Rafał Bujalski: Zasady znakowania, prezentowania i reklamowania żywności są ważne nie tylko dla firm spożywczych, ale przede wszystkim konsumentów. Jak wygląda w tej chwili kontekst prawny dotyczący tej tematyki? Czy i jak bardzo jest rozbudowany?

Dr Agnieszka Szymecka-Wesołowska: Regulacje z zakresu znakowania żywności to co najmniej kilkadziesiąt unijnych aktów prawnych oraz niezliczona ilość aktów prawa wewnętrznego poszczególnych państw członkowskich Unii Europejskiej. O krajach pozaeuropejskich nie wspominając. Unijne rozporządzenie nr 1169/2011 o znakowaniu, prezentowaniu i reklamowaniu żywności, do którego - wraz z Pauliną Szczypkowską oraz Katarzyną Jędrych - miałam przyjemność przygotować komentarz, to tylko - albo aż - podstawowy akt prawny w tym zakresie. To swego rodzaju "Konstytucja prawa o znakowaniu żywności". Akt ten bowiem, tak jak konstytucja, wprowadza podstawowe zasady i cele "ustrojowe" znakowania i reklamy żywności.

Zapisz się na bezpłatne szkolenie on-line o nowe zasadach deklarowania kraju lub miejsca pochodzenia środków spożywczych.
Szkolenie odbędzie się już 22 listopda >>

 

Na co dzień doradza Pani polskim przedsiębiorstwom zajmującym się produkcją i dystrybucją żywności. Pani zdaniem dobrze znają "swoja konstytucję znakowania"

To zależy najczęściej od wielkości firmy. Duże przedsiębiorstwa mają w swoich strukturach kilku- lub kilkunastoosobowe działy, które pilnują, żeby oznakowanie, reklama, kampanie promocyjne ich produktów spełniały wszelkie konieczne wymogi. W mniejszych firmach tymi sprawami zajmują się poszczególne osoby. Co ciekawe, w praktyce bardzo często nie są to wcale prawnicy, ale technologowie żywności. Wielokrotnie są to osoby z bardzo dużym doświadczeniem, które na co dzień radzą sobie doskonale ze stosowaniem tych często technicznych przepisów. My, prawnicy, wchodzimy wtedy, kiedy pojawiają się jakieś szczególnie zawiłe kwestie.

 

Cena promocyjna: 199 zł

|

Cena regularna: 199 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


 

Z jakimi problemami najczęściej stykają się firmy?

Mogłabym wymieniać w nieskończoność (śmiech). Niektóre problemy dotykają wszystkie firmy spożywcze, inne dotyczą tylko określonych branż. Przykładowo z innymi kwestiami prawnymi boryka się przemysł mięsny, a z innymi przemysł spirytusowy. Niektóre problemy wiążą się także z trendami konsumenckimi, które są właściwe dla konkretnych rodzajów produktów. Dosyć aktualną kwestią, o którą pytają wszyscy, są nowe regulacje z zakresu deklarowania kraju lub miejsca pochodzenia.  W maju br. pojawiło się bowiem nowe rozporządzenie Komisji Europejskiej w tym temacie. Przedsiębiorcy pytają, czy taki obowiązek ich dotyczy a jeśli tak, to jak go realizować.

Z jakimi problemami spotykają się konkretne branże?

Jeśli chodzi o przemysł mięsny – to mamy wiele zapytań dotyczących obliczania "mięsności" w wyrobach mięsnych. Przemysł spirytusowy, a także np. producenci piwa czy coraz bardziej popularnego w Polsce cydru, żyją obecnie kwestią przyszłego kształtu obowiązku podawania informacji o wartości odżywczej i składzie produktów. Z kolei modne obecnie trendy wykorzystywane w kampaniach poszczególnych produktów (niezależnie od branży) to np. hasła "superfood" czy "wolne od GMO". Nawet jeśli hasła te nie są uregulowane wprost w przepisach, nie oznacza, że zupełnie nie podlegają przepisom. Są uregulowane w przepisach ogólnych. I cały szkopuł w tym, żeby odpowiednio odkodowywać z tych przepisów konkretne wymogi i warunki.

Czy Pani zdaniem prawo pomaga konsumentom dokonywać świadomych wyborów dotyczących żywności?

Przyznam, że to jest pytanie, które często sama sobie stawiam. Główna wątpliwość, jaka mnie nachodzi z związku z tym, dotyczy obecnie obowiązujących przepisów z zakresu oświadczeń zdrowotnych, a więc wszelkich przekazów i informacji, które stwierdzają lub sugerują, że żywność ma właściwości prozdrowotne. Jak to mawiał wieki temu ojciec medycyny – Hipokartes – "Niech pożywienie będzie lekarstwem, a lekarstwo pożywieniem". Obecnie też na każdym kroku podkreśla się istotę zróżnicowanej i zrównoważonej diety w zachowaniu zdrowia a nawet we wspomaganiu leczenia. Tymczasem przepisy prawne w tym zakresie wprowadzają szereg różnych ograniczeń i producenci mogą o swoich produktach powiedzieć bardzo niewiele, a jeśli już mogą, to w bardzo ograniczony sposób. Wielokrotnie więc zastanawiałam się, jak konsument ma podejmować świadome wybory, jeśli producent nie może przekazać mu swobodnie informacji o właściwościach swojego produktu. Oczywiście w pełni rozumiem cele takiej regulacji, tj. ochronę konsumenta przed nierzetelną informacją. Mam jednak wątpliwość, czy przyjęte narzędzia są adekwatne i proporcjonalne do celu. Innymi słowy, czy przypadkiem nie wylaliśmy dziecka z kąpielą. Inne rozwiązania są możliwe, czego przykładem są rozwiązania amerykańskie.

