Minister zapewnia, że ponad 3,5 tysiąca lekarzy, którzy wypowiedzieli umowy w sprawie klauzuli opt-out to niewiele w stosunku do prawie 120 tysięcy wykonujących ten zawód. Według Porozumienia Rezydentów OZZL wypowiedzenia złożyło około 5 tysięcy lekarzy.
Podpisanie tzw. klauzuli opt-out przez lekarza jest dobrowolne. Oznacza ona wyrażenie zgody na pracę w wymiarze przekraczającym przeciętnie 48 godzin na tydzień, w przyjętym okresie rozliczeniowym (nie dłuższym niż cztery miesiące). Pracownik może cofnąć tę zgodę, informując o tym pracodawcę na piśmie, z zachowaniem miesięcznego okresu wypowiedzenia.
Wypowiadanie klauzuli opt-out
Wypowiadanie klauzul opt-out zapowiedzieli lekarze rezydenci, kończąc – prowadzony w październiku 2017 roku - protest głodowy. Akcja wypowiadania umów rozpoczęła się w listopadzie 2017, nasiliła pod koniec grudnia 2017. Wypowiedzenie umów wchodzi w życie po miesiącu, więc ich skutki w pełnym zakresie dopiero będą odczuwalne.
W wielu placówkach już od początku roku 2018 jest problem z obsadą dyżurów, w innych zacznie się lub nasili w kolejnych miesiącach.
Problemy kadrowe wynikają nie tylko z powodu wypowiadania umów dotyczących klauzuli opt-out, ale także z powodu braku lekarzy. Spowodowało to między innymi decyzje o zamknięciu oddziału wewnętrznego w szpitalu w Oleśnie i zapowiedź zamknięcia takiego oddziału w szpitalu w Kluczborku od lutego 2018 (obie placówki działają w województwie opolskim).
W województwie tym brak lekarzy jest poważnym problemem także w szpitalu wojewódzkim w Opolu, szczególnie dotyczy to oddziału chirurgii ogólnej.
- Wszyscy lekarze wypowiedzieli tam klauzulę opt-out. Grafik dyżurów został na razie ustalony tylko do połowy stycznia – mówi Roman Kolek, wicemarszałek województwa opolskiego. – Później być może konieczne będzie wprowadzenie pewnych ograniczeń w działalności tego oddziału, czyli na przykład przyjmowanie tylko pacjentów planowych, bez systemu ostro dyżurowego. Nie będzie to korzystne, gdyż szpital może wówczas stracić uprawnienia akredytacyjne i nie będzie mógł szkolić lekarzy rezydentów. W województwie jest drugi oddział z takimi uprawnieniami - w szpitalu klinicznym, ale aktualnie trwa na nim remont.
Problemy występują także w szpitalach i na oddziałach dziecięcych. Zamknięte zostały oddziały dziecięce w szpitalach w Giżycku (warmińsko-mazurskie) oraz w Jędrzejowie (świętokrzyskie). Szpital w Jędrzejowie, który prowadzony jest przez prywatną spółkę Artmedik poszukuje lekarzy pediatrów, ale także innych specjalistów, na przykład dermatologa. Pacjenci, którzy szukają pomocy na oddziale dziecięcym, mogą się zgłosić do placówek w Radomiu, Kielcach, Starachowicach, Staszowie, Sandomierzu, Końskich czy Ostrowcu Świętokrzyskim.
Natomiast Uniwersytecki Dziecięcy Szpital Kliniczny w Białymstoku wstrzymał planowe zabiegi i operacje. Co tydzień w szpitalu tym wykonywanych jest około 100 zabiegów. Grafik dyżurów został tutaj ułożony do połowy stycznia 2018, podobnie jak w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 w Bydgoszczy, gdzie klauzule wypowiedziało 61 ze 108 rezydentów i dziewięciu z około 270 innych lekarzy.
Natomiast do końa stycznia 2018 obsadzono grafik dyżurów w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Specjalistom z ginekologii i położnictwa zaproponowano podwyżkę w wysokości 500 zł do podstawy pensji (obecnie średnia to ok. 4,7 tys. zł) oraz dodatkowe 300 zł do każdego dyżuru. Specjalną stawkę za dyżury – ponad 2,3 tys zł brutto za święta i 1,5 tys. zł za dni powszednie – dyrekcja chce takżę zaoferować neonatologom.
Pielęgniarki zamiast lekarza w izbie przyjęć
Z powodu braku lekarzy Beskidzkie Centrum Onkologii Szpital Miejski im. Jana Pawła II w Bielsku-Białej podjęło decyzję o zawieszeniu na trzy miesiące działalności szpitalnej izby przyjęć. Jedna trzecia lekarzy w tej placówce wypowiedziała klauzulę opt-out, w wyniku ogłoszonego konkursu nikt się nie zgłosił. Szpital podjął decyzję o utworzeniu zamiast izby przyjęć działu obsługi pacjenta, którego zadaniem będzie przygotowywanie - segregowanie dostępnej dokumentacji medycznej każdego pacjenta przez pracowników szpitala, na przykład pielęgniarki, co ma umożliwić podjęcie decyzji lekarzom o ewentualnej hospitalizacji chorego we właściwym oddziale szpitalnym. Nie wiadomo, czy rozwiązanie takie nie wpłynie negatywnie na decyzje o przyjmowaniu pacjentów na oddziały.
