Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie – cytat z „Samych swoich” świetnie oddaje wynik batalii o to, by Marsz Niepodległości mógł przejść ulicami stolicy. We wtorek szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk ogłosił, że nada uroczystości status formalny. Co oznacza, że do wydarzenia nie będą miały zastosowania przepisy ustawy – Prawo o zgromadzeniach.
Czytaj: Marsz narodowców nielegalny, będzie marsz państwowy>>
Trzy sądy nie wystarczyły
Organizatorzy Marszu Niepodległości za późno zauważyli, że organizowane przez nich wydarzenie straciło w tym roku status zgromadzenia cyklicznego. Wykorzystała to grupa "14 Kobiet z Mostu". Aktywistki zgłosiły do Urzędu m. st. Warszawy marsz, który miał 11 listopada 2021 r. odbyć się na trasie Marszu Niepodległości - czyli od Ronda Dmowskiego, Alejami Jerozolimskimi i mostem Poniatowskiego na błonia Stadionu Narodowego. Spostrzegłszy swoje niedopatrzenie, narodowcy wystąpili z wnioskiem o rejestrację zgromadzenia cyklicznego - wniosek został przez wojewodę mazowieckiego rozpatrzony pozytywnie i Marsz Niepodległości na kolejne trzy lata odzyskał status zgromadzenia cyklicznego.
Jednak nie na długo, bo władze Warszawy zaskarżyły decyzję do sądu i wygrały, Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił decyzję wojewody, a Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał to rozstrzygnięcie w mocy. Nie pomogło też poparcie wydarzenia przez Prokuratora Generalnego, bo skarga nadzwyczajna ministra Zbigniewa Ziobry została zwrócona przez Sąd Najwyższy z powodu braków formalnych. Jak przypomniał rzecznik SN sędzia Aleksander Stępkowski, "skargę nadzwyczajną wnosi się do SN za pośrednictwem sądu powszechnego, którego orzeczenie zostało zaskarżone".
Z rozstrzygnięciami sądów nie mogli pogodzić się organizatorzy wydarzenia, którzy zapraszali wszystkich chętnych do udziału w marszu. Ten zarejestrowano jako zwykłe zgromadzenie na podstawie ustawy – Prawo o zgromadzeniach, co w odróżnieniu od zgromadzeń cyklicznych, nie powodowało zakazu organizowania innych wydarzeń na tej samej trasie. Wciąż mogły odbyć się zgłoszone marsze aktywistów i innych środowisk, a Święto Niepodległości, jak się okazuje, wyjątkowo sprzyja takim inicjatywom, bo zgromadzeń zgłoszono aż 27.
Cena promocyjna: 44.1 zł
|Cena regularna: 49 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł
Uroczystość państwowa
Patronat urzędu nad marszem zmienia oczywiście postać rzeczy, bo takie zgromadzenie wyłączone jest spod ustawy – Prawo o zgromadzeniach. - To sprawia, że marsz ma priorytet przed innymi, zgłoszonymi w tym samym czasie wydarzeniami – mówi Prawo.pl prof. Robert Suwaj z Politechniki Warszawskiej, adwokat w kancelarii Suwaj, Zachariasz Legal. Zatem trasa od Ronda Dmowskiego do Stadionu Narodowego będzie w czwartek o 13:00 zarezerwowana dla uczestników marszu. W planach jest między innymi złożenie kwiatów pod pomnikiem Ignacego Paderewskiego w Parku Skaryszewskim, przy którym uczestnikom marszu towarzyszyć ma asysta wojskowa.
- Można stwierdzić, że Marsz Niepodległości utracił swój społeczny, "obywatelski", charakter, a stał się po prostu imprezą państwową - mówi adwokat Maciej Śledź, partner Kancelarii Nowosielski i Partnerzy – Adwokaci i Radcy Prawni. - Wedle mojej wiedzy z żadnych przepisów nie wynika, aby zorganizowanie "zgromadzenia" przez władzę publiczną uniemożliwiało innym, wcześniej zgłoszonym zgromadzeniom przejście wcześniej zaplanowaną trasą - uważa.
Robert Bąkiewicz, prezes Stowarzyszenia „Marsz Niepodległości”, do pomysłu organizacji marszu przez władzę odniósł się z dystansem.
- Uważam, że w tej trudnej sytuacji jest to dobry pomysł z tym warunkiem, że instytucje państwowe nie będą próbowały przejąć Marszu Niepodległości na przyszłość i że w tym roku Marsz Niepodległości będzie Marszem Niepodległości, mimo, że w ramach uroczystości państwowych. To jesteśmy w stanie zaakceptować – skomentował.
Więcej entuzjazmu okazali natomiast niektórzy ministrowie – np. wicepremier i minister kultury Piotr Gliński. - Święto Niepodległości powinno być świętem godnie spędzanym, zgodnie z tym, jak Polacy sobie życzą, a bardzo wiele osób od lat uczestniczy w tym marszu. On powinien być przeprowadzony w pokojowych warunkach, także zgodnie z prawem – mówił. Nie odniósł się przy tym do kwestii, co z Polakami, którzy chcieliby spędzić święto niepodległości na innym, wcześniej zarejestrowanym zgromadzeniu na tej samej trasie, a takiej możliwości mieć raczej nie będą.
