W poniedziałek Jarosław Gowin, wicepremier i minister rozwoju zapowiedział, że zaproponuje rządowi, by jak najszybciej otworzył zaszczepionym  dostęp do usług dziś zakazanych, jak gastronomiczne i hotelarskie.  Jednocześnie rząd pracuje nad bonem gastronomicznym. Zdaniem branży żaden z pomysłów nie jest dobry. Według niej realna pomoc to otwarcie branży i obniżenie podatku VAT.

 

Gowin: Usługi gastronomiczne dla zaszczepionych

W Polsce już 2,1 miliona osób otrzymało dwie dawki szczepionki przeciwko Covid-19, a 5,5 miliona czeka na drugą dawkę. I Jarosław Gowin uważa, że należy rozważyć wprowadzenie certyfikatów dla osób zaszczepionych. - Jako minister do spraw gospodarki będę rekomendował szybkie rozważenie uruchomienia specjalnych certyfikatów dla osób, które przyjęły dwie dawki szczepionki lub jedną w przypadku jednodawkowych preparatów; te osoby powinny mieć możliwość korzystania z usług dziś niedostępnych jak hotelarstwo i gastronomia - mówił. I podkreślił, że mimo pomocy rządowej dla zamkniętych z powodu epidemii firm, trzeba im umożliwić powrót do możliwie normalnych warunków prowadzenia działalności gospodarczej.

Czytaj w LEX: Zagrożenie koronawirusem a prawo do prywatności >

Pomysł może i dobry, gorzej z realizacją

Przypomnijmy, że jednocześnie w Unii trwają przygotowania do wprowadzenia certyfikatu ułatwiającego podróżowanie po Unii Europejskiej tym, którzy się zaszczepili, przeszli chorobę lub mają negatywny wynik testu na Covid-19. Pomysł ten jednak budzi kontrowersje, bo w obliczu problemów z dostawami szczepionek, byłoby to dyskryminacją tych, którzy są na samym końcu w oczekiwaniu na swoją kolej na przyjęcie preparatu. – Z zapowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego wynika, że wkrótce szczepionki będą powszechnie dostępne, zatem nie widzę potrzeby czekania z otwarciem branż do czasu aż wszyscy się zaszczepią – ocenia Jakub Kowalski, wspólnik w Kancelaria Radców Prawnych Mirosławski, Galos, Mozes. - Te osoby które już są zaszczepione powinny mieć możliwość korzystania z usług, także dla dobra gospodarki. Konstytucyjny zakaz dyskryminacji nie wyklucza różnego traktowania, które jest merytorycznie uzasadnione. Jeżeli jednak różnicowanie sytuacji prawnej obywateli miałoby mieć merytoryczne podstawy, nie powinno opierać o sam fakt "oficjalnego" potwierdzenia szczepienia czy statusu ozdrowieńca ale o odpowiednio wysoki poziom przeciwciał. Zarówno bowiem zaszczepiony mógł przeciwciał nie wytworzyć - choć to rzadki przypadek, jak i osoba, która nigdy nie uzyskała pozytywnego wyniku testu w kierunku sars-cov-2, może mieć liczne przeciwciała - to przypadek dość częsty - mówi mec. Kowalski.

Czytaj w LEX: Preferencyjne rozliczanie darowizn w związku z koronawirusem >

Inaczej na sprawę patrzy Maciej Gawroński, radca prawny, partner w kancelarii Gawroński & Partners. – To będzie dyskryminacja. Będzie podział na tych, którzy się poddadzą szczepieniu, i się nie podadzą. To nie będzie dobrowolny wybór, a są osoby z mniejszych grup ryzyka, które mogą mieć obawy, co do szczepionek, ale także dzieci, które wciąż nie są zaszczepione, bo nie ma dla nich szczepionek. Rodzice więc pójdą na pizzę, ale bez dzieci. Jest coś strasznego w tym, że ogół społeczeństwa traktuje się obecnie jako zagrożenie biologiczne i że prawa konstytucyjne i prawa człowieka uzależniane są od poddania się ryzykownemu eksperymentowi medycznemu  – mówi mec. Gawroński.  

Czytaj w LEX: Kwarantanna i izolacja w związku z COVID -19 w świetle nowych przepisów >

Jeszcze inaczej na sprawę patrzy Sławomir Grzyb, sekretarz Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej. – Pomysł jest może dobry, tylko gorzej z realizacją. Dane o zaszczepieniu to wrażliwe dane medyczne. Musielibyśmy mieć podstawę, by móc weryfikować certyfikaty – mówi. Mec. Gawroński zauważa, że taką podstawę można byłoby wprowadzić ustawą. – Tyle, że skoro nie udało się skutecznie wdrożyć i wykorzystać aplikacji do śledzenia kontaktów, to nie wierzę, że uda się z paszportami dla zaszczepionych, zwłaszcza że taki pomysł krytykuje też Światowa Organizacja Zdrowia. Pojawią się też problemy z ochroną prywatności, zapewnieniem bezpieczeństwa danych, itp. – wyjaśnia Gawroński. Gastronomii, w tym hotelom, ma też pomóc bon gastronomiczny. Ale tutaj też praktycy widzą problemy z realizacją.

