Ustawa zakładająca wzrost nakładów na ochronę zdrowia do 6 proc. wprowadza podwyższenie wynagrodzeń zasadniczych lekarzy specjalistów zatrudnionych na umowie o pracę do poziomu 6750 zł brutto. By dostać takie pieniądze, lekarze muszą zobowiązać się do niewykonywania tożsamych świadczeń medycznych finansowanych ze środków publicznych w innym podmiocie niż główne miejsce zatrudnienia.
Specjaliści mieli czas do 7 września, by złożyć deklaracje, zwane „lojalkami”. Wtedy dostaną wyższe wynagrodzenie z wyrównaniem od 1 licpa br. Później też mogą składać takie deklaracje, ale wynagrodzenie zostanie podwyższone od kolejnego miesiąca.
O zasadach dotyczących wzrostu wynagrodzeń dla specjalistów czytaj tutaj>>
Szpitale przesyłają dane do NFZ
Szpitale do 14 września muszą wysłać do NFZ informacje, ilu lekarzy podpisało „lojalki”, a wtedy Fundusz ma wyliczyć, ile pieniędzy na podwyżki dostanie lecznica.
W szpitalu Bielańskim „lojalki” podpisało 83 proc. lekarzy zatrudnionych na umowach o pracę, czyli aż 115 specjalistów i 70 proc. rezydentów. Młodzi lekarze, żeby dostać podwyżki, muszą zadeklarować, że będą pracować w Polsce dwa lata z pięciu po skończonej specjalizacji.
- Nie jestem zaskoczona takim dużym zainteresowaniem, ale wcale mnie to nie cieszy, bo zabraknie mi pieniędzy na dyżury – mówi Dorota Gałczyńska-Zych, dyrektor Szpitala Bielańskiego w Warszawie. – Stawki za dyżury wzrosną, bo one są liczone od podstawy wynagrodzenia, a Fundusz dodatkowych pieniędzy mi na ten cel, nie da.
O tym, że "ustawa o 6 proc." nie zadowala ani rezydentów, ani specjalistów czytaj tutaj>>
Dariusz Hajdukiewicz, dyrektor Szpitala Klinicznego im. Prof. Orłowskiego w Warszawie podaje, że u niego „lojalki” podpisało 50 proc. specjalistów i 55 proc. rezydentów. Dyrektor szpitala podkreśla, że ze wstępnych wyliczeń zabraknie mu ok. 20 tys. zł co miesiąc, bo tyle będzie potrzebował więcej na składki do ZUS z tytułu wyższego wynagrodzenia, a tego Fundusz nie pokryje, ale także będzie miał problem ze znalezieniem dodatkowych pieniędzy na dyżury, za które będzie musiał zapłacić nawet o połowę więcej. Efekt wprowadzenia „lojalek” będzie też taki, że zabraknie lekarzy-specjalistów do konsultacji np.: jak trafiał się pacjent z udarem nie mieli na etacie neurochirurga, ale wzywali go do konsultacji.
- Już dwóch specjalistów, którzy u nas pracowali jako konsultanci, poinformowało nas, że nie będą mogli udzielać takich porad, bo podpisali „lojalki” – mówi Hajdukiewicz. - Mieli po dwie specjalizacje, a zgodnie z najnowszymi interpretacjami ministerstwa zdrowia, jeśli podpiszą „lojalkę” nie mogą u nas pracować nawet jako konsultanci. Nie wiem, gdzie ja teraz znajdę specjalistów? Będę musiał poszukać zastępstwa u lekarzy kontraktowych, ale jak wszyscy będą mieć taki problem, to u nich stawki też wzrosną.
W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu 248 (na 600) specjalistów podpisało "lojalki" oraz 302 rezydentów z 418, których zatrudniają.
O doświadczeniach systemów ochrony zdrowia funkcjonujących w krajach rozwiniętych czytaj tutaj>>
W małych szpitalach mniejsze zainteresowanie
W 300-łóżkowym szpitalu w Warszawie tylko 4 specjalistów skusiło się na 6750 zł i podpisało „lojalki”, ale tutaj zaledwie 25 lekarzy jest zatrudnionych na umowie i pracę, reszta pracuje na kontraktach, czyli umowach cywilno-prawnych.
- Lekarze kontraktowi wystawiają szpitalowi faktury na 15 do 40 tysięcy zł miesięcznie, dlatego „lojalki” ich nie interesują – mówi dyrektor tego szpitala (prosi o anonimowość). – Ortopedzi i chirurdzy mają płacone 8 proc. od realizowanych procedur. Jeśli dużo operują, zarabiają dużo. Pracują w kilku szpitalach publicznych i prywatnych.
Stawki za dyżury poszybowały w kosmos
Jerzy Gryglewicz, ekspert ochrony zdrowia z uczelni Łazarskiego podkreśla, że „lojalkami” będą zainteresowani lekarze, którzy do tej pory zarabiali mniej niż 6750 zł. Ekspert podkreśla, że groźne dla systemu mogą być zapisy dotyczące zachęt do pracy na etacie u jednego pracodawcy.
- Wprowadzenie „lojalek” spowoduje chaos i pokaże ogromne braki kadrowe w ochronie zdrowia, a nie rozwiąże żadnych problemów – mówi Gryglewicz. – Jeśli wielu lekarzy podpisze „lojalki”, to nie będą mogli już brać dyżurów w szpitalach powiatowych. Żaden starosta przed wyborami nie pozwoli sobie na zamknięcie oddziału z powodu braków kadry medycznej. To sprawi, że stawki za dyżury gwałtownie wzrosną. Już w szpitalu powiatowym stawka dyżurowa za godzinę wyniosła 250 zł dla anestezjologa. To nie ma uzasadnienia ekonomicznego i będzie powodować zadłużanie szpitali - dodaje ekspert.