Ministerstwo Zdrowia chce jeszcze w tym roku akademickim uruchomić kredyty na studia medyczne. Takie rozwiązanie przewiduje ustawa o zmianie ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce oraz niektórych innych ustaw, którą posłowie przyjęli 14 października,  a Senat zajmie się nią na najbliższym posiedzeniu. Z pomocy będą mogli skorzystać studenci odpłatnych studiów lekarskich, w uczelniach medycznych, zarówno publicznych, jak i prywatnych, zarówno rozpoczynający, jak i kontynuujący naukę.  Po skończeniu medycyny, będą mogli ubiegać się o ich całkowite umorzenie, po spełnieniu dwóch warunków: odpracowaniu ich przez 10 lat w publicznej służbie zdrowia oraz po ukończeniu specjalizacji uznanej przez ministra zdrowia za priorytetową.

 

Zatrzymać odpływ medyków

Resort zdrowia zamierza w ten sposób upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Chce, by więcej osób ukończyło medycynę i pozostało w kraju. Kredyty mają zatrzymać odpływ młodych medyków do zagranicznych placówek, które oferują im znacznie bardziej atrakcyjne warunki specjalizowania się i dużo wyższe wynagrodzenia niż w Polsce. Resort zdrowia szacuje, że państwo polskie wydało już co najmniej 4 mld zł na kształcenie przyszłych medyków, którzy ukończyli studia lekarskie w Polsce, a następnie wyjechali do pracy za granicę i nigdy nie wrócili do kraju. Jednocześnie dzięki kredytom uczelnie medyczne będą mogły wypełnić limity miejsc na studiach odpłatnych i tym samym wypuścić na rynek więcej absolwentów. Obecnie chętnych do studiowania na medycynie jest wielu, ale przede wszystkim na studiach bezpłatnych, natomiast na kierunkach odpłatnych rocznie nawet 230 miejsc pozostaje niewykorzystanych. Barierą  jest bardzo wysokie czesne - koszt kształcenia na płatnej medycynie to 200–250 tys. zł, a średnie czesne wynosi 30–40 tys. zł rocznie.

- Widzimy, że na kierunkach bezpłatnych, na których sukcesywnie zwiększamy limity przyjęć, ta konkurencja jest bardzo duża. Często nie dostają się, bo są poniżej  progu, absolwenci szkół średnich, którzy uzyskali naprawdę dużo punktów, ale są jednak poniżej tego minimalnego poziomu. Oni nie decydują się na studia odpłatne, które są bardzo drogie. Dzięki preferencyjnym kredytom takie osoby dostaną się na wymarzoną medycynę  – podkreślał podczas prac nad ustawą  w Sejmie Sławomir Gadomski, wiceminister zdrowia.

Kredyty nie będą na studiach płatnych obligatoryjne dla wszystkich. Studenci, którzy nie będą chcieli skorzystać z tej formy pomocy państwa, będą mogli odbywać kształcenie na dotychczasowych zasadach. Natomiast osoby, które zdecydują się na skorzystanie z kredytu, będą miały możliwość pokrycia całkowitego kosztu czesnego ze środków budżetu państwa, a następnie, jego częściowego lub całkowitego umorzenia.

Kontrakt na lata

Pułapką, którą ustawa zastawia na potencjalnych studentów-kredytobiorców, są warunki umorzenia tej pomocy od państwa. Nastąpi to po pierwsze, po odpracowaniu minimum 10 z kolejnych 12 lat w podmiocie (niekoniecznie publicznym), ale koniecznie takim, który ma umowę z NFZ. To oznacza związanie się na lata z publicznym pracodawcą i w praktyce może pozbawić przyszłego lekarza możliwości dodatkowego zarobkowania w placówkach prywatnych. Drugim warunkiem umorzenia kredytu będzie wybór i uzyskanie przez lekarza specjalizacji w dziedzinie medycyny, uznawanej za priorytetową (czyli zagrożoną szczególnym deficytem medyków na rynku). Nie braknie głosów, że takie warunki umorzenia mogą w przyszłości wiązać się z ogromnymi kłopotami.

- Jeżeli absolwent szkoły średniej podpisze taki cyrograf, a jego plany zmienią się za kilka lat, może mieć piekielne kłopoty. Owszem, kredyt może być pomocny ale w skrajnych przypadkach może zamienić się w niewolniczy kontrakt na kilkanaście lat – przestrzegał podczas prac nad ustawą w Sejmie poseł Dariusz Klimczak z PSL. Wtóruje mu lek. Damian Patecki, założyciel Porozumienia Rezydentów. - Takie rozwiązanie jest nie fair wobec młodych ludzi, którzy chcą być lekarzami. Obecnie nabór na medycynę zwiększył się prawie dwukrotnie i na bezpłatną medycynę jest dużo łatwiej się dostać w porównaniu z latami, gdy ja i moi koledzy byliśmy rekrutowani na studia. Wtedy limity były o połowę niższe, ale ci, którzy nie zdali za pierwszym razem, zwykle dostawali się po poprawieniu wyników. Zawsze była ograniczona liczba osób, którym się to nigdy nie udało, a teraz otworzy się przed nimi szansa studiowania za pieniądze od państwa. Pytanie czy to nie będzie krzywda dla nich, bo na pierwszym roku studiów, być może i tak odpadną, bo nie poradzą sobie z trudnymi egzaminami – przewiduje Damian Patecki. Jego zdaniem, błędem jest także łączenie umorzenia kredytu z wyborem specjalizacji jeszcze przed jej rozpoczęciem, bo często młody lekarz  wybiera jakąś specjalizację, ale potem chce ją zmienić, a to może pozbawić go szansy na umorzenie kredytu.

