Podczas ostatniego posiedzenia sejmowej komisji zdrowia analizowano zdrowotne wydatki budżetu państwa z ubiegłego roku. W trakcie posiedzenia głos zabrał m.in. Bartłomiej Chmielowiec, Rzecznik Praw Pacjenta, który odniósł się do uwag Najwyższej Izby Kontroli, związanych z egzekwowaniem kar nakładanych w ramach decyzji administracyjnej na podmioty lecznicze. NIK sygnalizowała, że w tym obszarze konieczne są usprawnienia. RPP wskazał jednak, że to niejasne przepisy, a także niejednoznaczne interpretacje, są przyczyną problemów. 

Jak sprawić, by kontrola NFZ nie była stresująca? Przeczytaj artykuł i dowiedz się, jak się przygotować >>

 

Procedura nakładania kar musi być skuteczniejsza

Jak zaznaczył Bartłomiej Chmielowiec, opóźnienia w egzekwowaniu kar wynikają z tego, że sprawa nałożenia kary rzadko kończy się na decyzji administracyjnej wydanej przez RPP. Ukarany podmiot leczniczy często wnosi skargę do wojewódzkiego sądu administracyjnego, przez co nie jest jasne, czy urząd może w tej sytuacji domagać się zapłaty kary, czy powinien jednak czekać na prawomocny wyrok. Podobnie jest w sytuacjach, w których w grę wchodzą skomplikowane kwestie spadkowe. Bartłomiej Chmielowiec wskazał nawet, że w tego typu sprawie, z którą borykają się właśnie w urzędzie, poprosili o interpretację Ministerstwo Finansów. Odpowiedź resortu również nie była jednak jednoznaczna. 

RPP zwrócił przy tym uwagę, że kwestią, którą powinien zająć się w najbliższej przyszłości ustawodawca, jest nakładanie kar. - Ustawa o RPP pozwala nałożyć karę dopiero wówczas, gdy podmiot leczniczy nie wykona decyzji. W mojej ocenie tę sytuację należy poprawić wzorem uregulowań, które funkcjonują w odniesieniu np. do prezesa UOKiK. Spotykamy się już z sytuacjami, w których podmiot leczniczy zajmujący się działalnością tzw. receptomatów otrzymał od nas decyzję o zakazie określonych praktyk, po czym natychmiast zaprzestał tej działalności i założył nową spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, i wznowił swoją działalność już w nowej formie – tłumaczył Chmielowiec.

RPP wskazał, że w takiej sytuacji ma związane ręce. - Nie możemy nałożyć kary na ten nowy podmiot, gdyż ustawa mówi o tym, że najpierw wydajemy decyzję zakazującą określonych praktyk, i dopiero później, po niezrealizowaniu tej decyzji, możemy nałożyć karę. Uważam, że powinniśmy mieć od razu możliwość nałożenia kary finansowej w sytuacji, kiedy taką decyzję nakładamy, analogicznie jak prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Urzędu Regulacji Energetyki, Urzędu Komunikacji Elektronicznej – wyliczał.

 

Kluczowa rola urzędów, ale potrzeba środków

Jak ocenia dr Wojciech Rożdżeński, prawnik i wykładowca specjalizujący się w prawie medycznym i farmaceutycznym z "Przeglądu Prawa Medycznego" Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, z jednej strony oczywiście warto, by Rzecznik Praw Pacjenta rzeczywiście miał pewne kompetencje „karne”. Jednak podmiotem, który nadzoruje rynek podmiotów leczniczych, jest przede wszystkim właściwy wojewoda. - Wydaje mi się więc, że właściwym krokiem byłoby jednak, na przykład, zwiększenie kompetencji urzędu przy dokonywaniu wpisu takiego podmiotu, oraz zasobów do dyspozycji urzędu. Powinno być tak, że jeśli dane osoby, których działalność już budziła zastrzeżenia organów, po raz kolejny zakładają podmiot leczniczy, to urzędnikom powinna zapalać się czerwona lampka, i aby mieli możliwość przeprowadzenia kontroli – mówi prawnik.

Zaznacza jednak przy tym, że bardzo ważne jest to, by zapewnić urzędom środki, kompetencje i zasoby ludzkie do tego, by taką działalność kontrolną sprawować. Inaczej nie uda się wdrożyć tego w praktyce.

 

System dotyczący recept nie jest logiczny

Działalność tzw. receptomatów i wystawianie recept na silne leki bez konsultacji z lekarzem wciąż jest ogromnym problemem. Jak wskazywano w trakcie komisji, z danych MZ wynika, że wciąż wzrasta liczba pacjentów korzystających z takich usług. W zeszłym roku skorzystało z nich ponad milion osób, wystawiono łącznie 2 mln 850 tys. recept. Rośnie również wartość przepisywanych leków. Pacjenci są zresztą często zachęcani szybkimi terminami i łatwością całej procedury. Dlatego, jak poinformowała ostatnio minister zdrowia Izabela Leszczyna w programie „EKG” radia Tok FM, mniej więcej na początku lipca resort przedstawi propozycje zmian legislacyjnych, które mają uszczelnić system telemedycyny, do której należy również działalność tzw. receptomatów. Prace w tym zakresie toczą się w resorcie od kilku miesięcy.

Czytaj też: Alarmująco wzrasta liczba recept wystawianych na oksykodon

Dr Rożdżeński podkreśla, że nie chodzi o to, by całkowicie zlikwidować możliwość konsultacji online z lekarzem. Sama telemedycyna nie jest bowiem co do zasady zła. – Tzw. receptomat mógłby tak naprawdę spełniać pożyteczną rolę, gdyby wykorzystywano go do wystawiania recept na leki, które pacjent przyjmuje regularnie. Musiałoby to oczywiście być potwierdzane odpowiednią dokumentacją medyczną, np. zaświadczeniem od lekarza. Wówczas, jeśli pacjent miałby awaryjną sytuację – np. potrzebowałby recepty na lek przyjmowany regularnie, gdy jego lekarz wyjechał na urlop – mógłby zwrócić się o receptę. Natomiast ta wersja „wypaczona”, gdzie bez żadnej kontroli lekarza wystawia się setki, a nawet tysiące recept dziennie, jest oczywiście zagrożeniem dla zdrowia pacjenta – zaznacza prawnik.

Jak mówi dr Możdżeński, paradoksem jest sytuacja, w której mamy do czynienia z wystawianiem recept „na życzenie”, a brakiem łatwej możliwości awaryjnego przepisania leku przez innego lekarza, który ma dostęp do całej dokumentacji medycznej pacjenta. - Nie ma on możliwości wystawienia recepty na podstawie historii recept danego pacjenta – np. z IKP –  bo nie jest to zaświadczenie lekarskie. Brak regulacji w zakresie zaświadczeń lekarskich i kontynuacji terapii na podstawie historii recept jest szkodliwy z punktu widzenia pacjenta i potrzebnych mu leków, w sytuacjach potrzeby kontynuacji leczenia - konkluduje ekspert. 

Jak sprawić, by kontrola NFZ nie była stresująca? Przeczytaj artykuł i dowiedz się, jak się przygotować >>