Dyrektor śląskiego oddziału NFZ zlecił 3 stycznia 2018 roku doraźną kontrolę tej placówki pod kątem realizacji umowy z Funduszem w zakresie dostępu pacjentów do personelu i sprzętu.
[-DOKUMENT_HTML-]
Według ministra Radziwiłła na razie sytuacja nie jest tragiczna, ponieważ „w żadnym szpitalu nie doszło do jakiejś zasadniczej katastrofy".
- Oczywiście to jest wyzwanie dla dyrektorów szpitali i my odpowiednimi propozycjami regulacyjnymi ułatwiamy to, żeby zarządzać tą trudną sytuacją, która nie została wywołana ani przez dyrektorów, ani przez ministra zdrowia, tylko przez lekarzy. Jakoś musimy sobie z tym poradzić i radzimy sobie - zaznaczył Radziwiłł.
Minister stwierdził także, że w polskich szpitalach na dyżurach jest więcej lekarzy niż w krajach Europy zachodniej i że obowiązujące normy „w niektórych przypadkach mogą być przesadą”.
Wychodząc z takiego założenia Ministerstwo Zdrowia przygotowało projekty rozporządzeń, które umożliwiają łączenie przez lekarzy dyżurów na różnych oddziałach szpitalnych oraz łączenie pracy na oddziale z pracą w poradni. Konsultacje projektów zakończyły się 22 grudnia 2017 roku. Według informacji resortu ciągle trwa proces legislacyjny w tej sprawie.
Lekarze krytykują łączenie dyżurów
Negatywnie o projekcie wypowiedziała się Naczelna Rada Lekarska, która wskazała, że wprowadzenie takiego rozwiązania będzie prowadziło do sytuacji, w których lekarz będzie zmuszany do wykonywania pracy nie zawsze zgodnie ze swoimi umiejętnościami zawodowymi, a konieczność zabezpieczenia przez lekarza kilku miejsc udzielania świadczeń zdrowotnych znacznie ogranicza bezpieczeństwo zdrowotne pacjentów, a lekarza pracującego w tym trybie naraża na zwiększone ryzyko odpowiedzialności za ewentualne wyrządzenie szkody.
Rada nie zgodziła się z zawartym w uzasadnieniu projektu stwierdzeniem, że proponowane przepisy umożliwią świadczeniodawcom optymalne wykorzystanie personelu medycznego dla zapewnienia dostępności do świadczeń opieki zdrowotnej oraz umożliwią świadczeniodawcom ustalenie optymalnego modelu czasu pracy personelu lekarskiego, dostosowanego do potrzeb zdrowotnych pacjentów.
„W realiach polskiego systemu ochrony zdrowia, w której występują wyraźne niedobory kadr lekarskich, proponowane w projekcie rozwiązanie będą prowadziły raczej do obligowania lekarzy do wykonywania zawodu z naruszeniem zasady działania w obrębie swoich kwalifikacji i umiejętności, co wyraźnie zagraża interesom pacjentów” – oświadcza samorząd.
Według Radziwiłła akcja lekarzy to „bunt o charakterze politycznym”, ale zapewnił jednocześnie, że przedstawiciele resortu spotykają się z porozumieniem rezydentów, z OZZL oraz z samorządem lekarskim, popierającym protestujących.
Czytaj więcej: Wciąż nie ma rozporządzenia o łączeniu dyżurów lekarzy>>>
- Ubolewam nad tym, że protest lekarzy jest organizowany w taki sposób, żeby skomplikować pracę szpitali, utrudnić ciągłość sprawowania opieki nad pacjentami - powiedział minister.
Radziwiłł stwierdził, że w ostatnim czasie zmiany organizacyjne były przeprowadzane tylko w kilku szpitalach na około 600 znajdujących się w sieci, a te, w których zamknięto oddziały to placówki, w których po prostu zabrakło lekarzy, i nie ma to nic wspólnego z akcją protestacyjną.
Przyczyna problemów – brak pieniędzy
Według wicemarszałka województwa opolskiego Romana Kolka przyczyną trudnej sytuacji jest brak środków finansowych na ochronę zdrowia i to zarówno w skali całego kraju, jak i w poszczególnych regionach.
- Nasze województwo jest pod tym względem pokrzywdzone, otrzymujemy z Narodowego Funduszu Zdrowia o 7 procent mniej środków niż wynosi średnia krajowa i o 10 procent mnie niż województwo mazowieckie (w przeliczeniu na jednego mieszkańca) – mówi Kolek.
Sejmik województwa opolskiego wielokrotnie zwracał uwagę na ten problem.
- Ostatnie stanowisko w tej sprawie przyjęliśmy w grudniu 2017 roku, apelując o równość w dostępie do środków z NFZ – mówi Kolek. – Inna sprawa to rozwiązania związane z finansowaniem skrajnie niewydolnego systemu ochrony zdrowia (z dodatkowymi ubezpieczeniami zdrowotnymi itd.) oraz z płacami lekarzy. Rozumiem i popieram rezydentów, że chcą mieć komfort pracy. Natomiast w mojej ocenie działania ministra Radziwiłła doprowadzają do skłócenia środowiska lekarzy z resztą społeczeństwa.