 

Kredyty nie powstrzymają emigracji

Młodzi lekarze nie mają natomiast wątpliwości, że konieczność spłaty pomocy od państwa, prawdopodobnie nie zatrzyma ich w Polsce, bo koszty te prawdopodobnie będą wkalkulowane w propozycje wynagrodzeń otrzymywanych od pracodawców z Europy Zachodniej.

Na forach internetowych podkreślają, że bez zdecydowanej poprawy finansowania ochrony zdrowia w Polsce, podnoszenia płac rezydentom i ułatwień w uzyskaniu specjalizacji, medycy będą nadal opuszczać nasz kraj. - Proponując  kredyty na studia medyczne, Ministerstwo Zdrowia pokazuje swą bezradność w rozwiązywaniu problemów ochrony zdrowia,  braku chęci i umiejętności zapewnienia lekarzom dobrych warunków pracy i płacy – podkreśla Damian Patecki. Wtórują im eksperci. - Jest to rozwiązanie incydentalne, a nie systemowe. Jeżeli celem nowelizacji jest zatrzymanie lekarzy w kraju, to pomysł jest chybiony. Możliwość otrzymania kredytu nie zlikwiduje braku kadry medycznej w Polsce, bo problem tkwi w czymś innym. Lekarze muszą być przekonani, że w kraju jest O.K. i mogą wyznaczyć sobie drogę na całe życie. Brak pieniędzy nie jest więc głównym problemem – przekonuje Andrzej Sośnierz, poseł koła poselskiego Polskie Sprawy. - System kredytów studenckich na płatne studia nie zwiększa liczby lekarzy w Polsce tylko potencjalnie liczbę studentów medycyny. Od tego do zwiększenia liczby lekarzy daleka droga. W obecnym stanie systemu opieki zdrowotnej w Polsce paradoksalnie może spowodować większą chęć migracji również po to by spłacić kredyt – zauważa Marcin Pakulski, były prezes NFZ.

Krzysztof Bukiel, przewodniczący zarządu krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy ma zaś inne obawy. – Sam pomysł kredytów, które trzeba odpracować może nie jest zły, bo państwo, jeśli płaci, to ma prawo w zamian czegoś wymagać. Tylko, czy za tym nie pójdzie ograniczenie naboru na studia bezpłatne? – zastanawia się Krzysztof Bukiel. - Wówczas można by tę propozycję odczytać jako nie wyrażony wprost – przymus podejmowania studiów odpłatnych i swoistą „pułapkę” dla biedniejszych osób: chcesz studiować „za darmo” (czyli za umarzany kredyt) – musisz pracować w Polsce po ukończeniu studiów – dodaje.

Kredyt dla studenta równa się wyższe czesne

Eksperci obawiają się więc, że jedynym beneficjentem tego rozwiązania będą uniwersytety medyczne i inne szkoły wyższe, które prowadzą odpłatne kierunki lekarskie. - Można się spodziewać, że po wprowadzeniu kredytów automatycznie podniosą one swoim studentom czesne – przewiduje Maria Libura, ekspertka Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego ds. zdrowia. Tym bardziej, że ustawa nie wyznacza żadnego górnego limitu kredytu. Maksymalną jego wysokość za cały okres studiów w przeliczeniu na jeden semestr ma wyznaczyć minister zdrowia, biorąc pod uwagę wysokość czesnego ustalonego przez rektora danej uczelni.

Zdaniem Marii Libury, wprowadzenie kredytów będzie miało jednak dla uczelni medycznych dalej idące konsekwencje. Nie tylko prywatne szkoły kształcące przyszłych lekarzy, ale także uniwersytety medyczne nie mają dostatecznej własnej bazy szkoleniowej i muszą podpisywać umowy z klinikami na szkolenie studentów. Po wprowadzeniu kredytów na odpłatne studia medyczne kliniki zapewne zażądają wyższych opłat i te uczelnie, które otrzymają wsparcie od państwa, będą mogły zaproponować klinikom wyższe stawki i przebić ofertę konkurencji. 

Dlatego wielu ekspertów uważa, że środki z budżetu państwa przeznaczone na kredyty, można byłoby lepiej wydać. Zdaniem Marcina Pakulskiego, resort powinien cały czas zwiększać limity przyjęć na studia lekarskie bezpłatnie i przekazywać na ten cel pieniądze uczelniom medycznym. - Kredyty zaś powinny być dostępne dla lekarzy, którzy chcą pracować w Polsce np. w tych rejonach gdzie mamy deficyty określonych specjalności po to by zachęcać do osiedlania się i kształcenia w pożądanych miejscach i deficytowych specjalnościach – uważa były prezes NFZ.

 

 

 

.