Czytaj w LEX: Odpowiedzialność cywilna i karna za zarażenie koronawirusem >

 


Bon gastronomiczny – 400 zł na pracownika

Mateusz Morawiecki w kwietniu zapowiedział, że podobnie jak w przypadku branży turystycznej, rząd zaproponuje rozwiązania w postaci bonu gastronomicznego. Pracodawca będzie mógł zawrzeć z punktem gastronomicznym umowę na dostarczanie posiłków dla pracowników do kwoty 400 zł miesięcznie. Taki wydatek byłby zwolnione z podatku PIT i składek ZUS. O taką pomoc apeluje Federacja Przedsiębiorców Polskich. 

Czytaj w LEX: Opodatkowanie i ewidencja pomocy udzielonej w związku z koronawirusem >

- Tego rodzaju rozwiązania już istnieją, są jednak mało popularne - mówi Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacja Przedsiębiorców Polskich (FPP). - Obecnie wydatek pracodawcy na posiłki dla pracownika jest wolny od składek ZUS, gdy nie przekracza 190 złotych miesięcznie. Ta kwota nie była waloryzowana od 17 lat - mówi. Zdaniem FPP kwota ta powinna wzrosnąć do 560 zł. - Równolegle powinniśmy uwolnić te świadczenia od podatku PIT. Tego rodzaju rozwiązanie w krótkim czasie mogłoby przyczynić się do pobudzenia popytu w branży gastronomicznej i wzrostu obrotów nawet o 4 miliardy złotych - wylicza Kozłowski. 

Czytaj w LEX: Od 16 maja 2021 r. zmiany w zgłoszeniach do ZUS >

Przedstawiciele branży nie są zachwyceni też tym pomysłem. - Jest tutaj więcej wątpliwości niż radości z ewentualnego wsparcia - mówią przedsiębiorcy branży gastronomicznej zrzeszeni w Północnej Izbie Gospodarczej w Szczecinie.  - Wydaje mi się, że to może być  pomysł, którego celem jest ucieszenie i uciszenie branży gastronomicznej – mówi Maciej Szabałkin z restauracji Piastów 30 ze Szczecina.  Dlaczego?

- Gdzie wykorzystywane będą takie bony? W miejscach jak pizzerie czy burgerownie, czyli miejscach relatywnie pozytywnie przechodzących czas pandemii. Restauratorzy mający najtrudniejsza sytuacje znów pozostaną bez wsparcia. Pomocą jest np. umorzenie kosztów za prąd czy za energię elektryczną. Wielu przedsiębiorców nie stać na opłatę zamówionej mocy, a przecież teoretycznie większość restauracji jest zamknięta – mówi Iwona Niemczewska z restauracji Z drugiej strony lustra.

Zobacz linię orzeczniczą w LEX: Legalność kar nakładanych za naruszenie ograniczeń związanych ze stanem epidemii >

Podobnie uważa Sławomir Grzyb. – Powinniśmy iść w kierunku uproszczeń. Naszym zdaniem są lepsze rozwiązania niż bon gastronomiczny i certyfikat dla zaszczepionych. Wystarczy, że rząd obniży VAT do 5 proc. na wszystkie usługi gastronomiczne. Dziś część jest objęta stawką 23 proc., a część 8 proc. To jest idealna pomoc, bo powiązana z obrotem. Im ktoś więcej sprzeda, tym więcej zaoszczędzi. To nie jest proszenie o łaskawość, tylko zwrot strat, które ponieśliśmy z winy rządu. To tylko 1 mld 400 mln (wyliczyło Ministerstwo Finansów) rocznej pomocy dla gastronomii i jej klientów, bez której pozostaje nam tylko Pozew zbiorowy przeciw rządowi   – kwituje Grzyb. I przypomina, że na 75 tys. firm gastronomicznych rząd pozbawił wsparcia blisko 20 tysięcy. Wszystko przez dominujące kody PKD.

Wprowadzenie 5 proc. stawki VAT postuluje też od miesięcy Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. - Wbrew pojawiającym się w przestrzeni publicznej opiniom, istotą tej zmiany nie jest zwiększenie popytu na usługi gastronomiczne przez obniżenie cen. Dzięki niższej stawce VAT zyskaliby restauratorzy, których działalności po otwarciu stałyby się znacznie bardziej rentowne, co umożliwiłoby im odbudowę mimo niższych obrotów - podkreśla ZPP.