Debata "Zmiany w systemie edukacji projektowane przez MEN" odbyła się 27 października 2016 r. w Centrum Olimpijskim w Warszawie. Wzięli w niej udział: Marek Olszewski, Czesław Tomalik, Iwona Waszkiewicz, Karol Małolepszy, prof. Małgorzata Żytko, Grzegorz Kubacki i Małgorzata Lewandowska i prof. Antoni Jeżowski. Dyskusję prowadziła Elżbieta Piotrowska-Albin, Pełnomocnik Zarządu ds. Rozwoju Edukacji Wolters Kluwer.
Pomysł oderwany od rzeczywistości
- To karkołomne przedsięwzięcie bez konkretnego celu - skomentował reformatorskie plany resortu Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz i przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP - Jeżeli nic się nie zmieni, będziemy to robić, ale będzie to trudne - dodał.
Zauważył że, MEN nie wskazał przekonujących powodów wprowadzenia tak daleko idących zmian w strukturze oświaty. Brakuje źródeł, opinii i kompleksowych analiz uzasadniających reformę, a resort niechętnie mówi o konkretach. Świadczy o tym choćby brak projektów aktów wykonawczych do nowych ustaw - a są one konieczne do wdrożenia planowanych zmian, tym bardziej, że nowe regulacje mają obowiązywać już od przyszłego roku.
- Autorom zmian trzeba przypominać, że każda reforma ma swoją cenę, jeżeli cel jest przemyślany, to warto ją ponieść, ale reforma, którą proponuje się w tej chwili, nie przekonuje - podkreślał Olszewski - Mamy do czynienia z entuzjazmem rewolucyjnym, który nie ma nic wspólnego z realiami.
Reforma zbyt chaotyczna
- Zmiany spowodują chaos i likwidację nowoczesnych szkół - wtórował mu Czesław Tomalik, prezes Związku Gmin Śląska Opolskiego. Tłumaczył, że w projektach brakuje źródeł finansowania, a same plany są za mało szczegółowe i ich wdrożenie odbije się na uczniach, rodzicach i nauczycielach.
Zmiany wprowadzane bez konsultacji
Podobne zdanie o planach resortu wyraziła wiceprezydent Bydgoszczy Iwona Waszkiewicz, która skrytykowała MEN przede wszystkim za niechęć do dyskusji o konkretach oraz zaplanowanie zmian bez konsultacji ze specjalistami zajmującymi się oświatą.
Zauważyła, że resort nie wyjaśnia, dlaczego gimnazja powinny zniknąć z systemu oświaty, ograniczając się jedynie do odpowiedzi, że wszyscy popierają taką zmianę.
- Nie powołaliśmy zespołu, nie zleciliśmy badań, my po prostu umiemy czytać - tak - jak podkreślała wiceprezydent Bydgoszczy - wiceszefowa resortu oświaty odpowiedziała na pytanie, kto przeprowadził diagnozę, na podstawie której przygotowano projekt reformy.
Podkreśliła także, że nowe przepisy będą w praktyce prawie niemożliwe do wdrożenia, ustawa zobowiąże m.in. samorządy do przygotowania podstaw funkcjonowania nowych sieci szkół już w lutym przyszłego roku, nakazując przy tym, by projekty aktów zaopiniował kurator. Brak pozytywnej opinii sprawi, że jednostka samorządu nie będzie miała szans, by spełnić wymogi ustawowe. Waszkiewicz negatywnie oceniła także zwiększenie uprawnień kuratora.
- To brak zaufania do samorządów - mówiła. Tłumaczyła także, że takie poszerzenie kompetencji szkodzi też samym kuratorom, którzy muszą skupiać się na realizacji biurokratycznych obowiązków i nie mają czasu na zaplanowanie działań, które pomagałyby nauczycielom i dyrektorom.
Samorząd odpowiedzialny za porażkę
- Wykazujemy daleko idący sceptycyzm oparty na poczuciu odpowiedzialności. Samorząd to wspólnota, a edukacja jest dla takiej wspólnoty kluczowa - mówił Grzegorz Kubacki ze Związku Powiatów Polskich. Podobnie jak jego przedmówcy zwrócił uwagę na to, że MEN nie sprecyzował swoich planów. Wciąż nie ma podstaw programowych, siatki godzin i źródeł finansowania, a MEN niezbyt chętnie dyskutuje zwłaszcza o tych ostatnich, odpowiadając m.in., że na dodatkowych uczniów powiat dostanie: "środki adekwatne, co nie znaczy, że proporcjonalne".
- Boimy się, że samorządy zostaną pozostawione same sobie, będą miały ten sam budżet, a po wyborach spadnie na nie wina za rozpad systemu szkolnictwa - podkreślał prelegent.
Tysiące pedagogów bez pracy
Profesor Antoni Jeżowski podkreślił, że wbrew zapewnieniom resortu pracę może stracić nawet 14 000 nauczycieli, co wyliczył analizując roczniki statystyczne. I pedagodzy ci będą mieli duże trudności ze znalezieniem nowego zatrudnienia, ponieważ ani licea, ani podstawówki nie będą potrzebować dodatkowej kadry.