisiaj coś spróbuję zrobić inaczej, coś spróbuję zrobić szybciej, albo coś uproszczę. W obrębie naszych stanowisk sami możemy stawiać sobie różne zadania. Część z nich wymaga uzgodnienia z przełożonym, żeby nie zdezorganizować pozostałych stanowisk pracy, ale bardzo często nie doceniamy tej przestrzeni, którą sami zarządzamy. Tego, że możemy coś zrobić lepiej, szybciej, niższym kosztem. Możemy tak obsłużyć klienta, żeby do naszej firmy chętnie wracał.
Co ciekawe, na nasze przekonania ograniczające dotyczące pracy radę znalazła AI. To afirmacje: „wierzę, że mogę rozwijać swoje umiejętności pracy z odpowiednią pomocą i wsparciem”, „znajduję wartość i satysfakcję w każdej pracy, ponieważ każda z nich może mnie czegoś nauczyć” czy „wykorzystuję momenty frustracji, aby spojrzeć głębiej i znaleźć nowe sposoby podejścia do pracy.”
Sprawdź w LEX: Ochrona sygnalistów - procedura zgłoszeń wewnętrznych krok po kroku > >
W którym momencie należałoby podjąć decyzję o odejściu z zawodu, który się wykonuje i podjęciu nowego wyzwania w życiu, czyli robienia zupełnie czegoś innego niż robiło się do tej pory?
Jeśli odczuwamy frustrację, to powinien to być dla nas moment na zatrzymanie. Bo powody tej frustracji mogą zależeć od tego, że w swoim najbliższym otoczeniu w miejscu pracy mamy złą relację, np. z szefem. To nie musi od razu oznaczać, że pracuję w złej firmie, albo że nie wykonuję zawodu, który dawałby mi satysfakcję, tylko że w tej relacji, którą mam w miejscu pracy, jest gdzieś zapętlenie. Jeśli jednak rodzaj pracy nam nie odpowiada, to należy określić zawody, które odpowiadają naszym predyspozycjom, a potem krok po kroku ustalić, jak tam się znaleźć. Część z nich wymaga skończenia studiów i to jest dłuższa podróż, a część to są jakieś kursy i praktyki. Wtedy ważne jest przeniesienie się do organizacji, która pomoże nam w zrealizowaniu naszego celu poprzez np. zdobycie doświadczenia. Ale tu warto sprawdzić tryb, w jakim funkcjonuje dana organizacja, bo część osób woli na gruncie zawodowym prowadzić samotny tryb życia a tam jest kultura stadna, albo na odwrót – praca jest wymagająca i będą się w niej sprawdzać ludzie, którzy lubią pokonywać przeszkody i podnosić sobie poprzeczkę.
Jest więc kilka rzeczy, które należy wziąć pod uwagę. Ostrożnie więc z takim przebranżawianiem się, że wczoraj byłam księgową a jutro będę aktorką, bo to mogą być spore przeskoki. Dobrze jest to mądrze zaplanować, krok po kroku. Dobrze jest też wcześniej posmakować nowej pracy i pójść na praktykę, na jakiś staż tygodniowy, żeby zobaczyć co to jest, jaki jest typ kultury pracy itd.
Dzisiaj wymarzonym pracownikiem jest ten, który robił to samo w innej firmie…
Czytaj również: Prof. Gładoch: Kodeks pracy "nie widzi" problemu wypalenia zawodowego>>
Pracodawcy narzekają, że młodzi ludzie bardzo często zmieniają pracę, po paru dniach lub góra kilku tygodniach już się nie pokazuję w pracy i nie informują nawet, że więcej nie przyjdą…
Jedna z teorii mówi o różnicach pokoleniowych, a druga o tzw. przed dorosłości. Inaczej do pracy podchodziło pokolenie naszych rodziców i my sami, a inaczej do pracy podchodzą dziś ludzie młodzi. To ich dotyczy ta przed dorosłość. To ludzie w wieku 18-30 lat a przed dorosłość polega właśnie na testowaniu. Testowanie powinno być w jakiś sposób uprawnione. Powinno być dużo zleceń dla młodych ludzi, żeby mogli się rozeznać na rynku pracy i w tym, w czym są dobrzy i co chcieliby robić.
W mądrych firmach, gdy przyjmuje się młodych ludzi, to bardzo często mają oni taką przebieżkę po stanowiskach i działach - jeszcze nie wiemy, kim ta osoba dla nas będzie, widzimy, że ma potencjał, ma fajną energię, i wtedy robi ona taką przebieżkę i patrzy, kto co robi i z kim jest jej po drodze.
Zobacz w LEX: Praca z orzecznictwem w serwisie LEX – część I > >
Czy wnioski płynące z naszej rozmowy powinny być adresowane do ministerstw edukacji i szkolnictwa wyższego, żeby przemodelowały sposób kształcenia młodzieży i studentów, czy bardziej do pracodawców, żeby stwarzali - nie tylko młodym - możliwości testowania i rozwoju?
Nie wiem, jak Pani, ale ja miałam to doświadczenie chodzenia z mamą na wykłady, które prowadziła na uczelni. Mogłam obserwować ją w pracy, albo ojca elektronika, który w domu składał telewizor kolorowy, a potem miał z tego ogromną satysfakcję. Chodzi o takie polubienie pracy nie tylko w kontekście zarobkowym, ale lubienie tworzenia czegoś ot tak, produkowania. Wystawianie przedstawienia, robienie obliczeń, sadzenie roślin w ogródku. Nawet taka świadomość, że uczniowie produkują lekcje. I to jest chyba zasadniczy problem, który musimy też sobie poukładać w głowach i przestawić.
Dużym wyzwaniem jest zorganizowanie pracy w taki sposób, żeby ludzie widzieli efekty swojej pracy. No bo jak ja robię fragment, ty robisz fragment, następna osoba robi fragment, to trzeba dobrego menadżera, lidera, żeby tak zorganizował pracę, żeby każdy - zarówno ten, który zaczyna i robi małą część, jak i ten, który spina wszystko i kończy - widział swój udział w całości. A z tym też mamy problem.
Ale to już temat na osobną rozmowę.
Katarzyna Lorenc, prezes BIZYOU, ekspert BCC ds. rynku pracy oraz zarządzania i efektywności pracy
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.