Na wyroki Krajowej Izby Odwoławczej (KIO) czeka się średnio 2-3 tygodnie. To krótko. Ale jest i druga strona medalu. Krótkie terminy na odwołanie. W opinii części prawników są one zbyt krótkie. Nie wszyscy jednak tak uważają, KIO zaś przytacza statystyki, z których wynika, że odwołań przybywa. 

Czytaj też: Niska cena rządzi w przetargach i w KIO

Czas nie z gumy, ciężko przygotować odwołanie

Termin na wniesienie odwołania do KIO, wynoszący 5 lub 10 dni, jest w wielu przypadkach przeszkodą w należytym udowodnieniu wnoszonego odwołania.

- Z jednej strony procedura odwoławcza jest w Polsce szybka, a wyroki KIO zapadają po 2 - 3 tygodniach od wniesienia odwołania, co ma duże znaczenie dla zamawiających. Z drugiej jednak strony odwołania często są oddalane przez izbę z uwagi na brak dowodów, uwiarygadniających twierdzenia w takich pismach zawarte. Co więcej, niektóre procedury (np. wnioskowanie o udostępnienie informacji publicznej bardzo przydatnej w odwołaniu), przewidują długie terminy na rozpatrzenie wniosku, na tyle długie, iż wykonawca nie jest w stanie uzyskać pewnych informacji przed wniesieniem odwołania lub nawet rozprawą przed KIO - tłumaczy Marcin Żurek, radca prawny prowadzący własną kancelarię. 

Według niego termin 5 lub 10 dni na przygotowanie i wniesienie odwołania do izby to również - o czym nie mówi się tak często - problem dla pełnomocników, a odwołania - poprzez narzucone przez ustawodawcę tempo - wielokroć tracą na jakości, właśnie z uwagi na zbyt krótki czas niezbędny dla ich stworzenia. - Odwołanie od decyzji administracyjnej przewidziane w k.p.a. można wnieść w terminie 14 dni, apelację od wyroku I instancji w terminie dwutygodniowym, choć co charakterystyczne, sprawy z zakresu zamówień - w mojej ocenie - są częstokroć bardziej złożone i skomplikowane. Co więcej nowe Prawo zamówień publicznych wydłużyło termin na wniesienie skargi do sądu z 7 dni do 14 dni, uznając, iż poprzednie rozwiązanie utrudniało dostęp do drugiej instancji i było niewystarczające - zauważa mec. Marcin Żurek. 

Zobacz wzór dokumentu w LEX: Odwołanie do KIO > >

Dziesięć dni - to termin optymalny?

Zdaniem prawników termin na wniesienie odwołania powinien być dłuższy o co najmniej kilka dni. 

- Pełnomocnicy mogliby dzięki temu tworzyć bardziej przemyślane odwołania (dzięki czemu zyskałyby one na jakości), jednocześnie pozyskując w tym czasie odpowiednie dowody, które można byłoby złożyć wraz z odwołaniem. Byłby to także kolejny krok w wyrównaniu pozycji stron biorących udział w postępowaniu o zamówienie publiczne, ale także pozwalałby na lepszą selekcję wykonawców, eliminując tych, których oferty byłyby niezgodne z prawem zamówień publicznych lub specyfikacją warunków zamówienia, właśnie dzięki lepszym i lepiej udokumentowanym odwołaniom - twierdzi mec. Marcin Żurek. 

Wtórują mu inni prawnicy.

- Termin pięciodniowy jest zdecydowanie zbyt krótki, w szczególności w przypadku opieszałości zamawiających w udostępnieniu dokumentów po dokonaniu wyboru oferty najkorzystniejszej. Nawet zamówienia o mniejszej wartości bywają skomplikowane, a nawet bardziej złożone niż te o większej wartości, zasadne jest rozważenie ujednolicenia terminów odwoławczych. Zróżnicowanie, jakie funkcjonuje w tym zakresie, przyśpiesza procedury udzielania zamówień (umożliwiając m.in. krótsze terminy na składanie ofert czy szybsze podpisanie umowy w sprawie zamówienia publicznego), jednakże negatywnie oddziałuje na korzystanie z środków ochrony prawnej - postuluje Konrad Różowicz, partner w kancelarii Ziemski & Partners.

 

Cena promocyjna: 135.2 zł

|

Cena regularna: 169 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 123.36 zł


Wiele hałasu o nic 

Nie wszyscy jednak prawnicy skarżą się na zbyt krótkie terminy. Są i tacy, którzy uważają, że te obowiązujące są właśnie optymalne. Nie ma sensu więc ich zmieniać. 

