Lekarz Józef R. (dane zmienione) został obwiniony o to, że w maju 2020 r. wystawił zaświadczenie małoletniej Pauliny D., kierując ją do szpitala, a - co najistotniejsze - napisał w tym zaświadczeniu, że trzeba ograniczyć kontakt dziewczynki z matką. Działo się to w czasie wizyty lekarskiej w domu pacjentki w okresie pandemii Covid-19.

Zaświadczenie zostało jednak wydane bez badania pacjentki, jedynie na podstawie informacji uzyskanych od ojca dziecka. Twierdził on, że u matki zachodzi zastępczy zespół Münchhausena  – zaburzenie psychiczne z grupy zaburzeń, występujące zazwyczaj u rodziców lub opiekunów dzieci, polegające na wywoływaniu u bliskiej, zależnej osoby objawów zaburzeń somatycznych, w celu umotywowania poddania tej osoby zabiegom diagnostycznym lub leczniczym.  

Okręgowy Sąd Lekarski w Łodzi uznał winę Józefa R. na podstawie art. 53 ustawy o izbach lekarskich, który mówi o zakresie odpowiedzialności zawodowej. Orzekł, że lekarz ponosi odpowiedzialność za naruszenie Kodeksu Etyki Lekarskiej. Jego zapisy mówią, że wydawanie zaświadczeń lekarskich i innych dokumentów medycznych jest dozwolone jedynie na podstawie aktualnego osobistego badania lub odpowiedniej aktualnej dokumentacji.

A każde zaświadczenie lekarskie lub inny dokument medyczny powinien umożliwiać identyfikację lekarza, który go wystawił. Treść dokumentu powinna być zgodna z wiedzą i kompetencjami lekarza oraz powinna zawierać rzetelne informacje o stanie zdrowia pacjenta. Nie może być ona formułowana przez lekarza pod presją lub w oczekiwaniu osobistych korzyści (art. 40 i 41 KEL ).

 

Upomnienie zamienione na zakaz leczenia

W tej sytuacji sąd lekarski I instancji wymierzył Józefowi R. karę upomnienia.

Odwołanie od tego orzeczenia złożyła pokrzywdzona matka dziewczynki. Naczelny Sąd Lekarski 13 lipca 2022 r. zaostrzył karę – zawieszenie w czynnościach zawodowych na rok.

Kasację na orzeczenie NSL złożyła obrońca obwinionego lekarza. W kasacji wytknęła orzeczeniu sądu II instancji nierozpoznanie wszystkich zarzutów. Józef R. wypisał skierowanie do szpitala, podejrzewając u dziecka białaczkę, ale z całą pewnością jej nie stwierdził.

- Lekarza postawiono w stan oskarżenia niesłusznie, gdyż działał dla dobra i zdrowia dziecka – przekonywała SN obrońca.

W odpowiedzi główny rzecznik odpowiedzialności zawodowej lekarzy dr Zbigniew Kuzyszyn powiedział, że kasacja jest niezasadna i wniósł o jej oddalenie. W tym wypadku nie chodziło o dobro dziecka. Lekarz oparł się o wywiad tylko jednej strony – ojca dziewczynki, nie badał jej i nie zapoznał się z dokumentacją lekarską.

- Gdyby pacjentkę zbadał, to mógłby potwierdzić lub wykluczyć objawy wykrytej choroby, takie jak niedokrwistość, bladość skóry, powiększenie wątroby i śledziony. Ustalił, że zachowanie dziecka to efekt choroby matki – dodał rzecznik.

Pełnomocnik pokrzywdzonej matki dowodziła, że obwiniony lekarz poświadczył nieprawdę w wydanym zaświadczeniu. I miało to bardzo poważne skutki dla całej rodziny.

Obecna na sali pokrzywdzona matka dziewczynki twierdziła, że lekarz szkalował matkę i babkę dziewczynki w zaświadczeniu, co miało wpływ na dalsze leczenie dziecka i sytuację kobiety. Nie mogła się z córką widywać trzy miesiące. - A obecnie ojciec nie interesuje się dzieckiem i nie dba o jej zdrowie - twierdziła kobieta.

SN pozostawia w mocy karę

Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN utrzymała zaskarżone orzeczenie w mocy i karę zawieszenia, którą wymierzył Naczelny Sąd Lekarski.

Zdaniem składu orzekającego, kara nałożona na lekarza nie była rażąco i nieadekwatnie surowa. Lekarze ocenili, że czyn Józefa R., był szkodliwy społecznie i korporacyjnie.

Sąd Najwyższy nie może szczegółowo kontrolować orzeczeń sądów konkretnych grup zawodowych. Ocenia jedynie, czy nie doszło w wyniku takich procesów do rażącego naruszenia procedury. SN ocenił prawidłowość rozstrzygnięcia co do winy i podkreślił, że Naczelny Sąd Lekarski przykłada dużą wagę do wydawania i treści zaświadczeń medycznych.

Postanowienie Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN z 25 kwietnia 2024 r., sygn. akt II ZK 14/21