Koniec sierpnia to czas powrotu z letniego wypoczynku. Zwiększa się wtedy liczba wypadków drogowych, w tym najcięższych – ze skutkiem śmiertelnym. Od początku wakacji doszło już do 325 wypadków, w których zginęli pasażerowie, kierowcy albo piesi.

Najwięcej kraks powodują kierowcy rozwijający szaleńczą prędkość, nie licząc się ze skutkami. Wtedy pojawiają się takie skazujące wyroki: „oskarżony, poruszając się z prędkością oszacowaną wartościowo na około 126,5 km/h pozbawił się możliwości pełnego panowania nad pojazdem, a w szczególności nie brał pod uwagę rzeźby terenu, stanu i widoczności drogi, stanu i ładunku pojazdu, warunków atmosferycznych i natężenia ruchu”. Tak więc „ główną przyczyną zaistnienia wypadku była nadmierna prędkość samochodu” .

Sąd pozbawia wtedy skazanego prawa jazdy na kilka lat i orzeka karę pozbawienia wolności na dwa, czasem cztery lata. Często zasądza też zadośćuczynienie dla ofiar wypadku lub ich rodzin. Czy to wystarczy? W odczuciu społecznym kary nie są adekwatne do wagi przestępstwa.

W takich warunkach można mówić o zabójstwie drogowym. W Polsce jeszcze nie ma takiej kwalifikacji, ale w Niemczech – już tak. I tak na przykład polska obywatelka ścigająca się z innym kierowcą (brała udział w nielegalnym wyścigu samochodowym), która spowodowała śmiertelny wypadek skazana została w Niemczech w tym roku na dożywocie.

Dwa lata temu inny kierowca w Niemczech – podobnie. Sąd w Hamburgu skazał sprawcę za zabójstwo oraz podwójne usiłowanie zabójstwa. Sąd uznał, że mężczyzna, prowadząc samochód pod prąd, musiał liczyć się z tym, że zabije innych.

We wrześniu 2023 roku kierowca rozpędzonego do 253 km/godz. samochodu wjechał w jadącą z przepisową prędkością kię. Zabił całą  trzyosobową rodzinę. Tym samym przekroczył dozwoloną prędkość ponad dwukrotnie. Zderzenie wywołało słup ognia.

Czytaj teżRajd śmierci po autostradzie mógłby być kwalifikowany jako zabójstwo drogowe

Dr Anna Orzeł z Uniwersytetu WSB Merito we Wrocławiu uważa, że niebezpieczne jest oskarżanie kierowców o morderstwo drogowe.

- Jest wiele czynników, które wpływają na to, że wypadek się zdarzy. Nikt nie wsiada do samochodu z myślą „dzisiaj zabiję trzy osoby”. Jestem przeciwna stosowaniu tak surowych kar jak dożywocie dla kierowców – tłumaczy. I dodaje, że w krajach zachodnich, takich jak Francja czy Niemcy, panuje jednak automatyzm w orzekaniu o karach dla kierowców.

Radykalne prawo włoskie

Na przykład we Włoszech powstała regulacja prawna tzw. zabójstwa drogowego (omicidio stradale). Wprowadzono ją do prawa włoskiego na mocy ustawy z 2016 r. po społecznej inicjatywie ustawodawczej, rozpoczętej w 2010 r. Na jej podstawie wyodrębniono zabójstwo drogowe jako odrębną kategorię przestępstwa o karze pośredniej pomiędzy zabójstwem umyślnym (volontario) a nieumyślnym (colposo). Popełnienie czynu wiąże się m.in. z możliwością aresztowania sprawcy „na gorącym uczynku” oraz utratą prawa jazdy – wskazuje dr hab. Agata Kosieradzka-Federczyk, profesor UKSW. 

I dodaje, że zagrożenie najsurowszą karą wynosi we Włoszech od 8 do 12 lat więzienia. Zostało przewidziane dla wypadków ze skutkiem śmiertelnym popełnionych pod wpływem znacznej ilości alkoholu albo pod wpływem narkotyków.  

Kara finansowa czy więzienie

Dlaczego w krajach skandynawskich nie ma wypadków śmiertelnych? Bo jest duża kultura jazdy. W Polsce natomiast nie szanuje się prawa drogowego.

- Wysokość kary za przekroczenia prędkości powinna być dostosowana do zarobków. Jeśli ktoś zarabia 25 tys. zł, to kara 2 tys. zł nie jest dolegliwa, inny kierowca, który zarabia 2,5 tys. zł, a dostanie taka samą karę, jest bardziej poszkodowany. To jest niesprawiedliwość społeczna.  Najważniejsza jest jednak nieuchronność kary i jej proporcjonalne dostosowanie do zarobków – mówi dr Orzeł. 