 

Co Pani sądzi o coraz silniejszym prokonsumenckim trendzie w prawie żywnościowym? Z różnych stron pojawiają się coraz mocniejsze głosy krytyki, które wskazują chociażby na rosnące przez to koszty przedsiębiorstw, czy dodatkowe bariery rozwojowe...

Prawo żywnościowe ochronę konsumenta ma wpisaną w swoją istotę. Wystarczy prześledzić historię tej dziedziny, by zobaczyć jak ta ochrona rosła. Nie określiłabym więc tego jako nowego trendu, ale raczej jako rozwojową prawidłowość. Prawo musi podążać za rozwojem rynku, innowacjami, nową technologią, które nie omijają także branży spożywczej (weźmy chociażby burgery wyhodowane w laboratoriach). To naturalne więc, że prawodawca otacza szczególną opieką słabszą stronę w relacji przedsiębiorca-konsument. Na ile robi to dobrze, to już inna sprawa. Na obronę prawodawcy (przynajmniej tego unijnego) dodam jednak, że wszelkie nowe rozwiązania regulacyjne nie są przyjmowane arbitralnie. Zawsze konsultowane są wszystkie zainteresowane strony i zawsze korzyści dla konsumenta są bilansowane względem kosztów dla przedsiębiorstw i administracji. Niejednokrotnie dana propozycja legislacyjna "upada" właśnie z powodu zbyt wysokich kosztów. Tak było przykładowo z propozycją wprowadzenia obowiązku deklarowania pochodzenia mięsa będącego składnikiem innego produktu (np. salami na pizzy). Komisja uznała, że wprowadzenie takiego obowiązku pociągałoby za sobą niewspółmierne koszty do korzyści, jakie mogliby otrzymywać konsumenci.

W jakich jeszcze kierunkach omawiane prawodawstwo będzie się Pani zdaniem rozwijać?

Mnie niezwykle ciekawią wspomniane już nowe technologie. Mam tu na myśli zarówno innowacje produktowe i medyczne. Przykładowo,  wedle prognoz Raymonda Kurzweila przedstawionych w książce "Nadchodzi osobliwość" w niedalekiej przyszłości wszelkich składników odżywczych i leków będziemy dostarczać organizmowi nie poprzez przewód pokarmowy, ale za pomocą nanorobotów, które będą przez skórę przenikać do krwiobiegu). Ciekawe są też bardziej prozaiczne narzędzia, za pomocą których konsumenci będą mogli otrzymywać informacje o produktach i na ile prawodawca będzie je dopuszczał. Rozporządzenie nr 1169/2011 wprowadziło odrębny zestaw przepisów z zakresu znakowania żywności sprzedawanej na odległość. Umożliwiło, np. przekazywanie pewnych dodatkowych informacji na stronach internetowych zamiast na etykiecie. Przemysł alkoholowy przedstawił ostatnio projekt samoregulacji, w którym jednym z rozwiązań jest wykorzystywanie kodów QR. W świecie realnym te zjawiska otaczają nas już od lat, ale w świecie prawa to jest nowość. Prawo dopiero zaczyna je dostrzegać i wcielać. Z zaciekawieniem więc śledzę tutaj wszelkie nowości legislacyjne. Jeśli wizja nanorobotów-żywicieli rzeczywiście się ziści, prawo będzie musiało przemyśleć na nowo definicję żywności, która obecnie zawęża się tylko do tego, co jest lub może być spożywane w tradycyjnym tego słowa znaczeniu.

Czy obecnie trwają jakieś konkretne prace legislacyjne dotyczące znakowania, prezentowania i reklamowania żywności?

Powiedziałabym, że takie prace trwają nieustannie i nigdy się nie kończą. Zarówno na poziomie unijnym, jak i krajowym. Samo rozporządzenie o znakowaniu, prezentowaniu i reklamowaniu żywności przewiduje cały szereg delegacji do wydania przez Komisję aktów wykonawczych w poszczególnych kwestiach. A to tylko jeden akt prawny. Prawodawca cały czas próbuje dogonić rzeczywistość. I nie mam tu na myśli tylko nowych technologii, ale także np. nowe doniesienia naukowe. Cały czas publikowane są nowe wyniki badań np. w zakresie dodatków do żywności, pestycydów czy tzw. nowych składników żywności (novel foods). Regulacje muszą być więc odpowiednio aktualizowane. Mnie szczególnie ucieszyło jedno z ostatnich odkryć naukowców, którzy twierdzą, że im kto więcej pije kawy, tym dłużej żyje. Ciekawe więc, czy i kiedy doczekamy się zatwierdzenia takiego oświadczenia przez prawodawcę.

Dr Agnieszka Szymecka-Wesołowska jest wspólniczką i współzałożycielka Centrum Prawa Żywnościowego. Doktoryzowała się na włoskim Uniwersytecie w Maceracie. Wykłada prawo żywnościowe na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, jest też autorką licznych publikacji z zakresu prawa żywnościowego.

Czytaj w SIP LEX:

Dobrowolne informacje o żywności na etykietach i w reklamie - wybrane aspekty praktyczne >>
Czy jest obowiązek wskazania jednoznacznie, ile procent danego składnika powinien zawierać produkt, którego nazwa sugeruje jego występowanie w składzie?