Radości nie krył też minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, który uważa, że sądy, które wydały niekorzystne dla organizatorów marszu orzeczenia, były motywowane politycznie przez władze Warszawy. - To jest skandal. Ja (...) nie mam nic przeciwko tysiącom ludzi manifestującym z flagami w ręku całymi rodzinami swoje przywiązanie do niepodległości i patriotyzmu – mówił.
Marsz jak wesele
Coś przeciwko marszowi tysięcy ludzi mogą mieć natomiast przepisy covidowe, o których istnieniu trochę się ostatnio zapomina, choć jeszcze rok temu sam minister Czarnek przypominał, że wielotysięczne marsze przyczyniają się do zwiększenia liczby zakażeń. A sytuacja epidemiczna nie przemawia na korzyść organizacji tłumnych obchodów – w ostatnim czasie liczba zakażeń oscyluje wokół 15 tysięcy zakażeń dziennie.
Obecnie według rozporządzenia w zgłoszonym zgromadzeniu może wziąć udział do 150 osób, choć w przepisie mowa o zgromadzeniach na podstawie Prawa o zgromadzeniach, którym – jak wskazano wyżej – Marsz Niepodległości nie będzie.
- Będzie to „inne zgromadzenie”, o którym mowa w par. 26 ust. 15 rozporządzenia – mówi Jakub Kowalski radca prawny, wspólnik w kancelarii Mirosławski, Galos, Mozes. Co oznacza, że będzie traktowane na tych samych zasadach, co spotkania prywatne – takie jak na przykład wesela. W kwestii liczby uczestników zmieni to niewiele – jak wskazuje prawnik – limit to 150 osób. Podobnie z zasłanianiem ust i nosa, zastosowanie znajdą zasady ogólne, uczestnicy marszu na „otwartym powietrzu” nie muszą nosić maseczek, muszą natomiast zachować 1,5 m. odległości.
- Jedyna różnica będzie taka, że przejście na zasady ogólne z par. 24 daje możliwość niezachowania 1,5 m osobom wspólnie zamieszkującym a gdy wchodził w grę przepis par. 26 ust. 3 wprowadzał 1,5m bez wyjątków, gorzej więc mają uczestnicy zgromadzenia publicznego w stosunku do zgromadzenia niebędącego publicznym – mówi mec. Kowalski.
Czytaj w LEX: Wolność zgromadzeń w czasie epidemii >
Trudniej też będzie ominąć przepisy o limicie osób – organizatorzy zwykłych zgromadzeń stosowali zwykle zabieg polegający na zgłoszeniu kilku wydarzeń obok siebie. - Nie można zgłosić innych zgromadzeń w tym samym czasie i miejscu, nawet jeżeli zgłaszałyby to te same osoby - mówi Prawo.pl prof. Robert Suwaj z kancelarii Suwaj Zachariasz Legal. Oznacza to, że akurat w tym przypadku uprzywilejowanie działa więc na niekorzyść organizatorów.
Z narodowcem jak z jajkiem
Rok temu mimo zakazu narodowcy przemaszerowali ulicami stolicy, doszło do starć z policją oraz podpalenia mieszkania – któryś z uczestników rzucił bowiem zapaloną racą w wywieszony w oknie symbol Strajku Kobiet. W tym roku władze, które zdecydowały się objąć marsz patronatem, apelują o pokojowe obchody Święta Niepodległości.
Czytaj: Marsz Niepodległości zmotoryzowany, a obok niego zamieszki>>
- Decyzja o wyłączeniu marszu spod ustawy zasadniczo zmienia sytuację – marsz jest legalny, a organizatorzy nie muszą stosować procedur zawartych w tej ustawie - mówi Jacek Kudła, ekspert w zakresie czynności operacyjno-rozpoznawczych, biegły sądowy. - Zatem co do zasady powinno być pokojowe, tym bardziej że będzie miało charakter państwowy. Policja powinna ustalić, czy nie dojdzie do kontrmanifestacji, musi się solidnie do tego przygotować i rozpoznać teren. Jak zawsze w tłumie znajdą się pseudokibice i oni będą, co do zasady, szukać awantury, żeby wyzwolić swoje emocje. Policjanci, nawet w przypadku pewnych zdarzeń, powinni zachować pełen profesjonalizm – nie reagować na przykład na odpalenie rac – tłumaczy.
Dodaje, że nawet w przypadku takich zdarzeń jak wrzucenie racy do mieszkania, służby powinny ustalać osoby odpowiedzialne, a nie używać oddziałów zwartych, bo agresja ze strony funkcjonariuszy może doprowadzić do eskalacji.
- Oddzielić tę cześć tłumu kordonem bez użycia środków przymusu, ustalić sprawców, nagrać zdarzenie – a na zatrzymania przyjdzie czas za kilka dni po doskonałym przygotowaniu procesowym, metodycznym i logistycznym. Do tego powinna używać kamer kontrolujących zachowania uczestników – tłumaczy. - W mojej ocenie przyczyną „rozrób” jest zbyt pochopne użycie przez oddział zwarty lub samoistnie przez funkcjonariuszy policji środków przymusu bezpośredniego. Policjanci muszą zostać powiadomieni na odprawie żeby takie środki stosowali wyłącznie w ostateczności, a najlepiej na rozkaz - mówi Jacek Kudła.
Zobacz procedurę w LEX: Użycie lub wykorzystanie środków przymusu bezpośredniego przez funkcjonariusza policji >
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.