Policjanci i biegli sądowi wyrażają bardziej radykalne stanowisko, gdyż z bliska oglądali obrażenia i śmierć przypadkowych ofiar.  Właśnie taką kategoryczną opinię prezentuje dr Małgorzata Żołna, biegła z zakresu rekonstrukcji zdarzeń drogowych. Jej zdaniem nie ma wątpliwości, że są takie zdarzenia, dla których powinno zostać uregulowane w Kodeksie karnym przestępstwo zabójstwa drogowego.

- Chodzi mi o takie sytuacje, kiedy sprawca działa pod wpływem alkoholu, narkotyków, gdy jego prędkość jest ewidentnie nadmierna, kiedy okoliczności wskazują na to, że to nie jest zdarzenie drogowe spowodowane niezachowaniem należytej czy szczególnej ostrożności, ale sprawca swoim zachowaniem narusza wiele zasad ruchu drogowego. Musi to być zachowanie zuchwałe, agresywne, sprawca musi się de facto godzić z tym, że siadając np. za kierownicą w określonym stanie, jadąc w określony sposób, w określonym miejscu, spowoduje zagrożenie dla życia i zdrowia innych osób - wskazuje.

Podaje konkretne przykłady. - Kierowca zażywa leki psychotropowe, łącząc je z alkoholem. A przecież już samo zażywanie różnego rodzaju leków np. narkotycznych środków przeciwbólowych czy przeciwlękowych, niejednokrotnie jest związane z zakazem prowadzenia pojazdu mechanicznego czy obsługi maszyn, o czym pacjenta informuje lekarz, a producent leku pisze o tym w ulotce. Ważna jest więc świadomość kierowcy, wiedza o tym, że w danym stanie – w tym także zmęczenia - nie powinien prowadzić pojazdu - wyjaśnia.

Zabójstwo znane, lecz nie stosowane

Zdaniem Konrada Romika, dyrektora sekretariatu Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w Ministerstwie Infrastruktury zabójstwo drogowe z zamiarem ewentualnym jest znane polskiemu systemowi wymiaru sprawiedliwości, ale rzadko stosowane w orzecznictwie sądowym. Nie mamy dzisiaj takiej kwalifikacji czynu jak spowodowanie zabójstwa czy morderstwa drogowego - wskazuje. 

- W przestrzeni publicznej co jakiś czas pojawiają się pomysły stworzenia takiej lub podobnej kategorii, zwłaszcza po głośnych, tragicznych w skutkach zdarzeniach drogowych. Wymagałoby to jednak głębokiej, wielokryterialnej analizy poprzedzającej zmiany w polskim systemie prawa karnego, wymagającej współpracy wszystkich podmiotów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo ruchu drogowego i legislację w tym obszarze - mówi dyr. Romik. I dodaje, że celem Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w 2030 roku jest redukcja o 50 proc. zabitych i ciężko rannych na drogach w stosunku do 2019 roku. Zastosowane rozwiązania wdrożone do polskiego systemu prawa w 2022 roku poprawiły sytuację na drogach, szczególnie w zakresie najcięższych wykroczeń drogowych.

- Nie możemy jednak tylko oczekiwać poprawy BRD poprzez karanie, ale również muszą to być równoległe działania w obszarze inżynierii, edukacji czy ratownictwa i opieki powypadkowej - akcentuje dyr. Romik.

 

Wiara w moc technologii

Z nieoficjalnych informacji, uzyskanych przez serwis Prawo.pl wynika, że prowadzone są rozmowy z ekspertami Ministerstwa Sprawiedliwości, czy taka kwalifikacja byłaby potrzebna. Jednocześnie też pytając, jakie przesłanki byłyby potrzebne sądowi, aby w konkretnych przypadkach, sąd nie miał wątpliwości, że chodzi o zabójstwo drogowe.  

Skoro do końca nie można ufać człowiekowi za kółkiem, na pomoc przychodzą nowe technologie. Zdaniem dr Anny Orzeł, wzrost bezpieczeństwa zapewni nam pojawienie się pojazdów autonomicznych, które wyeliminują śmiertelne wypadki na drogach. Ale zanim to się wydarzy, nastąpi jeszcze wiele tragedii – mówi dr Orzeł. - Pojazd autonomiczny jest bezpieczny, bo liczba kamer i czujników wyklucza błędy. Jest lepsza niż oko człowieka, które ma swoje deficyty: słabszy wzrok i czas reakcji, człowiek bywa zmęczony, nieuważny. Algorytmy w autach na poziomie piątym (z 400 czujnikami ) zapewnią bezpieczeństwo. W obecnych autach mamy już algorytmy na trzecim poziomie, a nawet czwartym.