Takiego zdania jest m.in. Jacek Liput, radca prawny i partner w Kancelarii Prawnej GPPartners Gawroński.  - Termin na złożenie odwołania nie wymaga wydłużenia. Szczególnie mam na myśli ten termin 10-dniowy, który ma zastosowanie w większych przetargach. Z kolei termin 5-dniowy jest oczywiście trochę bardziej wymagający. Natomiast termin na złożenie odwołania wynika z charakteru postępowania odwoławczego. Decyzja, co do tego, czy czynność zamawiającego jest prawidłowa, czy nie, jest potrzebna szybko. Zamawiający powinien jak najszybciej móc kontynuować wybór wykonawcy, a nie czekać kilka miesięcy czy rok na zakończenie postępowania odwoławczego. Wszyscy wiemy, jak wygląda obłożenie sądów powszechnych i ile czeka się na rozprawę. Tutaj tego nie ma - wyjaśnia. 

I dodaje, że w postępowaniu odwoławczym dowody można przedstawiać aż do zamknięcia rozprawy (art. 535 p.z.p.) – termin na przedstawienie dowodów na poparcie odwołania jest zatem znacznie dłuższy niż termin na wniesienie odwołania. Praktycznie mamy na to 10 + 15 dni (zazwyczaj) do rozprawy. Przy czym oczywiście dowody muszą mieścić się w ramach postawionych wcześniej w odwołaniu zarzutów. Nie można podnosić nowych zarzutów, bo zostaną one uznane za spóźnione. Wniosek jest taki, że najważniejsze, aby w odwołaniu prawidłowo postawić zarzuty – najlepiej oczywiście z pomocą doświadczonego doradcy prawnego, a potem można jeszcze uzupełniać dowody w ramach tych zarzutów.

Zobacz również w LEX: Podmioty legitymowane do złożenia odwołania do KIO w odniesieniu do konsorcjum > >

KIO: Czasu nie jest za mało

Także w opinii Krajowej Izby Odwoławczej obowiązujące terminy nie budzą kontrowersji. Nie ma sensu ich zmieniać. Ich wydłużanie - zdaniem KIO - negatywnie odbiłoby się na efektywności udzielanych zamówień. A skargi pełnomocników są trochę na wyrost, na co wskazuje statystyka. 

- Biorąc pod uwagę stale wzrastającą liczbę odwołań i znikomą liczbę (2 proc. wniesionych odwołań w 2023 r.) odrzuceń odwołań z powodu niezachowania terminu na ich wniesienie, wykonawcy nie mają dużych problemów z dotrzymaniem terminu na ich wniesienie, dowody zaś mogą być przedstawiane aż do zamknięcia rozprawy. To oznacza, że wykonawcy mają czas, aby je przygotować - twierdzi Agnieszka Trojanowska, rzecznik prasowy Krajowej Izby Odwoławczej.

I tłumaczy, że o tym, że zajdzie potrzeba gromadzenia dowodów wykonawca z reguły dowiaduje się dużo wcześniej nim zamawiający podejmie czynność, od której zostanie wniesione odwołanie. Wykonawcy już choćby z informacji o otwarciu ofert dowiadują się, kto złożył ofertę (oferty są jawne od momentu otwarcia), zatem wykonawcy są w stanie ustalić, jaki jest prawdopodobny ranking ofert, kto jest konkurencją i jakie ma słabe strony. Nie jest zatem tak, że wykonawca zaczyna gromadzić dowody dopiero z chwilą informacji o wyborze oferty najkorzystniejszej.

- Nie można podzielić też stanowiska o częstym oddalaniu odwołań przez KIO. Gdy spojrzeć na informację roczną izby z 2023 r., to 19 proc. odwołań zostało uwzględnionych, 29 proc. oddalonych, ale aż 50 proc. odwołań zostało umorzonych, w tym 25 proc. z powodu uwzględnienia przez zamawiających zarzutów odwołania, a 5 proc. było bezprzedmiotowe, najczęściej z tego powodu, że zamawiający unieważnił czynność, którą zaskarżył wykonawca. Te umorzenia to w rzeczywistości sukces wykonawcy i gdyby doliczyć te wartości do odwołań uwzględnionych przez izbę, okazałoby się, że odwołania są bardzo skutecznym środkiem ochrony prawnej - uważa Agnieszka Trojanowska.

Zobacz także w LEX: Zgłoszenie przystąpienia do postępowania odwoławczego po stronie odwołującego/zamawiającego > >